Chiny mogą straszyć ale nie rzucą na razie wyzwania Stanom Zjednoczonym
Chiny mogą straszyć ale nie rzucą na razie wyzwania Stanom Zjednoczonym

Nie wolno oddawać polityki zagranicznej bajkopisarzom. Formatowanie rzeczywistości do kilku zasad z XIX w. zubaża percepcję analityków i skazuje ich na dogmatyzm. Realista nie może być dogmatykiem. Przyziemne podejście do współpracy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej daje szanse na sukces Polski i jej sojuszników.

Zwolennicy zwrotu w kierunku Chin, tworzenia Eurazji, która zajmie miejsce porządku transatlantyckiego, to mitomani, idealiści przyjmujący sposób myślenia wrogich ośrodków intelektualnych. Aleksander Dugin wyraził się jasno: „W porządku eurazjatyckim nie ma miejsca dla Polski”. To stwierdzenie należy jednak odwrócić. Z punktu widzenia racji stanu w Polsce nie ma miejsca dla eurazjatyzmu.

Polskie amory z eurazjatyzmem to nie realizm, lecz recydywa słowianofilów, romantyków z XIX w. Powinna pozostać w podręcznikach historii jako smutna lekcja o tym, jak pod płaszczem realizmu można postulować skrajnie nieracjonalną politykę.

Obserwatorzy czy kreatorzy?

Problemy bloku transatlantyckiego i słuszne pytania o przyszłość Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego rodzą pokusę eksperymentów intelektualnych, której nie powstrzymuje zagrożenie rosyjskie. Aneksja Krymu kolejny raz przypomniała, że państwa pragnące realizować swój interes będą sięgały po wszelkie dostępne narzędzia dla realizacji swojego celu.

Siła występująca przeciwko prawu sankcjonuje bezprawie. Mówił o tym prezydent Andrzej Duda w ONZ. Ta siła może być nazywana prawami geopolityki, prawem państw do realizacji ich interesów lub wschodzeniem nowych mocarstw. Polska nie ma problemu z wyborem: działać w obronie siły prawa czy poddać się prawu siły? Bronić porządku prawa międzynarodowego czy uznać go za niebyły?

Niektórzy zwolennicy eurazjatyzmu stawiają tezę, że prawo międzynarodowe nic nie znaczy. Są skrajnymi deterministami, uznając, że Polska jako mały kraj może jedynie obserwować zmiany w otoczeniu międzynarodowym i dostosować się do nich z pożytkiem dla siebie. Takie „geopolityczne” spojrzenie każe jej podporządkować się hegemonowi i w pokorze przyjmować jego politykę jako swoją.

Determinista wierzy w sprawy nieuniknione: we wzrost Chin, w upadek Stanów Zjednoczonych, niezbędność Rosji w rozstrzyganiu przyszłości Europy. Woluntarysta wykorzystuje dostępne narzędzia do kreowania rzeczywistości. Na tym polega aktywna polityka zagraniczna.

Narzędzia racji stanu

Ustawianie polityki zagranicznej państwa należącego do UE i NATO w opozycji do nich, oparte na wierze w nadchodzący wiek Chin, to podejście nierealistyczne. Wiara w nieuchronność wzrostu Państwa Środka to dogmatyzm. Nie można zakładać, że temu państwu zależy na czymś więcej niż zyskach z inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej. Plan jednego pasa i jednego szlaku (ekonomicznej strefy wzdłuż Jedwabnego Szlaku – red.) ma rzekomo uniezależnić Chiny od instytucji porządku międzynarodowego, dając im wolną rękę w polityce zagranicznej, która dzięki temu stanie się bardziej asertywna. Wtedy Pekin ma rzucić wyzwanie Waszyngtonowi. Czy Polska powinna szukać swojej roli w realizacji tego planu?

Determinista oceni, że nasz kraj nie może mieć wpływu na koncert mocarstw i powinien przyssać się do jednego z nich, by budować siłę państwa do momentu, w którym będzie mogło wyjść z roli wasala. Hurraoptymista uzna, że pomocne w tym okażą się Chiny. Woluntarysta odrzuci te nadzieje i każe ponownie odwołać się do filarów porządku międzynarodowego, w którym Polska od prawie trzech dekad może się rozwijać, czyli do UE i NATO. Odpowiedź deterministy to zgoda na prawo silniejszego. Odpowiedź woluntarysty to walka o przywrócenie siły prawa, o czym mówił w Nowym Jorku nasz prezydent.

Zarówno determinista, jak i realista będą mieli podobny zestaw narzędzi do realizacji polskiej racji stanu. Polityka zagraniczna państwa, NATO, UE, Grupa Wyszehradzka i inne struktury ponadnarodowe. Eurazjatycki determinista na wstępie odrzuci co najmniej dwa z nich, czyli NATO i UE, nie tłumacząc jednak, dlaczego nie rezygnuje z idei bloku państw Europy Środkowo-Wschodniej. Przecież to koncepcja niezgodna z teoriami geopolityków. Według nich słabe państwa mogą jedynie zabiegać o wsparcie mocarstw. To woluntaryści wierzą w siłę sprawczą mniejszych państw, takich jak Polska i inne państwa regionu. To one mogą animować współpracę Europy Środkowo-Wschodniej.

Wojna USA z Chinami nie jest pewnikiem. Zagrożenie rosyjskie może sprawić, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej będą bardziej skłonne współpracować ze sobą. Warto przypomnieć zasadę równoważenia wpływów rosyjskich na Starym Kontynencie poprzez obecność wojskową USA i wzmacnianie sojuszników NATO. Przykładem takiej postawy jest krytyka aneksji Krymu.

To fundamentalna zasada, która pozwala Chinom krytykować separatystyczny Tajwan. Według tej zasady siłą dławią one ruchy odśrodkowe: sektę Falun Gong, chrześcijan, Ujgurów i Tybetańczyków. Ciekawym przykładem mimowolnej współpracy Pekinu z Waszyngtononem na rzecz osłabienia wpływów rosyjskich na Ukrainie jest zaangażowanie amerykańsko-japońskiego Westinghouse w wypieranie z sektora jądrowego Rosatomu i TVEL‑u z Rosji oraz wsparcie Chin dla modernizacji sektora węglowego.

Wkomponować Chiny

Utrzymanie przez Polskę zaangażowania w relacje transatlantyckie może służyć jako narzędzie balansowania wpływów potężnych Chin w Europie Środkowo-Wschodniej. Państwo Środka może odegrać stabilizującą rolę w regionie, wspierając rozwój infrastruktury drogowej i energetycznej w krajach V4.

Będzie to jednak możliwe tylko w zgodzie z NATO i Unią Europejską, bytami warunkującymi współpracę V4. To one są areną targów z udziałem sojuszu państw regionu o większe zaangażowanie wojskowe USA na wschodniej flance, o wsparcie działań na rzecz neutralizacji narzędzi A2/AD, które rozwija Rosja, a także o integrację rynków gazu, pozwalającą złamać dominację Gazpromu. Są one pasem transmisyjnym interesów słabszych państw w relacjach z silniejszymi.

Waszyngton ma do zaoferowania LNG, które będzie stanowiło główną konkurencję dla dostaw z Rosji. Komisja Europejska oferuje parasol regulacji antymonopolowych, emanacją tego jest śledztwo przeciwko Gazpromowi w sprawie nadużyć w Europie Środkowo-Wschodniej.

W ten obrazek można wkomponować Chiny, z zastrzeżeniem oczekiwania konkretnego wkładu i konstruktywnej postawy, przy ograniczeniach wynikających z obaw wspólnoty transatlantyckiej o agresywne działania Chin w cyberprzestrzeni, przestrzeni wywiadowczej i agresywnej retoryce na temat Morza Południowochińskiego. Chińczycy mogą wesprzeć kapitałem inwestycje w polskiej energetyce i infrastrukturze. Teoretycznie jest miejsce na udaną współpracę Polski i Chin, ale bez szkodliwych miraży o „nowym sojuszu geopolitycznym”.

Próby włączenia Polski do wspólnoty eurazjatyckiej nie spotykały się w przeszłości z przychylnym przyjęciem w naszym kraju. Inwazja bolszewicka w 1920 r. (nieudana) i okres podległości wobec Związku Sowieckiego wskutek jego udanej inwazji na Europę Środkowo-Wschodnią to czas walki Polaków o podmiotowość. Dopiero kiedy Polacy wzięli los w swoje ręce i odrzucili determinizm, zdołali powrócić na arenę międzynarodową jako niezależny podmiot polityczny. Dokonania pokolenia Kolumbów i Solidarności były przejawem woluntaryzmu w polskiej myśli politycznej. Dały nam one ponownie własne państwo. Nie po to, aby kupczyć nią za przychylność wyimaginowanego protektora.

Źródło: Gazeta Polska

Leave a Reply

Trending

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading