GazpromMedia zachodnie piszą o rekordowych wynikach Gazpromu. Głębsza analiza pokazuje jednak, że firma nie radzi sobie tak dobrze, jak próbuje pokazywać w komunikatach prasowych. Poparcie dla TTIP w Europie według Pew Research Center wynosi obecnie 39 procent w Niemczech, 39 procent w Austrii, 50 procent we Francji, 58 procent we Włoszech, 63 procent w Hiszpanii, 65 procent w Wielkiej Brytanii, 73 procent w Polsce, 75 procent w Rumunii i 79 procent na Litwie.

Litwa chce skorzystać z integracji rynków energii. Polska zachowuje rezerwę

(The Baltic Course/Wojciech Jakóbik)

Litwa omówiła ze Szwecją swoją politykę energetyczną. Kraje te są od zeszłego roku połączone interkonektorem NordBalt, co przyczyniło się do spadków cen energii na Litwie.

Zdaniem ministra Rokasa Masiulisa Wilno będzie naśladować politykę Sztokholmu w energetyce i transporcie. Szwedzi planują skoordynować politykę w obu sektorach w celu promocji biopaliw i samochodów elektrycznych. Zdaniem Masiulisa Litwa musi to wziąć pod uwagę w swoich planach. Przyznaje, że potrzebna jest także koordynacja współpracy z Polską, Łotwą i Estonią. Obecna polityka energetyczna Litwy opisuje priorytety do 2020 roku, a także kamienie milowe do 2030 i 2050 roku.

Dzięki połączeniu elektroenergetycznemu LitPol Link, Litwini połączyli swój rynek z polskim, a tym samym unijnym. Tania energia elektryczna ze szwedzkich elektrowni jądrowych obniża ceny na Litwie. Część tej energii trafia także do Polski. Polacy nie chcą jednak rozbudowywać LitPol Link 2, bo obawiają się destabilizacji krajowych elektrowni przez nagłe przypływy taniej energii z północy. Mimo to integracja bałtyckich rynków energii elektrycznej postępuje.

Rośnie presja na radykalizację polityki klimatycznej

(Bloomberg/Wojciech Jakóbik)

Jak donosi agencja Bloomberg oczekiwana reforma europejskiego systemu handlu emisjami (ETS) przyniosła rekordowe podwyżki cen uprawnień. Wzrosły one do trzymiesięcznego maksimum.

Wpływ na ceny mogła mieć także Francja, która zadeklarowała, że jednostronnie zobowiąże się do wprowadzenia minimalnej ceny uprawnień i zamknie część reaktorów jądrowych do 2018 roku.

Ceny uprawnień na londyńskiej giełdzie wzrosły o 6,8 procent do 7,07 euro za tonę metryczną. Od początku tygodnia do 27 kwietnia zyskały prawie 19 procent. To najwyższy poziom od stycznia tego roku.

W Unii Europejskiej trwa debata na temat reformy systemu ETS, w celu podniesienia ceny uprawnień, a co za tym idzie, zwiększenia nacisku na transformację energetyczną w krajach członkowskich. Zwolennicy ambitnej polityki klimatycznej proponują przyspieszenie redukcji emisji CO2 w krajach członkowskich z 2,4 do 2,6 procent rocznie po 2020 roku, czyli w nowych ramach polityki energetyczno-klimatycznej. Komisja Europejska chce redukcji w wysokości 2,2 procent rocznie. Nadal brakuje konsensusu w Radzie Europejskiej.

Radykalne działania Francji mają pokazać, że podobnie jak Niemcy, jest ona zdeterminowana i zamierza realizować ambitną politykę klimatyczną. Te kraje stoją na czele koalicji forsującej radykalne rozwiązania. Sprzeciwia im się Polska, oraz inne kraje regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Odwrót ukraińskiego atomu od Rosji napędza rozwój Westinghouse

(Interfax/Wojciech Jakóbik)

Amerykańsko-japoński Westinghouse ogłosił rozbudowę fabryki paliwa jądrowego w szwedzkim Vasteras. To odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie na surowiec na Ukrainie, która dostosowuje swoje reaktory na potrzeby zmniejszenia zależności od dostaw paliwa z Rosji.

Westinghouse nie podał kosztów projektu rozbudowy fabryki w Szwecji. Budowa została inaugurowana w obecności przedstawicieli ambasady Ukrainy w Szwecji. W 2016 roku Westinghouse ma zapewnić 5 dostaw paliwa jądrowego dla elektrowni Jużnoukrainska i Zaporoże. Ma umowę z grudnia 2014 roku z ukraińskim Energoatomem. Po przeprowadzeniu szeregu inspekcji okazało się, że Ukraińcy są w stanie bezpiecznie przestawić reaktory WWER-1000 z paliwa rosyjskiego na zachodnie.

“Rekordowe wyniki Gazpromu” przez tani rubel i utratę rynku na Ukrainie

(Gazprom/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Media zachodnie piszą o rekordowych wynikach Gazpromu. Głębsza analiza pokazuje jednak, że firma nie radzi sobie tak dobrze, jak próbuje pokazywać w komunikatach prasowych.

W 2015 roku Gazprom zarobił dla akcjonariuszy ponad 787 mld rubli, co w porównaniu z 2014 rokiem oznacza blisko pięciokrotny wzrost. Dochód netto z tytułu sprzedaży gazu wzrosła jedynie o 15 procent do 3,4 bln rubli. To skutek deprecjacji rubla i utraty rynku ukraińskiego.

Jak wynika z przedstawionych przez Gazprom danych za 2015 rok jego dochód netto dla akcjonariuszy wyniósł 787,056 mld rubli, czyli pięciokrotnie więcej niż w 2014 roku (159,004 mld rubli). Zgodnie z zaprezentowanym raportem, który został przygotowany w oparciu o Międzynarodowe Standardy Sprawozdawczości (IFRS), sumaryczny dochód z tytułu sprzedaży gazu wzrósł o 15 procent (o 441,872 mld rubli) do 3,427 bln rubli.

W analizowanym okresie wartość rubla systematycznie spadała, co przekłada się na wzrost sumy w rublach, za jaką Gazprom sprzedał surowiec w Europie. Gazprombank przyznaje, że sprzedaż netto w porównaniu z 2014 rokiem była niższa o 4,3 procent. Jednocześnie bank wylicza dług firmy na 30 mld dolarów. Gazprom promuje projekty gazociągów do Chin: Siła Syberii i Siła Syberii 2, a także europejski Nord Stream 2. Należy się zatem spodziewać, że długi spółki będą rosły, bo większa część tych inwestycji spoczywa na niej.

Znaczną część dochodów (2,165 bln rubli) zapewniła sprzedaż surowca do Unii Europejskiej oraz innych państw spoza byłego Związku Sowieckiego. W ujęciu rocznym dochód ze sprzedaży do krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw wzrosła o 24 procent (o 413,353 mld rubli). Z kolei sprzedaż paliwa do państw z byłego ZSRS przyniosła Gazpromowi tylko 429,66 mld rubli (o 4 procent więcej w porównaniu z 2014 rokiem) a na rynku wewnętrznym – 805,615 mld rubli (spadek o 2 procent). Wzrost sprzedaży w Europie wynika z faktu, że Ukraina zrezygnowała z dostaw gazu rosyjskiego i dociera on do niej na mocy umów ze spółkami europejskimi, które na ten cel potrzebuję większego importu z Rosji.

Spadek dochodów z operacji w Rosji jest związany ze spadkiem sprzedaży gazu na rynku rodzimym (spadek o 5 procent; o 12,8 mld m3), a wzrost dochodów w Europie jest pochodną wzrostu dostaw (o 16 procent; o 25 mld m3), oraz wzrostem cen wyrażonych w rublach z powodu spadków jego kursu.

W ubiegłym roku całkowity dochód Gazpromu (z uwzględnieniem przychodów ze sprzedaży ropy, produktów naftowych oraz energii elektrycznej oraz energii cieplnej) wyniósł 6,07 bln rubli (wzrost o 8,65 procent). W porównaniu z 2014 rokiem w 2015 roku koszty operacyjne rosyjskiej spółki wzrosły o 691,833 mld rubli i wyniosły 4,635 bln rubli. Znaczące zwiększenie wydatków Gazpromu jest związane m.in. z wahaniami kursu rubla.

Jak wynika z wyliczeń Agencji Informacji Gazowej (AGI) opartych na danych od europejskich operatorów gazociągów tranzytowych, w kwietniu 2016 roku eksport rosyjskiego gazu do krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) (Europa Zachodnia oraz Turcja) wyniosły 13 mld m3, co oznacza pierwszy spadek (o 3,5 procent) od ostatnich 12 miesięcy. W analogicznych okresach poprzednich lat sprzedaż kształtowała się następująco: w 2014 roku (12,78 mld m3), 2013 roku (12,57 mld m3), 2012 roku (12,1 mld m3).

W tym roku ciepła wiosenna pogoda w Europie przyszła o tydzień wcześniej. W rezultacie Stary Kontynent również o tydzień wcześniej rozpoczął wtłaczanie surowca do swoich podziemnych magazynów co wpłynęło na dynamikę eksportu Gazpromu (wtłaczanie netto rozpoczęło się już 1 kwietnia – przyp. red.). Po pierwszych czterech miesiącach 2016 roku eksport do krajów WNP wyniósł 57,4 mld m3, co oznacza wzrost o 20 procent w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym.

Kurdyjski gaz dla Europy?

(Reuters/Wojciech Jakóbik)

Dyrektor Genel Energy Tony Hayward przekonuje, że bliskie jest osiągnięcie porozumienia w sprawie wspólnego wydobycia gazu ziemnego ze złóż na terytorium Autonomii Kurdyjskiej w Iraku we współpracy z firmami tureckimi. Surowiec od Kurdów miałby zmniejszyć zależność Turcji od gazu z Rosji, z którą Ankara jest obecnie skonfliktowana.

Genel Energy posiada udziały większościowe w złożach Bina Bawi i Miran, z których część chce zbyć na korzyść joint venture z udziałami Turkish Petroleum, firmie TEC. Źródła Reutersa przekonują, że Turcy są zainteresowani całym łańcuchem dostaw, a więc nie tylko złożami, ale infrastruktura przesyłową, która musiałaby powstać na potrzeby dostarczenia gazu do Turcji. Negocjacje miałyby się zakończyć pod koniec roku. Genel planuje w przyszłej dekadzie słać do 20 mld m3 rocznie gazu ze złóż kurdyjskich znajdujących się w Iraku, około 300 kilometrów od granicy z Turcją.

Dostawy gazu kurdyjskiego do Turcji mogłyby docierać także do klientów europejskich po uruchomieniu projektów Korytarza Południowego. Turcja planuje być krajem tranzytowym dla alternatywnych dostaw gazu dla Europy, które pomogą zmniejszyć jej zależność od surowca rosyjskiego. Ankara nie jest chętna do współpracy z Moskwą po tym jak relacje między nimi pogorszyły się i doszło do eskalacji napięcia militarnego.

Eskalacja sporu Rosja-Włochy o gazociągi

(RIA Novosti/RBC/Kommiersant/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Trwa wymiana komunikatów prasowych między Rosjanami, a Włochami. Przedmiotem sporu jest gazociąg Nord Stream 2, a przy okazji używane są różne argumenty.

Kontrolowana przez Gazprom spółka South Stream Transport B.V., która zajmowała się przygotowywaniami do budowy morskiego odcinka gazociągu South Stream wystąpiła do włoskiego Saipem z własnym roszczeniem, domagając się 760 mln euro odszkodowania plus odsetek za rezygnację z budowy gazociągu – poinformował Gazprom w swoim raporcie za 2015 rok.

– 16 lutego 2016 roku South Stream B.V. odpowiedziała na wniosek Saipem S.p.A. o wszczęciu postępowania przed arbitrażem, w którym odrzucił wszystkie stawiane przez Saipem S.p.A żądania i poinformował o wystąpieniu z podobnym pozwem. W odpowiedzi z dnia 8 kwietnia 2016 roku na niego Saipem S.p.A poinformowała o braku podstaw dla wniesionego przeciwko niej pozwu – stwierdza Gazprom. Na chwilę obecną skład trybunału został określony. Zarówno strony jak i sam trybunał uzgodniły harmonogram postępowania.

Jak informował 1 lutego BiznesAlert.pl, 31 stycznia 2016 roku Saipem przekazał sprawę do Międzynarodowej Izby Handlowej w Paryżu, domagając się 759 mln euro odszkodowania za rezygnację przez Gazprom z projektu South Stream. W marcu 2014 roku podpisał on z konsorcjum South Stream Transport kontrakt na budowę podmorskiego odcinka gazociągu, który miał się ciągnąć z wybrzeży Rosji do Bułgarii i zapewnić eksport do 63 mld m3 gazu ziemnego rocznie. Budowa została zablokowana przez Komisję Europejską, która uznała projekt za niezgodny z prawem unijnym.

W grudniu 2014 roku prezydent Władimir Putin ogłosił anulowanie projektu. Miał nadzieję zastąpić go gazociągiem do Turcji o nazwie Turkish Stream. Te wysiłki zostały jednak przekreślone, m.in. przez rosnące napięcie w relacjach Ankary z Moskwą. Saipem początkowo liczył na kontrakt przy nowym projekcie, ale wraz z jego porażką, zdecydował się na drogę sądową.

Ze względu na utratę kontraktu na South Stream firma musiała zwolnić ponad 9 tysięcy pracowników. Państwowe ENI zbywa jej kolejne akcje, a rentowność spółki jest niekorzystna. Mimo to Włosi mogą jeszcze uzyskać zarobek ze współpracy z Gazpromem. Trwają spekulacje na temat ich udziału w budowę trzeciej i czwartej nitki Nord Stream 2, o ile projekt rozbudowy magistrali bałtyckiej nie podzieli losu South Stream w konsekwencji decyzji Komisji Europejskiej, która ma ocenić jego zgodność z prawem.

Co ciekawe, jak wynika z opublikowanego w tym roku  prospektu dotyczącego nowej emisji euroobligacji Gazpromu rosyjski monopolista wyrażał zaniepokojenie możliwością pojawienia się pozwów związanych z rezygnacją z projektu South Stream.

Roszczenia wzajemne South Stream B.V. mogą być także sposobem na wywarcie nacisku na Włochów, którzy dalej nie chcą się przekonać do projektu Nord Stream 2, chociaż Saipem mógłby liczyć na miliardowe kontrakty przy położeniu gazociągu. Mimo to, Rzym pozostaje krytyczny wobec inwestycji, która zagraża solidarności energetycznej w Europie.

Zdaniem premiera Włoch Matteo Renziego nie jest możliwa realizacja projekt gazociągu Nord Stream 2, ponieważ zakłada on dostawy rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej z pominięciem Ukrainy.

Renzi przypomniał, że ,,w swoim czasie zrezygnowano z realizacji projektu South Stream właśnie dlatego, że miał wyłączyć Ukrainę z dostaw gazu do Europy”. – Wobec tego w jaki sposób mamy zgodzić się na Nord Stream 2? – pytał Renzi podczas szczytu G5 w Hanowerze.

Włosi stali się jednymi z najgłośniejszych krytyków projektu Nord Stream 2, czyli rozbudowy bałtyckiej magistrali z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Ocenili, że współpraca Niemiec przy projekcie to egoizm, a zgoda na projekt byłaby niekonsekwencją, bo podobny, południowy projekt, który miał budować włoski Saipem – gazociąg South Stream – zablokowała Komisja Europejska.

Wypowiedź Renziego cytowana przez włoskie media świadczyłaby o tym, że Rzym nie przekonał się do projektu forsowanego przez Moskwę i Berlin. Być może czeka na lepszą ofertę.

Antyamerykanizm napędza sprzeciw wobec TTIP w Europie

(Financial Times/Wojciech Jakóbik)

Jak podaje gazeta Financial Times, po aferze Snowdena i wzroście obaw o dominację amerykańskich służb specjalnych w sieci, niemieckie społeczeństwo obawia się skutków Transatlantyckiego Porozumienia Handlowo-Inwestycyjnego.

Zbiegły do Rosji Edward Snowden wykradł dane amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), z których wynika, że ta służba prowadziła inwigilację w Europie. Chociaż Snowden współpracował z Rosjanami, jego rewelacje zadziałały na niemieckie społeczeństwo. W zeszłym roku w Berlinie odbył się protest przeciwko TTIP z udziałem około 250 tysięcy ludzi. W zeszłym tygodniu w Hanowerze protestowało 25 tysięcy obywateli, którzy domagali się wycofania wsparcia kanclerz Angeli Merkel dla Porozumienia.

Z sondażu Fundacji Bertelsmanna wynika, że poparcie dla TTIP w Niemczech spadło z 55 procent w 2014 do 17 procent w 2015 roku. To najniższy poziom w całej Europie. To paradoks – jak podkreśla Financial Times – bo Niemcy to największy eksporter w Europie i potencjalnie największy beneficjent układu o wolnym handlu z USA. Dziennik pisze o narastającym antyamerykanizmie w Niemczech. Niemcy boją się inwigilacji na Facebooku i w serwisie Google.

Mimo to kanclerz Angela Merkel wraz z prezydentem USA Barackiem Obamą opowiedzieli się za jak najszybszymi negocjacjami Komisji Europejskiej i Waszyngtonu w sprawie TTIP.

Poparcie dla TTIP w Europie według Pew Research Center wynosi obecnie 39 procent w Niemczech, 39 procent w Austrii, 50 procent we Francji, 58 procent we Włoszech, 63 procent w Hiszpanii, 65 procent w Wielkiej Brytanii, 73 procent w Polsce, 75 procent w Rumunii i 79 procent na Litwie. W przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, kraje Europy Środkowo-Wschodniej oraz państwa bałtyckie liczą na to, że TTIP pozwoli im zmniejszyć zależność od Rosji. W układzie jest uwzględniony cały rozdział poświęcony współpracy energetycznej z USA. Nowa Europa liczy na amerykańskie węglowodory.

Wiecej w przegladzie informacji BiznesAlert.pl

Leave a Reply

Trending

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading