German gas transit system
German gas transit system

Nord Stream od dawna działa na polskich polityków jak płachta na byka. W sytuacji, gdy rosyjski Gazprom ma podpisaną umowę z czołowymi koncernami z Europy Zachodniej na rozbudowę gazociągu, wracają ostrzeżenia o zagrożeniu bezpieczeństwa energetycznego Polski. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy przyznają – problem jest.

Nord Stream (Gazociąg Północny) w obecnej wersji na razie Gazpromowi wystarcza. Uruchomiony w 2011 roku gazociąg na dnie Bałtyku ma przepustowość 55 mld metrów sześciennych rocznie, ale wykorzystywanych jest jedynie 62 proc. jego możliwości (34 mld metrów sześciennych). Wynika to z ograniczeń nałożonych przez Komisję Europejską na gazociągi, w tym biegnący wzdłuż wschodniej granicy Niemiec gazociąg Opal. Gazprom ma możliwość korzystania jedynie z połowy liczącej 36 mld sześciennych przepustowości.

Mimo szacowanych na 10 mld dolarów kosztów, w pierwszych dniach września przedstawiciele Gazpromu, niemieckich firm E.On i BASF-Wintershall, brytyjsko-holenderskiego Royal Dutch Shell, austriackiego OMV i francuskiego Engie (dawniej GdF Suez) podpisali umowę przewidującą rozbudowę Nord Stream o dwie dodatkowe nitki. Za sprawą inwestycji, przepustowość gazociągu zwiększyłaby się o kolejne 55 mld metrów sześciennych.

Politycy ostrzegają: Nord Stream 2 jest zagrożeniem

Alarmujące głosy w Polsce pojawiły się bardzo szybko. Jak przekonywał prezydent Andrzej Duda po spotkaniu państw Grupy Wyszehradzkiej, Nord Stream 2 to inwestycja wątpliwa ekonomicznie i stanowi zagrożenie dla Polski, Ukrainy czy Słowacji. Zdaniem byłego premiera Jerzego Buzka, inwestycja Gazpromu i zachodnich koncernów jest poważnym problemem dla całej Unii Europejskiej i przeczy duchowi europejskiej solidarności. Temat blokowania Nord Stream pojawił się także dwukrotnie w dyskusjach między premier Ewą Kopacz a kandydatką PiS na premiera Beatą Szydło podczas debat przed wyborami parlamentarymi.

Rosjanie na te protesty nie będą zważać, bo argumentów za rozbudową Gazociągu Północnego im nie brakuje. Przemawiają za tym napięte relacje z Ukrainą po aneksji Krymu, długoterminowe prognozy dotyczące wzrostu zapotrzebowania na surowiec po stronie państw Europy Zachodniej oraz chęć zwiększenia udziałów w rynku. Zachodnioeuropejskie koncerny tłumaczą się przede wszystkim zwiększeniem bezpieczeństwa dostaw.

Eksperci są podzieleni: wokół Nord Stream 2 jest zbyt dużo emocji

– Pomysł budowy dwóch kolejnych nitek Nord Stream pojawiał się już dobrych kilka lat temu, więc nie jest niczym nowym – przypomina w rozmowie z Onetem Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak przyznaje, tym razem projekt pojawia się jednak w szczególnym momencie. – Gazprom i strona rosyjska wydają się zdeterminowane, aby stworzyć sobie możliwość całkowitego ominięcia Ukrainy w dostawach gazu do Unii Europejskiej. Jednocześnie, od kilku miesięcy widoczne są też starania normalizacji relacji gazowych z UE, w tym z największymi europejskimi odbiorcami surowca – mówi.

Jej zdaniem, możliwość wysyłania 110 mld metrów sześciennych gazu na rynek Europy Zachodniej wzmacniałaby pozycję rosyjskiego koncernu w regionie znacznie ułatwiając konkurowanie z innymi dostawcami – m.in. norweskim Statoilem.

Zdaniem Wojciecha Jakóbika redaktora naczelnego portalu BiznesAlert, dodatkowe nitki gazociągu to dodatkowe ryzyko dla Polski. – Nord Stream 2 nie sprawi, że nie będziemy mieli skąd brać gazu. Zagrożona będzie jednak dywersyfikacja dostaw – tłumaczy. – Może być tak, że rosyjski gaz pompowany do infrastruktury niemieckiej, ze względu na ograniczenia techniczne, nie trafi do Polski zgodnie z zapotrzebowaniem w sytuacji przerwania dostaw przez gazociąg jamalski – podkreśla.

Na potencjalne kłopoty z dostawami z kierunku niemieckiego wskazuje także Zuzanna Nowak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – W tej chwili nasza infrastruktura nie jest przystosowana do całkowitego przekierowania dostaw gazu z kierunku zachodniego zamiast wschodniego – przyznaje. Jak dodaje, dzięki rewersowi na gazociągu jamalskim możemy odbierać 5,4 mld metrów sześciennych gazu rocznie, przy dotychczasowym zapotrzebowaniu od Gazpromu wynoszącym ok. 10 mld metrów sześciennych.

Jak podkreśla jednak ekspertka PISM, w dyskusji o Nord Stream i Gazpromie pojawia się zbyt dużo emocji, które utrudniają ocenę planowanych inwestycji. – Dla Polski rozbudowa Nord Stream będzie oznaczała z pewnością duże zmiany, ale trudno dziś powiedzieć, czy będą aż tak negatywne jak się niektórzy obawiają – podkreśla. Jak dodaje, zamiast skupiać się na blokowaniu inwestycji powinniśmy zająć się budowaniem własnego bezpieczeństwa energetycznego.

– Nie jest tak, że Gazprom jest partnerem nieprzewidywalnym i gaz nagle przestanie płynąć. Jeśli umowa jest podpisana – to się z niej wywiązuje. Nawet te wahania, które pojawiły się w ubiegłym roku mieściły się w ramach zawartych kontraktów – podkreśla.

Komisja Europejska wkracza do gry

Poważne zastrzeżenia do rozbudowy Nord Stream zgłaszają jednak nie tylko polscy politycy i eksperci. „Rygorystyczną” ocenę inwestycji już zapowiedziała Komisja Europejska. – Rozbudowa gazociągu Nord Stream zwiększyłaby zależność UE od jednego dostawcy i jednej trasy i nie służyłaby dywersyfikacji. Na jednej trasie skoncentrowałoby się 80 proc. eksportu Rosji, zwiększając zależność niemieckiego rynku od gazu z Rosji z 30 do 60 proc. – ocenił niedawno komisarz UE ds. polityki klimatycznej i energii Arias Canete. To w działaniach KE, która niedawno zablokowała już budowę South Stream, przeciwnicy rozbudowy Gazociągu Północnego upatrują szanse na zablokowanie projektu.

– Projekt Nord Stream 2 godzi w całą politykę energetyczną Unii Europejskiej, która zmierza do zmniejszania dostaw gazu z Rosji i jednocześnie zmniejszania zależności politycznej. Polska powinna zabiegać w Brukseli, aby Gazprom nie miał specjalnych warunków na rynku europejskim – tłumaczy Wojciech Jakóbik.

Jego zdaniem, Komisja Europejska może jednak ostatecznie ustąpić pod naciskiem niemieckich firm. – Gdyby budowniczy nie zakładali, że KE odpuści i udostępni rosyjskiemu koncernowi całą przepustowość gazociągu Opal, projekt rozbudowy Nord Stream nie miałby sensu. To byłoby ekonomicznie nieopłacalne – dodaje.

W opinii Zuzanny Nowak, rosyjski gigant może dodatkowo zastosować trik, który pozwoli na obejście ograniczeń, które prawo unijne nakłada na użytkowników niemieckiego gazociągu. – Gazprom wchodzi właśnie na gazową giełdę w Europie. W sytuacji, gdy punkt odbioru zostanie ustalony w miejscu, gdzie kończy się Nord Stream, a następnie surowiec zmieni właściciela, to w efekcie przestanie być traktowany jak należący do rosyjskiego koncernu – tłumaczy.

Wraca pomysł gazu norweskiego

Zdaniem ekspertów odpowiedzią Polski na plan rozbudowy Nord Stream są przede wszystkim dodatkowe zapewnienie dodatkowych źródeł surowca. – Tak naprawdę tylko gaz z innego źródła: kaspijskiego czy amerykańskiego będzie miał walor dywersyfikacji. Gazoport jest naszym oknem na świat, dobry jest także odświeżony właśnie pomysł sprowadzania surowca z Norwegii – mówi Wojciech Jakóbik. Do zarzuconego przez rząd Leszka Millera planu wrócił kilka dni temu podczas wystąpienia na Dolnośląskim Kongresie Energetycznym były minister gospodarki w rządzie PiS Piotr Woźniak.

Jak podkreślają eksperci, obecnie kluczowe jest także wzmocnienie współpracy energetycznej państw unijnych. – Podstawą bezpieczeństwa jest rozbudowa połączeń między krajowymi systemami gazowymi. Dzięki nim nawet surowiec z Algierii będzie w stanie dotrzeć do Polski – mówi Zuzanna Nowak. Jak dodaje, oznaczałoby to także dywersyfikację dróg dostaw gazu, a także niższe ceny.

Źródło: Onet

Leave a Reply

Trending

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading