Polsko-niemiecka derusyfikacja rozstrzygnie o cenach na stacjach

Polsko-niemiecka derusyfikacja rozstrzygnie o cenach na stacjach

– Jeżeli dostawy ropy z Polski do niemieckiej Rafinerii Schwedt faktycznie ruszą przed końcem stycznia, może dojść do derusyfikacji tego obiektu z pomocą Orlenu lub bez niego. Od tego rozstrzygnięcia może zależeć cena paliw na stacjach w obliczu embargo na produkty naftowe Rosji wchodzącego w życie w lutym 2023 roku – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Czy Rosnieft zostanie wyrzucony z Rafinerii Schwedt?

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa powiedziała na konferencji prasowej z drugiego stycznia, że Niemcy zamierzają pozbawić Rosnieft Deutschland 54 procent udziałów Rafinerii Schwedt (PCK). Dobry gest Niemiec, czyli wyzbycie się udziałów Rosnieftu – rosyjskiej firmy, to był warunek dalszych rozmów, to się stało – powiedziała minister klimatu odmawiając szczegółów na temat ewentualnego zaangażowania PKN Orlen. – Nie mówimy, że to koniecznie musi być Orlen. Tutaj mówimy w ogóle o rozmowach biznesowych, więc to byśmy pozostawili owiane tajemnicą. Liczymy, że takie porozumienie będzie – podkreśliła w styczniu. Derusyfikacja PCK była warunkiem rozpoczęcia dostaw ropy nierosyjskiej do Schwedt przez naftoport w Gdańsku. Te według deklaracji władz Brandenburgii mają ruszyć do końca stycznia, co sugerowałoby porozumienie w sprawie Schwedt na dniach. Może ono mieć kluczowe znaczenie wobec nadchodzącego embargo G7 i Unii Europejskiej na produkty naftowe z Rosji. Wówczas będzie liczyła się już nie tylko podaż ropy na rynku, ale także produktów rafineryjnych, tymczasem moce rafinerii na świecie spadły przez pandemię koronawirusa oraz wizję rychłej transformacji energetycznej w sektorze transportowym przed atakiem Rosji na Ukrainę z lutego 2022 roku, który znów zwiększył popyt. Europejczycy ścigają się w zakupach paliw na czele z olejem napędowym, by zgromadzić zapasy przed embargo w lutym i wobec wielkiej niewiadomej odnośnie do zapotrzebowania w Chinach. Jeżeli gospodarka chińska ruszy z kopyta po zniesieniu ograniczeń pandemicznych, a sankcje na produkty naftowe wejdą efektywnie w życie w lutym 2023 roku, ceny znów mogą znacznie wzrosnąć przez presję popytową. Co z tego, że na rynku będzie ropa spoza Rosji, jeżeli moce przerobowe rafinerii nie wzrosną poza fizyczne możliwości zakładów w regionie? Podaż ze Schwedt i innych zakładów będzie zależała od efektywności dywersyfikacji dostaw. Ten efekt może zostać jednak złagodzony przez recesje i destrukcję popytu. Tak czy inaczej rynek na produkty naftowe z Rosji będzie się kurczył, a każda rafineria: Schwedt i Leuna w Niemczech, a także Gdańska i Płock w Polsce, będą miały znaczenie dla notowań na stacjach paliw w naszych krajach. Póki co jednak według danych Refinitiv Eikon dla Politico, zapotrzebowanie na diesla sięgnęło rekordowych 8,2 mln ton w grudniu 2022 roku z tego 3,51 mln ton z Rosji. Europejczycy importują na zapas przed embargo. Niemcy sprowadziły z Rosji 640 tysięcy ton diesla z Rosji w grudniu 2022 roku i są największym jego importerem na kontynencie. To najwięcej od maja 2020 roku.

Czy Polska i Niemcy porzucą ropę z Rosji?

Podaż zależy także od losu deklaracji Polski i Niemiec o porzuceniu ropy z Rosji z końcem 2022 roku. Wiadomo, że oba kraje podtrzymują te deklaracje, ale nie ma jeszcze sankcji, które wprowadzałyby je w życie. – Przepustowość w rafinerii jest, gotowość rafinerii jest, tylko kwestia dalszych szczegółów i oczywiście sankcji, bo one też będą wpływały na dalsze porozumienia – uzupełniła Anna Moskwa na cytowanej wyżej konferencji prasowej. BiznesAlert.pl jako pierwszy informował, że Berlin i Warszawa zabiegają o sankcje na dostawy ropy przez Ropociąg Przyjaźń. Według naszych informacji trwają przygotowania do wdrożenia tych przepisów i wciąż jest szansa, że wejdą w życie na początku 2023 roku po to, by dać alibi firmom jak PKN Orlen czy jego odpowiedniki działające w Niemczech, by zerwać umowy z Rosjanami bez płacenia kar. Niemcy deklarują w mediach, że porzuciły ropę rosyjską z końcem 2022 roku, ale nie ma informacji o zerwaniu jakiejkolwiek umowy tamtejszych firm z dostawcami z Rosji. Brak dostaw rosyjskich może obecnie wynikać w Polsce i Niemczech z planowanej przerwy technicznej pracy Ropociągu Przyjaźń, która ma się skończyć 16 stycznia, ale już teraz trwają spekulacje, czy będzie jak z remontem Nord Stream 1 w wakacje 2022 roku, który nigdy się nie skończył, a kurek raz zakręcony taki pozostał aż do sabotażu we wrześniu 2022 roku, windując ceny gazu do rekordowego poziomu.

Czy sankcje naftowe Zachodu działają?

Skok cen ropy w górę przydałby się Rosjanom w pierwszym kwartale 2023 roku, bo oddziaływanie inwazji na Ukrainie na cenę Brent zostało zniwelowane przez wizję recesji (kosztuje około 80 dolarów) a Rosjanie muszą przez sankcje sprzedawać mieszankę Urals jeszcze taniej. Jest notowana za około 50 dolarów, a w niektórych przypadkach trafia do klientów z rabatem ustanawiającym cenę w wysokości nawet 30 dolarów. Wyższe ceny mogłyby zwiększyć popyt, zwiększyć koszty uniezależnienia Zachodu od ropy i produktów naftowych z Rosji, zreperować budżet rosyjski zagrożony rekordowym deficytem i zachęcić część Europejczyków do dalszych zakupów u Rosjan. Póki co Kreml musi ograniczać wydobycie ropy przez to, że nie ma realnej alternatywy do rynku europejskiego. Z tego względu resort finansów przyznaje, że w 2023 roku będzie trudniej uzupełnić Fundusz Bogactwa Narodowego gromadzący środki ze sprzedaży węglowodorów. Socvombank szacuje, że deficyt w tym roku sięgnie 3,4 bln rubli, które będzie należało pokryć z wspomnianego funduszu szacowanego na 180 mld dolarów. To oznacza, że sankcje zachodnie działają, ale ich oddziaływanie na Rosję jest rozłożone w czasie. Amerykanie kalkulują, że ceny ropy mogłyby sięgnąć nawet 150 dolarów, gdyby nie wprowadzenie ceny maksymalnej baryłki przez G7, Australię i Unię Europejską od piątego grudnia 2022 roku. Fakt, że Rosjanie sprzedają ropę poniżej limitu 60 dolarów może oznaczać, że obawiają się sankcji albo wynikać z warunków rynkowych, bo Urals jest notowany niżej. W lutym ma dojść do pierwszej rewizji ceny maksymalnej, która ma następować cyklicznie co dwa miesiące do poziomu pięciu procent poniżej wartości rynkowej, a zatem obecnie powinna spaść do około 47-48 dolarów. Następne uderzenie z pomocą embargo na dostawy paliw rosyjskich nastąpi piątego lutego 2023 roku, do kiedy powinno nastąpić rozstrzygnięcie w sprawie Schwedt a także kierunków dostaw ropy oraz produktów naftowych do rafinerii w Polsce oraz Niemczech tak, aby mogły wejść w życie sankcje na północną nitkę Ropociągu Przyjaźń. Odpowiednia synchronizacja działań na Zachodzie powinna uchronić region przed szokiem, który miałby także znaczenie dla dalszego losu obrony Ukrainy, która potrzebuje oleju napędowego do skutecznego prowadzenia kontrofensywy a także walki z blackoutami wywołanymi atakami rakietowymi Rosji, bo generatory dostarczane z Zachodu są napędzane paliwem. Dlatego też Zachód liczy na to, że zróżnicowane embargo na produkty naftowe z podziałem na paliwo premium i normalne zmusi Rosjan do podporządkowania się. Musieli obniżyć wydobycie ropy przez sankcje, bo nie posiadają odpowiednich zbiorników i podobnie będzie z paliwem. Takie rozwiązanie ułatwi także poszukiwania alternatywy przez sektor prywatny w Europie. Warto cały czas monitorować temat importu ropy z Kazachstanu przez Ropociąg Przyjaźń w Rosji. Wszelkie próby dostaw surowca rosyjskiego pod fałszywą flagą, na przykład poprzez mieszanie kazachskiej KEBCO z podobną, rosyjską REBCO, spotkają się z sankcjami drugiego rzędu, a ewentualne doniesienia o takich próbach będą uderzać w wizerunek podmiotów z Zachodu angażujących się w ten proceder.

Kiedy nastąpi rozstrzygnięcie w sprawie derusyfikacji Rafinerii Schwedt i sankcji na północną Przyjaźń?

Jeszcze w styczniu możemy poznać oficjalne informacje na temat derusyfikacji Rafinerii Schwedt, ewentualnego wejścia tam PKN Orlen, a także opóźnionej rezygnacji z ropy rosyjskiej w Polsce oraz Niemczech poprzez zastosowanie sankcji wobec północnej nitki Ropociągu Przyjaźń. Rozstrzygnięcia w tej sprawie będą miały fundamentalne znaczenie dla współpracy polsko-niemieckiej, sankcji zachodnich wobec Rosji, losów inwazji rosyjskiej na Ukrainie oraz cen paliw na stacjach.

Sankcje na dostawy ropy przez Ropociąg Przyjaźń do Polski i Niemiec mogą wprowadzić się same | Sankcje zachodnie mogą pozbawić Rosję połowę przychodów ze sprzedaży ropy i gazu

Sankcje na dostawy ropy przez Ropociąg Przyjaźń do Polski i Niemiec mogą wprowadzić się same | Sankcje zachodnie mogą pozbawić Rosję połowę przychodów ze sprzedaży ropy i gazu

:Ministerstwo klimatu i środowiska nie podaje nowych informacji na temat rozmów Polski i Niemiec o sankcjach na dostawy ropy z Rosji przez północną nitkę Ropociągu Przyjaźń do tych, krajów a tymczasem zbliża się cezura, w której wprowadzą się same, albo raczej za sprawą Władimira Putina.

:Financial Times przewiduje, że sankcje zachodnie przeciwko Rosji za inwazję na Ukrainie uderzą mocniej w 2023 roku. Mogą pozbawić Rosjan prawie połowy przychodów ze sprzedaży ropy i gazu.

Czytaj dalej„Sankcje na dostawy ropy przez Ropociąg Przyjaźń do Polski i Niemiec mogą wprowadzić się same | Sankcje zachodnie mogą pozbawić Rosję połowę przychodów ze sprzedaży ropy i gazu”

Ukraińcy liczą na obronę atomu przez inspektorów przez groźbę ataku z Białorusi | Europejczycy importują diesla na potęgę przed embargo

Ukraińcy liczą na obronę atomu przez inspektorów przez groźbę ataku z Białorusi | Europejczycy importują diesla na potęgę przed embargo

:Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ma rozmieścić inspektorów we wszystkich elektrowniach jądrowych na Ukrainie po licznych incydentach na Zaporożu.

:Stary Kontynent importuje rekordowe ilości oleju napędowego, w dużej mierze z Rosji, szykując się na embargo wobec produktów naftowych tego kierunku, a Rystad Energy wróży niedobór sięgający pół miliona ton.

Ukraińcy liczą na obronę atomu przez inspektorów przez groźbę ataku z Białorusi

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ma rozmieścić inspektorów we wszystkich elektrowniach jądrowych na Ukrainie po licznych incydentach na Zaporożu.

Zaporoska Elektrownia Jądrowa jest nadal okupowana przez Rosjan, którzy dokonali inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Pozostałe cztery działające elektrownie jądrowe znajdują się pod kontrolą Ukrainy.

Ukraińcy liczą na to, że obecność inspektorów zniechęci Rosjan do bombardowania Zaporoża, do którego doszło już kilkukrotnie. Obawiają się przy tym nowego ataku z terytorium Białorusi, który mógłby zagrozić Elektrowni Równe. Należy jednak zaznaczyć, że ataki na elektrownię zaporoską trwały pomimo obecności inspektorów MAEA jesienią 2022 roku.

Szef MAEA Rafael Grossi ma odwiedzić Kijów 19 stycznia. Rozmawiał już z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Moskwie, ale wciąż nie uzyskał deklaracji w sprawie demilitaryzacji Zaporoża. Załoga tego obiektu pracuje pod nadzorem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Ukraińcy ostrzegają o przypadkach nadużyć i tajemniczych zgonów. Pracownicy ukraińskiego Energoatomu są zmuszani do przejścia do Rosatomu.

Wall Street Journal/Wojciech Jakóbik

Europejczycy importują diesla na potęgę przed embargo

Stary Kontynent importuje rekordowe ilości oleju napędowego, w dużej mierze z Rosji, szykując się na embargo wobec produktów naftowych tego kierunku, a Rystad Energy wróży niedobór sięgający pół miliona ton.

Według danych Refinitiv Eikon dla Politico, zapotrzebowanie na diesla sięgnęło rekordowych 8,2 mln ton w grudniu 2022 roku z tego 3,51 mln ton z Rosji. Europejczycy importują na zapas przed embargo. Niemcy sprowadziły z Rosji 640 tysięcy ton diesla z Rosji w grudniu 2022 roku i są największym jego importerem na kontynencie. To najwięcej od maja 2020 roku.

Piątego lutego wchodzi w życie embargo na dostawy morskie i cena maksymalna G7, Australii i Unii Europejskiej produktów naftowych z Rosji, w tym paliwo diesla. Politico sugeruje za Rystad Energy, że najważniejsze alternatywne źródła dostaw to Kuwejt i Arabia Saudyjska. Warto nadmienić, że Polska rozpoczęła dostawy paliwa z Arabii Saudyjskiej przez naftoport w Gdańsku po inwazji Rosji na Ukrainie. Rystad przewiduje jednak niedobór na rynku europejskim sięgający pół miliona ton.

Politico/Wojciech Jakóbik

Polsko-niemiecka derusyfikacja rozstrzygnie o cenach na stacjach

Polsko-niemiecka derusyfikacja rozstrzygnie o cenach na stacjach

– Jeżeli dostawy ropy z Polski do niemieckiej Rafinerii Schwedt faktycznie ruszą przed końcem stycznia, może dojść do derusyfikacji tego obiektu z pomocą Orlenu lub bez niego. Od tego rozstrzygnięcia może zależeć cena paliw na stacjach w obliczu embargo na produkty naftowe Rosji wchodzącego w życie w lutym 2023 roku – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Czy Rosnieft zostanie wyrzucony z Rafinerii Schwedt?

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa powiedziała na konferencji prasowej z drugiego stycznia, że Niemcy zamierzają pozbawić Rosnieft Deutschland 54 procent udziałów Rafinerii Schwedt (PCK). Dobry gest Niemiec, czyli wyzbycie się udziałów Rosnieftu – rosyjskiej firmy, to był warunek dalszych rozmów, to się stało – powiedziała minister klimatu odmawiając szczegółów na temat ewentualnego zaangażowania PKN Orlen. – Nie mówimy, że to koniecznie musi być Orlen. Tutaj mówimy w ogóle o rozmowach biznesowych, więc to byśmy pozostawili owiane tajemnicą. Liczymy, że takie porozumienie będzie – podkreśliła w styczniu. Derusyfikacja PCK była warunkiem rozpoczęcia dostaw ropy nierosyjskiej do Schwedt przez naftoport w Gdańsku. Te według deklaracji władz Brandenburgii mają ruszyć do końca stycznia, co sugerowałoby porozumienie w sprawie Schwedt na dniach. Może ono mieć kluczowe znaczenie wobec nadchodzącego embargo G7 i Unii Europejskiej na produkty naftowe z Rosji. Wówczas będzie liczyła się już nie tylko podaż ropy na rynku, ale także produktów rafineryjnych, tymczasem moce rafinerii na świecie spadły przez pandemię koronawirusa oraz wizję rychłej transformacji energetycznej w sektorze transportowym przed atakiem Rosji na Ukrainę z lutego 2022 roku, który znów zwiększył popyt. Europejczycy ścigają się w zakupach paliw na czele z olejem napędowym, by zgromadzić zapasy przed embargo w lutym i wobec wielkiej niewiadomej odnośnie do zapotrzebowania w Chinach. Jeżeli gospodarka chińska ruszy z kopyta po zniesieniu ograniczeń pandemicznych, a sankcje na produkty naftowe wejdą efektywnie w życie w lutym 2023 roku, ceny znów mogą znacznie wzrosnąć przez presję popytową. Co z tego, że na rynku będzie ropa spoza Rosji, jeżeli moce przerobowe rafinerii nie wzrosną poza fizyczne możliwości zakładów w regionie? Podaż ze Schwedt i innych zakładów będzie zależała od efektywności dywersyfikacji dostaw. Ten efekt może zostać jednak złagodzony przez recesje i destrukcję popytu. Tak czy inaczej rynek na produkty naftowe z Rosji będzie się kurczył, a każda rafineria: Schwedt i Leuna w Niemczech, a także Gdańska i Płock w Polsce, będą miały znaczenie dla notowań na stacjach paliw w naszych krajach. Póki co jednak według danych Refinitiv Eikon dla Politico, zapotrzebowanie na diesla sięgnęło rekordowych 8,2 mln ton w grudniu 2022 roku z tego 3,51 mln ton z Rosji. Europejczycy importują na zapas przed embargo. Niemcy sprowadziły z Rosji 640 tysięcy ton diesla z Rosji w grudniu 2022 roku i są największym jego importerem na kontynencie. To najwięcej od maja 2020 roku.

Czy Polska i Niemcy porzucą ropę z Rosji?

Podaż zależy także od losu deklaracji Polski i Niemiec o porzuceniu ropy z Rosji z końcem 2022 roku. Wiadomo, że oba kraje podtrzymują te deklaracje, ale nie ma jeszcze sankcji, które wprowadzałyby je w życie. – Przepustowość w rafinerii jest, gotowość rafinerii jest, tylko kwestia dalszych szczegółów i oczywiście sankcji, bo one też będą wpływały na dalsze porozumienia – uzupełniła Anna Moskwa na cytowanej wyżej konferencji prasowej. BiznesAlert.pl jako pierwszy informował, że Berlin i Warszawa zabiegają o sankcje na dostawy ropy przez Ropociąg Przyjaźń. Według naszych informacji trwają przygotowania do wdrożenia tych przepisów i wciąż jest szansa, że wejdą w życie na początku 2023 roku po to, by dać alibi firmom jak PKN Orlen czy jego odpowiedniki działające w Niemczech, by zerwać umowy z Rosjanami bez płacenia kar. Niemcy deklarują w mediach, że porzuciły ropę rosyjską z końcem 2022 roku, ale nie ma informacji o zerwaniu jakiejkolwiek umowy tamtejszych firm z dostawcami z Rosji. Brak dostaw rosyjskich może obecnie wynikać w Polsce i Niemczech z planowanej przerwy technicznej pracy Ropociągu Przyjaźń, która ma się skończyć 16 stycznia, ale już teraz trwają spekulacje, czy będzie jak z remontem Nord Stream 1 w wakacje 2022 roku, który nigdy się nie skończył, a kurek raz zakręcony taki pozostał aż do sabotażu we wrześniu 2022 roku, windując ceny gazu do rekordowego poziomu.

Czy sankcje naftowe Zachodu działają?

Skok cen ropy w górę przydałby się Rosjanom w pierwszym kwartale 2023 roku, bo oddziaływanie inwazji na Ukrainie na cenę Brent zostało zniwelowane przez wizję recesji (kosztuje około 80 dolarów) a Rosjanie muszą przez sankcje sprzedawać mieszankę Urals jeszcze taniej. Jest notowana za około 50 dolarów, a w niektórych przypadkach trafia do klientów z rabatem ustanawiającym cenę w wysokości nawet 30 dolarów. Wyższe ceny mogłyby zwiększyć popyt, zwiększyć koszty uniezależnienia Zachodu od ropy i produktów naftowych z Rosji, zreperować budżet rosyjski zagrożony rekordowym deficytem i zachęcić część Europejczyków do dalszych zakupów u Rosjan. Póki co Kreml musi ograniczać wydobycie ropy przez to, że nie ma realnej alternatywy do rynku europejskiego. Z tego względu resort finansów przyznaje, że w 2023 roku będzie trudniej uzupełnić Fundusz Bogactwa Narodowego gromadzący środki ze sprzedaży węglowodorów. Socvombank szacuje, że deficyt w tym roku sięgnie 3,4 bln rubli, które będzie należało pokryć z wspomnianego funduszu szacowanego na 180 mld dolarów. To oznacza, że sankcje zachodnie działają, ale ich oddziaływanie na Rosję jest rozłożone w czasie. Amerykanie kalkulują, że ceny ropy mogłyby sięgnąć nawet 150 dolarów, gdyby nie wprowadzenie ceny maksymalnej baryłki przez G7, Australię i Unię Europejską od piątego grudnia 2022 roku. Fakt, że Rosjanie sprzedają ropę poniżej limitu 60 dolarów może oznaczać, że obawiają się sankcji albo wynikać z warunków rynkowych, bo Urals jest notowany niżej. W lutym ma dojść do pierwszej rewizji ceny maksymalnej, która ma następować cyklicznie co dwa miesiące do poziomu pięciu procent poniżej wartości rynkowej, a zatem obecnie powinna spaść do około 47-48 dolarów. Następne uderzenie z pomocą embargo na dostawy paliw rosyjskich nastąpi piątego lutego 2023 roku, do kiedy powinno nastąpić rozstrzygnięcie w sprawie Schwedt a także kierunków dostaw ropy oraz produktów naftowych do rafinerii w Polsce oraz Niemczech tak, aby mogły wejść w życie sankcje na północną nitkę Ropociągu Przyjaźń. Odpowiednia synchronizacja działań na Zachodzie powinna uchronić region przed szokiem, który miałby także znaczenie dla dalszego losu obrony Ukrainy, która potrzebuje oleju napędowego do skutecznego prowadzenia kontrofensywy a także walki z blackoutami wywołanymi atakami rakietowymi Rosji, bo generatory dostarczane z Zachodu są napędzane paliwem. Dlatego też Zachód liczy na to, że zróżnicowane embargo na produkty naftowe z podziałem na paliwo premium i normalne zmusi Rosjan do podporządkowania się. Musieli obniżyć wydobycie ropy przez sankcje, bo nie posiadają odpowiednich zbiorników i podobnie będzie z paliwem. Takie rozwiązanie ułatwi także poszukiwania alternatywy przez sektor prywatny w Europie. Warto cały czas monitorować temat importu ropy z Kazachstanu przez Ropociąg Przyjaźń w Rosji. Wszelkie próby dostaw surowca rosyjskiego pod fałszywą flagą, na przykład poprzez mieszanie kazachskiej KEBCO z podobną, rosyjską REBCO, spotkają się z sankcjami drugiego rzędu, a ewentualne doniesienia o takich próbach będą uderzać w wizerunek podmiotów z Zachodu angażujących się w ten proceder.

Kiedy nastąpi rozstrzygnięcie w sprawie derusyfikacji Rafinerii Schwedt i sankcji na północną Przyjaźń?

Jeszcze w styczniu możemy poznać oficjalne informacje na temat derusyfikacji Rafinerii Schwedt, ewentualnego wejścia tam PKN Orlen, a także opóźnionej rezygnacji z ropy rosyjskiej w Polsce oraz Niemczech poprzez zastosowanie sankcji wobec północnej nitki Ropociągu Przyjaźń. Rozstrzygnięcia w tej sprawie będą miały fundamentalne znaczenie dla współpracy polsko-niemieckiej, sankcji zachodnich wobec Rosji, losów inwazji rosyjskiej na Ukrainie oraz cen paliw na stacjach.

Czy Polska zachowa kontrolę nad Rafinerią Gdańską?

Nieoficjalne ustalenia TVN24 na temat warunków współpracy Orlenu i Saudi Aramco w Rafinerii Gdańskiej dotyczą jednej umowy, która ma być według tego medium niekorzystna, ale pozwolić na utrzymanie kontroli. Tych kontraktów jest jednak kilka. Rozstrzygnięcie sporu na ten temat może mieć kluczowe znaczenie przed wyborami parlamentarnymi w Polsce – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Rafineria Gdańska. Fot. Grupa Lotos https://www.lotos.pl/webimage/upload/photos/id_photos_app_photos_path_file__mg_1973_panorama_1cf36c_full.jpg

Rafineria Gdańska. Fot. Grupa Lotos

W tekście pt. „Nie ma fuzji bez kolców” z 2020 roku opisywałem, że warunki przepisów antymonopolowych w Unii Europejskiej zmuszają uczestników fuzji do ochrony konkurencji na rynku poprzez wypuszczanie spod kontroli różnych aktywów. Tak musiało być w przypadku fuzji Orlenu i Lotosu z zastrzeżeniem, że nie powinna ona prowadzić do utraty kontroli nad aktywami strategicznymi, na czele z Rafinerią Gdańską, która jest oknem na świat Polski oraz regionu na ropę spoza Rosji. W ramach propozycji Orlenu zaakceptowanej przez Komisji Europejskiej i obwarowanej stosownymi umowami z wakacji Saudi otrzymało 30 procent akcji joint venture mającego zarządzać Rafinerią Gdańską i prawo do 50 procent jej produktów na czele z dieslem szczególnie cennym w dobie kryzysu energetycznego podsycanego przez Rosję. Ustalenia TVN24 zmierzają do tezy, że umowa Orlenu i Saudi Aramco o współpracy w Rafinerii Gdańskiej nie jest wyważona i nie została zweryfikowana przez służby w ramach Komisji Konsultacyjnej z udziałem służb do wykorzystania w ramach ustawy o ochronie inwestycji. Orlen przekonuje, że utrzyma większość w organach nadzorczych, a reżim covidowy pozwalał nie korzystać z Komisji Konsultacyjnej, tymczasem nadzór służb został utrzymany i bez niej. To spór do rozstrzygnięcia przez prawników.

Z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego najważniejsze jest utrzymanie kontroli nad Rafinerią Gdańską. TVN24 wspomina o tym, że państwo polskie może zablokować odsprzedaż udziałów Saudi na rzecz niepożądanego kupca, jakim mogłaby teoretycznie być firma rosyjska działająca pod fałszywą flagą. Musi jednak przedstawić alternatywę, która będzie równie opłacalna dla Saudyjczyków. To oznaczałoby, że jest bezpiecznik, ale może być kosztowny. Można sobie wyobrazić, że Saudi będzie kiedyś chciało sprzedać udziały kupione za ponad miliard złotych kilka razy drożej, a wówczas Polacy ze względów bezpieczeństwa zechcą, by kupił je Orlen. Należy przy tym zaznaczyć, że wciąż nie znamy wszystkich warunków współpracy, bo umów jest kilka, a do mediów dotarła jedna z nich, tymczasem rząd i Orlen nie ujawniają szczegółów pozostałych. To tam powinny się znajdować informacja na temat kolejnych zabezpieczeń sygnalizowanych przez spółkę pod wodzą Daniela Obajtka jak zakaz odsprzedaży na trzy lata i pierwokup Orlenu, o których nie ma wzmianek w pierwszej umowie.

Spór o fuzję Orlenu i Lotosu w przeddzień wyborów parlamentarnych zaplanowanych na 2023 rok powoduje, że może się stać elementem kampanii wyborczej. Nie pomaga także sytuacja na rynku. Fuzja była planowana w czasie kiedy transformacja energetyczna jedynie przyspieszała, a aktywa rafineryjne w Europie jawiły się spółkom paliwowym jako obciążenie. Giganci rynku ogłaszali transformację i przeobrażenie działalności z naftowej na petrochemiczną oraz paliwa alternatywne. Tak samo miało zadziałać połączenie Orlenu z Lotosem, dzięki któremu Saudi Aramco miało wejść do Rafinerii Gdańskiej, inwestując w jej transformację energetyczną niczym w Korei Południowej, gdzie wyłożyło 7 mld dolarów na rozwój petrochemii w Ulsan albo we Włoszech, gdzie zbuduje z Totalem obiekt petrochemiczny wart 11 mld dolarów. Jednakże kryzys energetyczny podsycany przez Rosjan, a potem ich inwazja na Ukrainie spowodowały, że strategiczna infrastruktura zaopatrująca Europę w paliwa spoza Rosji pokazała swe znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw. Rafineria Gdańska jest oknem na świat na ropę oraz paliwa nierosyjskie dla Polski oraz całej Europy Środkowo-Wschodniej, a dostęp do nierosyjskiego diesla w dobie sankcji unijnych na ten kierunek w Europie Środkowo-Wschodniej jest na wagę złota. Daje go właśnie obiekt w Gdańsku.

Z tego punktu widzenia rozstrzygnięcie sporu o Rafinerię Gdańską może mieć znaczenie dla przyszłości dywersyfikacji dostaw ropy i paliw do naszego kraju, transformacji energetycznej naszego sektora paliwowego oraz – to także możliwe – wyniku wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Opinia publiczna potrzebuje maksymalnego dostępu do informacji na ten temat z zastrzeżeniem tych, które powinny pozostać niejawne z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.

Recesja i koronawirus w Chinach mogą obniżyć ceny paliw w Polsce | Naprawa Nord Stream 1 i 2 przez Rosję pod znakiem zapytania

Recesja i koronawirus w Chinach mogą obniżyć ceny paliw w Polsce | Naprawa Nord Stream 1 i 2 przez Rosję pod znakiem zapytania

:Dzielnica biznesowa Pekinu pozostanie zamknięta po pierwszym przypadku śmiertelnym koronawirusa w Chinach, który rodzi obawy o popyt tego kraju na surowce. To szansa na niższe ceny paliw w Polsce.

:Rosjanie mają dopiero dokonać pełnej oceny zniszczeń gazociągów Nord Stream 1 i 2 w wyniku sabotażu z użyciem materiałów wybuchowych. Sugerowali, że jedna z dwóch nitek Nord Stream 2 jest gotowa do pracy, ale Niemcy uznali, że ryzyko uszkodzenia było zbyt duże.

Czytaj dalej„Recesja i koronawirus w Chinach mogą obniżyć ceny paliw w Polsce | Naprawa Nord Stream 1 i 2 przez Rosję pod znakiem zapytania”

Antyzachodni szczyt Chin i Rosji w cieniu kryzysu gospodarczego wróżonego przez ropę | Kanclerz Niemiec rozmawia z Putinem, a ten oskarża Polskę o kryzys energetyczny

Antyzachodni szczyt Chin i Rosji w cieniu kryzysu gospodarczego wróżonego przez ropę | Kanclerz Niemiec rozmawia z Putinem, a ten oskarża Polskę o kryzys energetyczny

:Spotkanie przywódców Chin i Rosji na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy będzie miało specyficzny kontekst. Międzynarodowa Agencja Energii po raz pierwszy od 1990 roku prognozuje spadek zapotrzebowania na ropę w Chinach, które może czekać kryzys gospodarczy, podobnie jak resztę świata.

:Olaf Scholz rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem. Przyznaje, że Rosjanie dalej nie uważają, że atak na Ukrainę był błędem. Media rosyjskie przekonują, że kryzys energetyczny to wina Zachodu, w tym Polski.

Czytaj dalej„Antyzachodni szczyt Chin i Rosji w cieniu kryzysu gospodarczego wróżonego przez ropę | Kanclerz Niemiec rozmawia z Putinem, a ten oskarża Polskę o kryzys energetyczny”

Gazprom ogranicza dostawy gazu. Ukraina ostrzega, że wysokie ceny mają paraliżować Zachód | Biały Dom chce więcej od rafinerii i upomina się o ich zyski, a sam je sekował

Gazprom ogranicza dostawy gazu. Ukraina ostrzega, że wysokie ceny mają paraliżować Zachód | Biały Dom chce więcej od rafinerii i upomina się o ich zyski, a sam je sekował

Gazprom ogranicza dostawy gazu. Ukraina ostrzega, że wysokie ceny mają paraliżować Zachód

Rosjanie odrzucają oskarżenia o celowe ograniczenie dostaw gazu do Europy i podnoszenie w ten sposób cen. Obarczają winą sankcje za atak Rosji na Ukrainę, a prezydent ukraiński ostrzega Zachód, że wysokie ceny mają być karą za wsparcie Kijowa.

– Nasz produkt, nasze zasady. Nie będziemy podlegać regułom, których sami nie stworzyliśmy – powiedział prezes Gazpromu na Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w odpowiedzi na pytania o ograniczenia dostaw gazu z Rosji.

BBC podaje, że prezes Gazpromu Aleksiej Miller uznał, że sankcje uniemożliwiają zwrot sprzętu potrzebnego do usunięcia problemów tłoczni Portowaja z naprawy od niemieckiego Siemensa. Innego zdania jest Robert Habeck, minister gospodarki i klimatu Niemiec, który uznał działania Rosji za decyzję polityczną. Szef regulatora Bundesnetzagetur Klaus Mueller oskarżył Rosjan o próbę destabilizacji i podnoszenia cen gazu. Rząd niemiecki wezwał obywateli do oszczędzania gazu, ale zapewnia, że nie ma póki co ryzyka ograniczenia dostaw.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński cytowany przez Reuters oskarżył Rosję o próbę wstrząśnięcia krajami zachodnimi i ukarania ich wysokimi cenami gazu za wsparcie Ukraińców zaatakowanych przez Rosjan. Cena gazu wzrosła w tym miesiącu o 25 procent, a w kilka godzin po informacjach o ograniczeniu dostaw z Rosji do Niemiec, Francji i Włoch, których reprezentanci odwiedzili 16 czerwca Kijów, podrożała z 80 do 120 euro za MWh na giełdzie TTF w Holandii.

BBC/Reuters/Wojciech Jakóbik

Biały Dom chce więcej od rafinerii i upomina się o ich zyski, a sam je sekował

Prezydent USA Joe Biden wezwał spółki naftowe do większej podaży paliw na rynku ze względu na dodatkowe zyski z rekordowych cen ropy. Jednakże to polityka Białego Domu sugerowała zmierzch ropy i przemysłu rafineryjnego.

Według informacji Reutersa, Biden adresował list do Marathon Petroleum, Valero Energy, Exxon Mobil , Chevrona, Phillipsa 66, BP i Shella w sprawie rekordowych cen paliw w USA. – W czasie wojny marże rafineryjne są znacznie powyżej normy i przenoszą koszty bezpośrednio na rodziny amerykańskie. Jest to nie do zaakceptowania – napisał prezydent USA. Jego zdaniem ceny przerobu paliw rosną szybciej niż ropy, a brak działań branży utrudnia próby ograniczenia wpływu ataku Rosji na Ukrainę na rynek paliw w Stanach.

Rzecznik Białego Domu Karine Jean-Pierre uznała, ze zwiększenie podaży i obniżka obciążeń klientów to „obowiązek patriotyczny”. – Wzywamy ich do wykonania odpowiednich działań, do pokazania patriotyzmu – powiedziała dziennikarzom.

Rafinerie amerykańskie zmniejszyły przerób po kryzysie cen ropy wywołanym przez pandemię koronawirusa w 2020 roku, kiedy spadł on z 19 mln baryłek dziennie w kwietniu 2020 roku do 17,9 mlnb baryłek dziennie w marcu 2022 roku. Rafinerie odpierają zarzuty Bidena i przekonują, że wykorzystują 94 procent mocy. Niektórzy producenci deklarują gotowość do współpracy z Białym Domem. Warto przypomnieć, że administracja Joe Bidena promowała politykę klimatyczną zakładającą odchodzenie od wydobycia i przerobu ropy naftowej na rzecz transformacji energetycznej, wprowadzając kolejne regulacje ograniczające tę branżę.

Reuters/Wojciech Jakóbik

Rozwód z ropą rosyjską będzie bolał mniej, jeśli Polska i Niemcy nauczą się współpracować

Polska i Niemcy szykują się do porzucenia ropy z Rosji z końcem roku. Bezpieczeństwo dostaw prawdopodobnie zostanie utrzymane, ale ceny paliw będą zależały od wielu czynników, więc te kraje potrzebują siebie nawzajem – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Tankowiec w naftoporcie. Fot. Naftoport.pl

Tankowiec w naftoporcie. Fot. Naftoport.pl

Wąskie gardła będą podnosić cenę

Polski naftoport posiada przepustowość 36 mln ton ropy rocznie. Polska potrzebuje około 25 mln ton rocznie, więc teoretycznie naftoport pozwala w całości realizować zapotrzebowanie w tym kraju, a nadwyżki słać do rafinerii wschodnioniemieckich, bo Niemcy także chcą porzucić ropę z Rosji do końca roku. Do portu w Gdańsku wpływały już duże tankowce o pojemności 100 tysięcy ton dając nadzieję, na maksymalne wykorzystanie tego szlaku do dostaw spoza Rosji. Ograniczenie to płytkość cieśnin duńskich nie pozwalająca słać tamtędy jeszcze większych tankowców. Alternatywa to dostawy przez port w Rostocku, który ma służyć także dostawom nierosyjskim do Niemiec, a potem transport kolejowy do Polski. Warto jednak zaznaczyć, że na dostępność przepustowości w Rostocku czy Gdańsku a potem na szlakach kolejowych w Polsce oraz Niemczech będzie także wpływać dywersyfikacja dostaw węgla, a także dostawy paliw na Ukrainę. Po zbombardowaniu Rafinerii Kremeńczuk ten kraj nie jest w stanie sam wytwarzać paliwa. Ma do dyspozycji obiekty w Drohobyczu i Nadwirnej, które teoretycznie mogłyby przerabiać ropę z Zachodu. Z tego punktu widzenia w przyszłości jest przestrzeń do powrotu do projektu ropociągu Odessa-Brody-Gdańsk, bo rynek ukraiński w razie stabilizacji będzie atrakcyjnym kierunkiem ekspansji polskich sprzedawców ropy i paliw, zakładając, że Kijów podobnie jak Berlin i Warszawa będzie chciał porzucić dostawy z Rosji. Póki co jednak pozostają dostawy na potrzeby wojenne realizowane przez terytorium polskie, które będą zmniejszać przepustowość infrastruktury dostępnej na potrzeby dostaw nierosyjskich do Polski. Wąskie gardła infrastruktury będą podnosić cenę ropy oraz paliw, co widać szczególnie po bardziej intensywnym wzroście ceny benzyny niezależnie od umiarkowanego wzrostu cen baryłki na giełdzie. Koszty logistyczne wzrosły do tego stopnia, że benzyna dostarczana koleją i szosami drożeje szybciej niż ropa w dużej mierze wciąż dostarczana Ropociągiem Przyjaźń. To oznacza konieczność stworzenia systemu koordynacji logistyki dostaw ropy oraz paliw do krajów Unii Europejskiej oraz na Ukrainę przed zimą, kiedy zapotrzebowanie na nie dodatkowo wzrośnie. Paliwa prawdopodobnie nie zabraknie, ale skala wzrostu jego ceny będzie zależała od tego, czy Europejczykom uda się je efektywnie rozprowadzić. Polityka socjalna ograniczająca wpływ kryzysu energetycznego na nastroje społeczne oraz poparcie społeczeństwa oporu Ukrainy w obliczu dalszej agresji rosyjskiej powinna być kontynuowana do czasu zakończenia szoku wywołanego koniecznością nagłego przestawienia infrastruktury na dostawy spoza Rosji, który może potrwać całą zimę.

Niemcy zależą od Polski, ale i na odwrót

W tym kontekście trwa dyskusja o rozbudowie Ropociągu Pomorskiego łączącego naftoport z Rafinerią Płocką. PKN Orlen zastrzega, że nie jest pewien zapotrzebowania na dodatkową ropę. W PKN Orlen zastanawiamy się nad paliwami syntetycznymi, wychwytywaniem CO2 i zatłaczaniem go do kawern na Bałtyku. Jeśli będziemy produkować węglowodory na naszych rafineriach, o tyle spadnie zapotrzebowanie na import ropy – powiedział Józef Węgrecki, członek zarządu PKN Orlen podczas konferencji Nafta i Gaz. Jednakże Ropociąg Pomorski może być potrzebny do dostarczania nierosyjskiej ropy nie tylko na rynek polski, ale do Niemiec czy na Ukrainę. – W trzecim i czwartym kwartale 2022 będzie pozwolenie na budowę drugiej nitki Ropociągu Pomorskiego, która mogłaby też zaopatrywać rynek niemiecki – mówił Paweł Wysocki, wiceprezes PERN, na tej samej konferencji. Przypomniał, że już teraz przez Polskę płynie ropa do Rafinerii Schwedt, która może zostać znacjonalizowana przez rząd niemiecki, który mimo to nie może znaleźć chętnych na akwizycję. – W Europie Zachodniej do kupienia jest nawet kilkanaście rafinerii i specjalnie nie ma na nie chętnych. W tym momencie przejęcie Rafinerii Schwedt nie jawi się perspektywicznie – ocenił Karol Wolff z PKN Orlen na tej samej konferencji. Tymczasem PERN czeka na sygnał z rynku, że jest zainteresowany rozbudową Ropociągu Pomorskiego. Wiceprezes Rafał Miland został zapytany przez BiznesAlert.pl o to, jaki to miałby być sygnał, bo w rynku gazu są nim kontrakty na przepustowość, jak rezerwacja mocy Baltic Pipe przez PGNiG. Zdaniem Milanda deklaracja Orlenu lub innego kupca o zainteresowaniu dodatkową mocą byłaby wystarczającym uzasadnieniem do budowy. Warto przypomnieć, że Orlen zarezerwował pierwszą nitkę Ropociągu Pomorskiego, ale zainteresowanych może być więcej, w tym firmy spoza Polski dostarczające paliwo do zachodniej części tego kraju.

Polska i Niemcy są skazane na współpracę

Jeżeli dostawy ropy przez Polskę do Niemiec nie zastąpią w całości importu z Rosji, praca rafinerii wschodnioniemieckich Leuna i Schwedt będzie musiała zwolnić, co oznacza mniejszy przerób ropy i spadek zaopatrzenia Polski Zachodniej w paliwa. Orlen będzie musiał wówczas wypełnić tę pustkę, co rodzi pokusę wypchnięcia zagranicznej konkurencji, ale jeśli wąskie gardła infrastrukturalne to utrudnią, cena na stacjach wzrośnie dodatkowo.  Oznacza to, że długoterminowo warto zwiększać drożność infrastruktury przesyłowej nawet jeżeli w przyszłości znaczenie ropy oraz paliw konwencjonalnych będzie spadać, szczególnie w Europie Zachodniej. Spadek zapotrzebowania na paliwa powinien być wspierany przez rozwój komunikacji zbiorowej oraz inne rozwiązania znane z Niemiec jak tańsze bilety, ale nie przyniesie natychmiastowych efektów, szczególnie poza największymi aglomeracjami w Polsce. Polacy i Niemcy są zatem skazani na współpracę, jeżeli chcą jak najmniej boleśnie porzucić ropę z Rosji.

– Trzeba sobie uświadomić, że jest czas wojny. To będzie kosztowało. Nagła zmiana dostawców zwykle powoduje, że ci nowi chcą zdyskontować tę potrzebę. Można się spodziewać, że to będzie kosztowało więcej. To kwestia zrozumienia sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znajdujemy. Trudno przewidzieć jak to się dalej potoczy. Dyskusje toczą się na arenie unijnej. Sankcje na ropę rosyjską będą dotkliwe, jeżeli zostaną wspólnie wprowadzone i oby tak się stało – mówił pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.

Windfall tax, czyli jak zostać Robin Hoodem kryzysu energetycznego?

Były premier Donald Tusk starł się z prezesem PKN Orlen o ceny benzyny obiecując, że ma sposób na obniżkę ceny z obecnych blisko 8 do 5 zł za litr. Jedno z rozważanych rozwiązań to tak zwany windfall tax, którego nie chce wprowadzić Polska – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

PKN Orlen, stacje Benzina na Słowacji. Fot. PKN Orlen

PKN Orlen, stacje Benzina na Słowacji. Fot. PKN Orlen

Skąd wziąć pieniądze na walkę z kryzysem?

Premier Donald Tusk zaproponował zamiast windfall tax obniżenie marży Orlenu i Lotosu w celu uzyskania benzyny po 5,19 zł za litr. Orlen odparował, że byłoby to naruszenie zasad konkurencji na rynku. Warto odnieść te tezy do innej, ważniejszej debaty europejskiej o tak zwanym windfall tax, czyli podatku od niespodziewanych przychodów.

Komisja Europejska zapisała w programie REPowerEU mającym doprowadzić do uniezależnienia Europy od surowców rosyjskich rozwiązania na rzecz uśmierzenia kryzysu cen paliw na stacjach. Z jednej stronu dopuściła pomoc publiczną z limitem cen włącznie oraz możliwość opodatkowania dodatkowych przychodów spółek paliwowych. Międzynarodowa Agencja Energii przekonuje, że jest to sposób na zgromadzenie nawet 220 mld euro do końca 2022 roku, które mogłyby posłużyć do walki z kryzysem energetycznym.

Podatek od niespodziewanych przychodów, czyli tak zwany windfall tax, jest stosowany wobec podmiotów o uprzywilejowanej pozycji na rynku. Zwolennicy tego rozwiązania w Polsce przekonują, że PKN Orlen i Grupa Lotos są uprzywilejowane, dzierżąc większość rynku paliw i mogą z tego tytułu odcinać kupony w dobie wysokich cen surowców. W Polsce znajduje się prawie 8000 stacji paliw. Orlen posiada 1,8 tysiąca a Lotos ponad 500. Fuzja Orlenu i Lotosu ma sprawić w ramach środków zaradczych zarządzonych przez Komisję Europejską, że węgierski MOL zyska ponad 400 stacji Lotosu, a zatem w dyspozycji połączonego koncernu będzie około 2200, czyli jedna czwarta stacji w Polsce. Dla części uczestników debaty o windfall tax w Polsce jest to wystarczający argument za objęciem nim państwowych spółek paliwowych. Innego zdania jest resort klimatu. –  Windfall tax nie wydaje się w Polsce niezbędny. Nie działają u nas podmioty prywatne niemające bezpieczeństwa energetycznego w statuach, które należy opodatkować, aby dywidenda nie uciekała za granicę. U nas działają spółki państwowe – mówiła minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w wywiadzie BiznesAlert.pl.

Innego zdania jest minister finansów Magdalena Rzeczkowska, ale ma na myśli kraje inne niż Polska. – Przekładając logikę opodatkowywania nadmiarowych zysków koncernów energetycznych na potrzeby sfinansowania działań osłonowych w poszczególnych krajach na arenę międzynarodową, można pokusić się o stwierdzenie, że w obliczu napaści Rosji na Ukrainę, kraje czerpiące wysokie dochody ze sprzedaży gazu czy ropy naftowej w ramach szeroko pojętej solidarności międzynarodowej z wyniszczaną Ukrainą, mogłyby część środków z nadmiarowych zysków przekazać na wsparcie i odbudowę gospodarki naszego wschodniego sąsiada – powiedziała Polskiej Agencji Prasowej.

Rafinerie w całej Europie zarabiają na drożyźnie

Należy przyznać, że sektor rafineryjny w całej Europie korzysta na wysokich cenach surowców. The Economist oblicza, że typowa marża rafineryjna na Zachodzie sięga 5-10 dolarów za baryłkę. Presja polityki klimatycznej sprawiła, że rafinerie znalazły się na cenzurowanym i są postrzegane jako potencjalne aktywa osierocone. Dlatego Orlen deklaruje brak zainteresowania wejściem do akcjonariatu Rafinerii Schwedt oferowanej przez Niemców po przejęciu jej większościowych udziałów od rosyjskiego Rosnieftu w związku z atakiem Rosji na Ukrainę. Nie ma też wielu chętnych na to aktywo. Ostracyzm wobec rafinerii sprawił, że moce przerobowe takich zakładów poza Bliskim Wschodem i Chinami spadły według Wood Mackenzie o trzy mln baryłek dziennie. Tymczasem inwazja Rosji oraz brak chęci potęg porozumienia naftowego OPEC+ do radykalnego zwiększenia podaży ropy pomimo kryzysu podnoszą cenę surowców, a embargo unijne na ropę rosyjską dostarczaną morzem zwiększa presję na przerób surowca z innych kierunków. Dlatego rafinerie podnoszą marże, które mogłyby się stać potencjalnie celem windfall tax, ale wówczas miałyby mniej środków na zmiany potrzebne do unormowania łańcucha dostaw na stacje benzynowe. To ta operacja powoduje, że firmy paliwowe podnoszą tak zwaną modelową marżę rafineryjną. Wynika ona z prognozy różnicy między ceną ropa a paliwa, które trafia na stację po jej przerobie. Konieczność zastępowania ropy Urals z Rosji dostawami nierosyjskimi, w przypadku Polski głównie saudyjskimi, podnosi koszty, a firmy odbijają je sobie w marżach. Warto jednak odwołać się do tłumaczenia Orlenu, że wyniki finansowe z pierwszego kwartału 2022 roku przywoływane przez PKN Orlen pokazują wzrost marży modelowej o 30 procent w czasie, gdy hiszpański Repsol podniósł je o 54 procent, austriackie OMV o 56 procent a Total o 177 procent. Orlen broni się, że pomimo wzrostu marży odnotował niższe zyski w pierwszym kwartale 2022 roku niż w ostatnim 2021 roku. Tłumaczy, że wyższa marża przekłada się na ceny paliw niższe niż przykładowo w Czechach. U nas litr benzyny kosztował w maju średnio 7,55 zł za litr a Czesi w przeliczeniu na złotówki musieli w tym samym czasie zapłacić średnio 8,64 zł za litr. Warto zaznaczyć, że Czechy nie mają bezpośredniego dostępu do morza i naftoportu w przeciwieństwie do Polaków posiadających taki obiekt w Gdańsku. Z kolei Polacy mają dodatkowy wzrost popytu na benzynę wynikający z obecności uchodźców wojennych oraz współpracy gospodarczej z Ukrainą.

Niektóre kraje decydują się na podatek od niespodziewanych przychodów, a wśród nich są Ciekawy przykład wprowadzenia windfall tax to Węgry, uderzając między innymi w państwowy MOL wspomniany wyżej. Budapeszt przedstawił rozwiązanie będące jaskrawym przykładem wykorzystania furtki pomocy publicznej otwartej przez Komisję Europejską w planie REPowerEU. Windfall tax obejmujący sektory paliwowy, ubezpieczeniowy, reklamowy, lotniczy i telekomunikacyjny ma obowiązywać w latach 2022-23 i zasilić dwa fundusze pozwalające pokrywać limity cen energii dla gospodarstw domowych oraz cen paliw na stacjach zapewniając po 300 mld forintów rocznie, z tego 60 mld forintów od firm paliwowych, czyli prawie 70 mln zł. To rozwiązanie sprawiło, że Węgrzy mają dzisiaj najtańsze paliwo w Europie i jako jedyne zanotowały od lutego spadek, a nie wzrost cen na stacjach. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne. Skutek uboczny tego rozwiązania to fakt, że niektóre firmy postanowiły przerzucić te koszty na klientów. Ryanair na Węgrzech pobiera dodatkowe opłaty za rezerwację z tytułu windfall tax. Ponadto, podatek nie jest w stanie pokryć deficytu sięgającego według agencji państwowej MTI do 2879 mld forintów w maju, a wynikającego częściowo z kosztów limitu cenowego szacowanych na 1,77-2,53 mld euro (708-1012 mld forintów). Koszty windfall tax nałożonego na koncerny paliwowe byłoby trudniej przerzucić na klienta w razie wprowadzenia ceny gwarantowanej paliwa.

Polska woli tarczę antyinflacyjną

Podsumowując, przemysł rafineryjny w całej Europie zarabia na wyższych marżach, które jednak nie przekładają się bezpośrednio na wyniki spółek znajdujące się także pod wpływem innych czynników, jak kurs na porzucenie paliw kopalnych wymagający istotnych inwestycji. Teoretycznie można byłoby wprowadzić windfall tax w Polsce, podobnie jak na Węgrzech czy w Wielkiej Brytanii i finansować z tego źródła walkę z kryzysem energetycznym, na przykład poprzez wprowadzenie ceny maksymalnej paliwa. Póki co jednak zanosi się na przedłużenie funkcjonowania tarczy antyinflacyjnej, która doprowadziła do obniżki VAT i akcyzy na paliwa, bez których cena benzyny na stacjach mogłaby być jeszcze wyższa.