Z punktu widzenia aksjologicznego zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich to klęska konserwatystów i kolejny sukces środowisk postępowych. Patrząc z punktu widzenia geopolitycznego nie należy spodziewać się szoku w postaci „drugiej Jałty”. Źródła zmiany geopolitycznej sięgają dalej, niż do początku prezydentury pierwszego czarnoskórego mieszkańca Białego Domu.

Podczas Amerykańskiej Nocy Wyborczej na kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie zorganizowanej przez Klub Jagielloński starałem się przekonywać, że jeśli chodzi o wizję polityki zagranicznej różnica między Mittem Romneyem (republikanie) a Barackiem Obamą (demokraci) polega przede wszystkim na innych koncepcjach współpracy międzynarodowej. Romney jest unilateralistą a Obama multilateralistą. To rzutuje na ich poglądy co do tego jak rozwiązywać problemy globalne. Poza tym geopolityka w dużym stopniu determinuje politykę Stanów Zjednoczonych i będzie ją determinować w nadchodzących latach. To dotyczy Rosji (którą Amerykanie muszą przeciwstawiać Chinom) i Europy, która słabnie i traci na znaczeniu. Uważam, że USA muszą stanąć mocniej na „pacyficznej” nodze. Nie oznacza to jednak, że w razie potrzeby nie tąpną mocniej nogą atlantycką. Nie amputowały sobie jej przecież.

W centrum sporu między kandydatami tegorocznych wyborów prezydenckich w USA znalazła się jednak gospodarka. Jest tak, ponieważ kryzys ekonomiczny na świecie nie mija, pojawiają się nowe potęgi gospodarcze, a stare słabną. Amerykanie przekonani o swej wyjątkowości chcieli znać wizję ekonomicznej przyszłości ich kraju. Dziś wiemy, że poparli europejski model ekonomiczny firmowany przez wybranego na drugą kadencję Baracka Obamę. Z punktu widzenia geopolitycznego stało się źle, ponieważ socjalistyczne projekty Obamy mogą zaszkodzić budżetowi Stanów. Jeśli spojrzeć przez pryzmat imponderabiliów – to katastrofa. Szczególnie jeśli chodzi o drogą i szkodliwą inżynierię społeczną silnie wspieraną przez obecną administrację.

Patrząc jednak na mapę nie musimy się obawiać szoku geopolitycznego. Jeżeli możemy mówić o jakimś przewartościowaniu, to jest ono prostą wypadkową rozrostu welfare state kosztem sektora bezpieczeństwa w Europie z jednej strony oraz słabnięciem gospodarczym tego kontynentu przy jednoczesnym wzroście znaczenia ekonomicznego Azji i Pacyfiku z drugiej. Dodając do tego kryzys tożsamościowy Zachodu, mamy rozwiązanie.

Po upadku Związku Radzieckiego musiało dojść do przetasowania. Być może zahamował je 11 września 2001? Tak czy inaczej – ono w końcu następuje. Zamiast tandemu USA-Chiny przeciwko ZSRR powoli wytworzy się tandem USA-Rosja kontra Chiny. To nie prezydentura Obamy spowodowała tę zmianę, podobnie jak zwycięstwo Romneya by jej nie odwróciło. Przed Barackiem Obamą stoi zadanie wyjścia naprzeciw długofalowym trendom i dobrym początkiem jego realizacji jest stworzenie nowej koncepcji obronnej Air-Sea Battle Concept oraz zakomenderowanie zwrotu do Azji w polityce zagranicznej.

Z punktu widzenia polskiego interesu nie możemy się spodziewać rewolucji i „drugiej Jałty”. To nie Obama sprzeda Polskę Rosji. To rozluźnienie więzi transatlantyckiej i dezintegracja Unii Europejskiej mające korzenie głębiej niż w ostatnich czterech latach amerykańskiej polityki zagranicznej, powodują, że Rzeczpospolita traci oparcie w tych dwóch kluczowych dla naszego bezpieczeństwa instytucjach i wystawia na pastwę sąsiednich potęg. Pauzę strategiczną gwarantowały Polsce silne NATO i UE a nie konserwatywny polityk w Białym Domu. Odpowiedzi na te zmiany nie należy zatem szukać w Waszyngtonie, a w Warszawie i stolicach naszego regionu.

Pomimo wielu głosów sceptycznych podczas spotkania na UEK-u w Krakowie, podtrzymuję przekonanie, że „klucz do przyszłości Polski leży na Wschodzie”. Dodałbym, że także na południu. Pomimo trudnej sytuacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej mamy szerokie pole do współpracy z krajami Grupy Wyszehradzkiej i szerzej pasa od Szwecji po Chorwację – szczególnie w dziedzinie energetyki i polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Odrzućmy kije na dyskusję na ten temat w rodzaju problemu romskiego i mniejszości węgierskiej na Słowacji. Należy spojrzeć szerzej i dalej. Jest pewna baza do współpracy, którą możemy stopniowo rozszerzać. W dobie słabnącego NATO i UE musimy to robić. To nasz priorytet. Potem przyjdzie czas myśleć o efektywnej współpracy z Waszyngtonem. Problem w tym, że jest to program wykraczający poza jedną kadencję, a takie raczej nie cieszą się dużą popularnością nad Wisłą.

Leave a Reply

Trending

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading