Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją

Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją

To wspaniale, że jest ugoda Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Nie wiadomo jeszcze czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podaruje Polakom kary za utrzymanie pracy zakładu pomimo kontrowersyjnego orzeczenia. Być może będzie do tego potrzebna kolejna ugoda – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesalAlert.pl.

Czytaj dalej„Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją”

Mniejsze rezerwy energii skłaniają Polskę do sięgnięcia po pomoc. Rozmowa z Do Rzeczy

Mniejsze rezerwy energii skłaniają Polskę do sięgnięcia po pomoc. Rozmowa z Do Rzeczy

Mamy coraz większe zapotrzebowanie na energię, coraz większe szczyty tego zapotrzebowania i nie ma reguły, kiedy one się pojawiają. Obecny wzrost związany m.in. z atakiem zimy, a z drugiej strony z planowanymi remontami i wyłączeniami bloków energetycznych w Polsce, skurczył te rezerwy do poziomu, który skłonił nas do sięgnięcia po pomoc – powiedział redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

Deficyt rezerw energii w Polsce

– Mamy określone rezerwy mocy, które muszą być do dyspozycji operatora sieci elektroenergetycznej. One spadły poniżej wyznaczonego poziomu w systemie, dlatego trzeba było je uzupełnić. Rezerwy są gromadzone na zapas właśnie po to, by w razie zwiększonego zapotrzebowania – zmniejszonej podaży przez usterki lub planowane remonty – można było dostarczyć moc. Zapas trzeba było utrzymać i w tym celu skorzystaliśmy z pomocy zagranicy kupując energię od naszych sąsiadów – podkreślił Jakóbik w rozmowie z DoRzeczy.pl.

– Mamy coraz większe zapotrzebowanie na energię, coraz większe szczyty tego zapotrzebowania i nie ma reguły, kiedy one się pojawiają. Obecny wzrost związany m.in. z atakiem zimy, a z drugiej strony z planowanymi remontami i wyłączeniami bloków energetycznych w Polsce, skurczył te rezerwy do poziomu, który skłonił nas do sięgnięcia po pomoc. Dawno nie musieliśmy korzystać z takiego rozwiązania, natomiast dobrze, że ono jest. Temu służy wspólny rynek energii w Unii Europejskiej, żeby wymieniać się dostawami – tłumaczył.

– Daleko nam jeszcze do blackoutu. Zanim zaczniemy mówić o blackoucie, jest jeszcze szereg stopni coraz trudniejszej sytuacji, która dopiero na końcu prowadzi do niekontrolowanego przerwania dostaw energii – dodał.

Polska musi inwestować w nowe moce wytwórcze

– Teraz uzupełniamy rezerwy mocy poprzez import z zagranicy. Następnym krokiem byłoby uruchamianie rezerwowych elektrowni, które są utrzymywane tylko po to, żeby w sytuacji awaryjnej dostarczyć więcej mocy do sieci. Są to zwykle stare, zapyziałe bloki energetyczne, które mają ratować nas w trudnej sytuacji. Rynek nie odczułaby tego rozwiązania, poza tym, że trzeba było te dostawy energii oczywiście opłacić uważa ekspert.

– Następnym krokiem są ograniczenia poboru mocy, które są wprowadzane przez operatora i nakazują największym konsumentom przemysłowym ograniczenie poboru energii, żeby zapobiec destabilizacji sieci. Wtedy w sposób planowy przedsiębiorcy zużywający najwięcej energii muszą zmniejszyć jej użycie, a więc np. zmniejszyć plany produkcyjne. To miałoby już wymierny skutek ekonomiczny – mówił.

– Dopiero wtedy, kiedy skorzystalibyśmy z tych wszystkich narzędzi, a i tak nie bylibyśmy w stanie zaspokoić zapotrzebowania, które przerosłoby nasze oczekiwania i plany, mogłoby dojść do tzw. blackoutu, czyli niekontrolowanej przerwy dostaw energii, która powoduje, że przedsiębiorca, albo gospodarstwo domowe nie dostaje energii elektrycznej. Takie sytuacje miały miejsce w czasie komunizmu, kiedy w Polsce często na osiedlach brakowało energii, ponieważ mieliśmy niewydolną sieć elektroenergetyczną, problemy z elektrowniami, stary system – podkreślił.

– Polska musi inwestować w nowe moce wytwórcze, czyli nowe elektrownie, które będą spełniać rygory polityki klimatycznej z jednej strony, a z drugiej strony zapewnią bezpieczeństwo dostaw. Z tego względu w latach dwudziestych Polska będzie inwestować w gaz, bo nie ma nadal atomu. W latach trzydziestych chce inwestować w atom. Rozwojowi tych źródeł będzie towarzyszyć cały czas bardziej oddolna rewolucja odnawialnych źródeł energii. Zapewniają one dostawę coraz większych podaży energii, natomiast cały czas w sposób niestabilny, bez magazynów energii. Nie możemy być pewni tych dostaw, czasami są poniżej, czasami powyżej potrzeb i konieczna jest stabilizacja tych źródeł – zapowiada.

Co gdyby została wstrzymana praca elektrowni w Turowie

– Operator patrzy z lotu ptaka na to, co się dzieje w całym systemie. Patrzy na bloki, które pracują, patrzy na te, które zostały wyłączone zgodnie z planem np. ze względu na remonty, jak i na te które wypadły z sieci wskutek usterek. Niestety nasze elektrownie węglowe mają przeważnie po kilkadziesiąt lat i one coraz częściej wypadają w sposób niekontrolowany z sieci. Do pewnego momentu operator jest w stanie swobodnie bilansować to zapotrzebowanie importem lub dostawą z innych źródeł. Często pomagają tez odnawialne źródła energii – uważa Jakóbik.

– Jeżeli jest wytwarzane duże energii np. na morzu w Niemczech, nadwyżki tej energii trafiają do nas. Jeżeli w lecie jest duże wytwarzanie z fotowoltaiki w Polsce, to bardzo nam pomagają takie dostawy. Ale najpewniejsze rozwiązanie to własne mocne wytwórcze, czyli elektrownie, na które możemy liczyć. Obecnie z punktu widzenia polityki klimatycznej, ale też polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, jest to koronny argument za energetyką jądrową, która jest bezemisyjna i jednocześnie stabilna – powiedział redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

– Kolejne usterki, takie jak problem w Bełchatowie, czy załóżmy wyłączenie wskutek decyzji regulacyjnej elektrowni w Turowie, to kolejne obciążenie dla operatora, który musi szukać alternatyw. Do pewnego momentu jest w stanie ich szukać, ale kiedy skończą mu się te możliwości, dochodzi do blackoutu. Na szczęście jesteśmy daleko od tego scenariusza, ale nie wolno spoczywać na laurach, ponieważ za wolno budujemy nowe elektrownie. Mamy mniej więcej na styk tyle mocy wytwórczej, ile średniego zapotrzebowania. Szczyty zapotrzebowania coraz częściej nas zaskakują i płacimy coraz więcej za ich łagodzenie poprzez rozwiązania inne, niż własne elektrownie – podsumował Jakóbik.

Opracowała Gabriela Cydejko

Ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa. Polska na celowniku kontratakuje

Spór prawny o Kopalnię Turów to dopiero początek ścieżki zdrowia sektora węglowego, na który chcą go wysłać krytycy z Czech, Niemiec oraz organizacji jak Greenpeace. Administracja polska znajdująca się na celowniku przechodzi do kontrofensywy i odsłania karty – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Początek ścieżki zdrowia

Polacy są ciągani po sądach przez Czechów przez to, że zostali przyłapani na kruczku prawnym niezgodnym z przepisami unijnymi. Potem nie udało się dojść do porozumienia, które skłoniło stronę czeską do skierowania sprawy do Trybunału. Koncesja na wydobycie węgla brunatnego w Turowie została zmieniona niezgodnie z przepisami unijnymi za pomocą tak zwanego Lex Turów. Polacy przedłużyli tę koncesję o sześć lat bez oceny oddziaływania na środowisko naruszając dyrektywę 2011/92 oraz 2000/60. Uwarunkowania środowiskowe przedłużenia tego dokumentu zostały wydane przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Wadliwy przepis przyjęty jeszcze w 2018 roku został już usunięty z prawa geologicznego górniczego przez resort klimatu.

W międzyczasie trwa spór o środki zaradcze odpowiadające na obawy Czechów o wpływ odkrywki w Turowie na ich środowisko, w tym poziom wód. Polska Grupa Energetyczna zadeklarowała, że zakończy budowę ekranu przeciwfiltracyjnego mającego chronić wody czeskie. Obiektywne spojrzenie na sprawę pokazuje, że każda odkrywka może oddziaływać na środowisko a jest ich w okolicy wiele. Obiekt w Turowie jest jednym z mniejszych tego typu, a występują one w Czechach, Niemczech i Polsce.

Do niedawna Praga i Warszawa zgadzały się, że kopalnia nie ma wpływu na warstwy geologiczne czwartorzędu w których znajdują się wody gruntowe. Ekran miał chronić warstwę trzeciorzędu, na którą wpływ nie został udowodniony, a Czesi nie używają tamtejszych zasobów wody. Pomimo braku spotkania ministrów środowiska obu krajów w lutym, o którym pisałem, doszło do spotkania resortów spraw zagranicznych. Minister klimatu i środowiska RP Michał Kurtyka dowiedział się o planie spotkania zaproponowanym przez jego czeskiego odpowiednika Richarda Brabeca za późno i nie mógł się z nim zobaczyć przez inne zobowiązania. Brabec nie zareagował na kontrpropozycję spotkania w innym terminie. Tymczasem ekran zbudowany przez Polaków ma być teraz monitorowany w celu ustalenia, czy pomaga chronić wody gruntowe tak, jak oczekują tego Czesi. Warto zaznaczyć, że w 2019 roku strona czeska zaakceptowała plan w tej sprawie i dopiero po czasie zaczęła go kwestionować. Łączny koszt był szacowany na ponad 80 mln zł.

Tak czy inaczej nie doszło do polubownego zakończenia sporu, na które były jeszcze nadzieje w lutym kiedy nasze resorty odpowiedzialne za środowisko prowadziły jeszcze dialog. Potem sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Można usłyszeć, że do Czechów może dołączyć niemiecka Brandenburgia, a spór sądowy o Turów będzie się ciągnął. Tymczasem Greenpeace podniósł zastrzeżenia do pracy dziewięciu kopalni węgla w Polsce. Argumenty środowiskowe posłużą do piętnowania wydobycia tego paliwa kopalnego wobec którego rośnie niechęć społeczna podsycana przez aktywną politykę klimatyczną oraz działalność organizacji jak Greenpeace. Wygląda na to, że ta swoista ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa i może być długa.

Polska na celowniku

Najnowsze informacje sugerują, że Czechy i Polska znów nie doszły do porozumienia o Turowie w kolejnej rundzie rozmów. Należy założyć z góry, że kruczek prawny, na którym zostaliśmy przyłapani prawdopodobnie będzie oznaczał, że lepiej porozumieć się poza wokandą. Porozumienie polsko-czeskie jest na wyciągnięcie ręki, ale nasi negocjatorzy muszą przezwyciężyć presję strony czeskiej odpowiadając pozytywnie na postulaty uzasadnione i odrzucając te nieuzasadnione. Negocjacje są trudne przez wiele czynników, ale prawdopodobnie są już tylko kwestią ceny do zapłacenia przez Polaków za błędy prawne.

Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze na czyje konto wpłyną te środki. Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego. Atmosfera jest podgrzewana przez wyciek dokumentów sugerujący, że premier Czech,  który może stracić stanowisko po wyborach, mógł kupić sobie posiadłość we Francji z szemranych środków.

Polacy ujawniają fakty na temat rozmów, sugerując w ten sposób gotowość do pogodzenia się z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jaki by nie był. Kara naliczana po 500 tysięcy euro dziennie może się z sumować na kwotę podobną do 50 mln euro należnych Czechom w razie uznania ich roszczeń. Polacy chcą zademonstrować determinację i pokazać grę czeską.

Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zdecydował się na odsłonięcie kulisów rozmów. – Nie mamy zwyczaju ujawniania treści negocjacji, ale skoro czeski minister spraw zagranicznych mija się z prawdą, jesteśmy zmuszeni to zrobić. Opinia publiczna w obu naszych krajach ma prawo do informacji kto ponosi odpowiedzialność za fiasko rozmów i pogorszenie stosunków – napisał na Twitterze. – Nie proponowaliśmy „umowy na 2 lata”. Nasza oferta to umowa obowiązująca do końca działalności górniczej, z możliwością wypowiedzenia – na wypadek nadużywania jej przez którąś ze stron. To absolutny standard w umowach międzynarodowych zawieranych na partnerskich zasadach. Co więcej – zaproponowaliśmy, by najważniejsze zapisy, wybrane i wskazane nam przez samą stronę czeską działały nadal nawet do 2049 roku – także w razie wypowiedzenia umowy. Te zapisy dotyczyły m. in. monitoringu wód podziemnych. Rząd czeski wierdził, że to kluczowa sprawa. Nasza oferta gwarantowała 50 mln euro na projekty wodne w Kraju Libereckim, ponadstandardowe zasady monitoringu wód, zanieczyszczeń, hałasu, regularne przekazywanie informacji – a nawet zakaz zbliżania się kopalni do czeskiej granicy, do czasu spełnienia całej listy warunków – wyliczał Jabłoński.

– Wszystko to zostałoby wykonane w pierwszych miesiącach obowiązywania umowy. Zostało jednak odrzucone, ponieważ czeski rząd zażądał umowy, której Polska NIGDY nie mogłaby wypowiedzieć – także w sytuacji, gdyby była ona nadużywana w przyszłości. Partnerzy nie zawierają umów na takich zasadach. Odpowiedzialny negocjator nie może związać swojego państwa umową na 30 lat bez możliwości wyjścia, nie wiedząc czy druga strona nie będzie w przyszłości zachowywać się nieuczciwie. Efekt działań rządu czeskiego: mieszkańcy Kraju Libereckiego nie otrzymają żadnych pieniędzy na projekty wodne, żadnego dodatkowego monitoringu wód podziemnych, który nie jest wymagany przez prawo; kopalnia będzie mogła zbliżać się do granicy bez żadnych dodatkowych warunków – podsumował minister.

– W ostatnich godzinach, na ostatniej prostej w odpowiedzi na naszą propozycję strona czeska zaczęła eskalować swoje żądania w taki sposób, jakby ich celem było zerwanie rozmów – tłumaczył minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. – My nie możemy za czeski rząd przekazać tych środków do mieszkańców kraju Liberadzkiego, to gwarantowałoby polubowne załatwienie sprawy. Jeśli nie ma woli porozumienia, to musimy taką sytuację przyjąć do wiadomości. Chcemy rozmawiać z partnerem, który ma wolę do porozumienia i jeśli jej nie ma, to umowy nie podpiszemy sami ze sobą, dlatego też odeszliśmy od stołu – dodał.

Szansa na porozumienie po wyborach?

Być może po wyborach w Czechach nastąpi lepsza atmosfera polityczna do wznowienia rozmów z Polską. Może być jednak różnie, bo wpływ na władzę może zyskać Partia Piratów uznawana za jeszcze bardziej radykalną w odniesieniu do środowiska, niż ekipa Andrija Babisza. – Będziemy wykorzystywać wszystkie dostępne przepisy prawne, aby wykazać, że zasądzone środki tymczasowe grożą bezpośrednimi konsekwencjami dla mieszkańców naszego kraju, ale i krajów sąsiednich. Przedłożymy dodatkowe wnioski o wycofanie środków tymczasowych w związku z nowymi okolicznościami – zapewnił minister Kurtyka w Rzeczpospolitej. – Na tym etapie musielibyśmy widzieć zauważalną zmianę nastawienia po stronie naszego partnera, aby wrócić do stołu negocjacyjnego. Obecnie tego nie zauważamy – dodaje. Jest zatem szansa na powrót rozmów w razie uelastycznienia stanowiska Czech.

Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?

Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?

Rozmowy Czechy-Polska zostały zawieszone przez brak porozumienia, tymczasem wybuchła afera wokół premiera Andreja Babisza. Nieoficjalnie można usłyszeć, że Polska

Wyciek dokumentów z serii Pandora Leaks autorstwa Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych pokazuje, że premier Czech Adrej Babisz mógł kupić posiadłość we Francji wartą 22 mln dolarów z pomocą środków wyprowadzonych z jego kraju do firm zagranicznych. Miał utrzymywać ten fakt w tajemnicy.

Posiadłość Chateau Bigaud liczy sobie 9,4 akrów i znajduje się między ruinami średniowiecznego zamku oraz lasami. Ma należeć do jednej ze spółek-córek pod kontrolą Babisza. Premier uznaje wyciek informacji na ten temat za atak przed wyborami parlamentarnymi, które są zaplanowane na 8-9 października.

Od wyniku wyborów zależy z kim będą kontynuowane negocjacje Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Rozmowy na ten temat zakończyły się niepowodzeniem. Polacy oskarżają Czechów o eskalację żądań.

Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego.

ICIJ/Wojciech Jakóbik

Gazprom robi „optymalizację”. Ukraina uważa, że presja na Nord Stream 2 to broń gazowa Rosji

Rosjanie wciąż obniżają dostawy przez tradycyjne szlaki dostaw gazu do Europy jak Gazociąg Jamalski. Gazprom przekonuje, że chodzi o optymalizację, ale Ukraina uważa, że chce ominąć ją w dostawach do Europy wbrew przesłankom biznesowym, ale w celu wymuszenia gazociągu Nord Stream 2. Tymczasem ceny gazu notują kolejne rekordy.

Gazprom przekonuje, że poziom jego dostaw do Europy jest w pełni zgodny ze zobowiązaniami kontraktowymi wobec jego klientów. W ten sposób skomentował spadek dostaw przez Gazociąg Jamalski.

– Na podstawie zgłoszeń oraz możliwej optymalizacji przepustowości w portfolio, nasza firma rezerwuje moce przesyłowe w określonych kierunkach – przekazał Interfaxowi po tym jak nie zarezerwował żadnej przepustowości w aukcjach dnia następnego od początku października przez Gazociąg Jamalski. Dostawy spadły z 2,2 mln m sześc. na godzinę do 0,5 mln pomimo faktu, że ceny na giełdach europejskich notują rekordowy poziom powyżej 1267 dolarów za 1000 m sześc. na giełdzie TTF. Rosjanie są z tego powodu oskarżani o działanie celowe i ograniczanie podaży w celu wymuszenia gazociau Nord Stream 2.

Prezes Naftogazu Jurij Witrenko ocenił, że Rosja używa broni gazowej ograniczając dostawy przez Ukrainę na Węgry z pomocą szlaku alternatywnego przez Turkish Stream. – Obserwujemy szok energetyczny i powtórkę z kryzysu naftowego lat siedemdziesiątych XX wieku w USA – pisze Serhiy Makogon, prezes operatora gazociągów przesyłowych na Ukrainie OGTSUA. Przypomina, że Gazprom informuje o wzroście wydobycia gazu o 19 procent w 2021 roku, ale nie towarzyszy mu wzrost dostaw pomimo dostępnych mocy przesyłowych na Ukrainie. Interfax podaje, że Rosja zwiększyła wydobycie gazu w pierwszych trzech kwartałach 2021 roku o 11,9 procent do 559,71 mld m sześc.

Gazprom zarezerwował przepustowość gazociągów ukraińskich na podstawie umowy z Naftogazem z 2019 roku, która obowiązuje do 2024 roku, ale opłaca ją, nie wykorzystując jej. – Gazprom komunikuje, że nie chce dostarczać gazu przez Ukrainę. Podnosi stawkę wypróżniając magazyny gazu w Europie. Ktokolwiek zastanawia się nad przyczyną kryzysu gazowego w Europie powinien przyjrzeć się ostatniemu stanowisku Kremla potwierdzającemu, że „uruchomienie Nord Stream 2 zrównoważy cenę gazu w Europie”. Jeśli nie jest to próba szantażowania Europy, to co nią jest – pyta retorycznie Makogon na łamach Atlantic Council.

Interfax/Kommiersant/Atlantic Council/Wojciech Jakóbik

Izba tor-Turów

– Polacy przechodzą przez tortury negocjacyjne z Czechami w sporze o Kopalnię Turów. Ten jest praktycznie na finiszu, a porozumienie jest w zasięgu ręki pomimo wielkich emocji towarzyszących tym rozmowom – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Polska i Czechy zgodnie informują, że porozumienie jest bliskie, a jego szkic ma zostać niebawem przedstawiony premierom tych krajów do ostatecznej decyzji. Jednakże kolejne rozmowy w Pradze zakończyły się ostatniego dnia września bez przełomu. Październik powinien go przynieść, szczególnie wobec faktu, że wybory parlamentarne w Czechach są zaplanowane na 8-9 października. Ostrzegaliśmy jednak w BiznesAlert.pl, że hardego premiera Andrija Babisza mogą zastąpić jeszcze bardziej nieustępliwi politycy Partii Piratów, jeśli uzyskają odpowiedni wpływ na politykę rządu.

Pomimo wizji zakończenia sporu o wydobycie węgla brunatnego w Kopalni Turów utrzymuje się spór odnośnie do terminu obowiązywania umowy. Resort spraw zagranicznych alarmował, że postawa Czechów jest „irracjonalna” bo domagają się bezterminowego obowiązywania umowy w tej sprawie. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński porównał taki zapis z kontrowersyjnymi klauzulami odnośnie do Gazociągu Jamalskiego zapisanych w umowach z Gazpromem oraz Federacją Rosyjską. Minister środowiska Czech Richard Brabec przekonuje, że ten zapis to nic nowego i to Polacy chcą negocjować od nowa z dawna ustaloną sprawę.

Narzędzie nacisku na Polaków możliwe do wykorzystania przez Czechów przez nieprawidłowości przy przedłużaniu koncesji wydobywczej w Turowie (Lex Turów – warto poczytać) to kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości 500 tysięcy euro dziennie naliczana od 21 maja, kiedy to sąd orzekł, ze Polska ma zatrzymać wydobycie w tej kopalni do czasu zakończenia sporu prawnego. Oczywiście nie należy zatrzymywać pracy kompleksu turowskiego z dwóch powodów: porozumienie z Czechami może uwzględniać brak kary TSUE, jego koszt i tak będzie niższy od tego spowodowanego ewentualnym zamknięciem kopalni z dnia na dzień.

Emocje w mediach są rozgrzane do czerwoności, a spór o Turów to kolejna okazja do wieszania psów na instytucjach europejskich, które czasem wydają decyzje kontrowersyjne jak ta o zatrzymaniu pracy Turowa. Ta jest możliwa do zakwestionowania przez prawników, ale ci niekoniecznie będą zmuszeni do takiego działania, jeśli Warszawie uda się porozumieć z Pragą. Jednakże Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nierzadko bronił interesów Polski, na przykład stając na straży solidarności energetycznej w sporach z Gazpromem o Nord Stream 1, Nord Stream 2 oraz ich odnogi.

Największym przegranym sporu o Turów jest integracja europejska krytykowana przez tych, którzy nie chcą krytykować osiągnięć negocjatorów z Polski. Największymi wygranymi będą Czesi wykorzystujący okoliczności oraz dostępne narzędzia polityczne oraz prawne do egzekucji swych interesów. Warszawa może ograniczać straty z jednej strony i użyć precedensu Turowa do regionalnej dyskusji o kopalniach węgla brunatnego w Czechach oraz Niemczech oraz dodatkowych środkach na transformację energetyczną w tych krajach oraz Polsce.

Warto jednak zaznaczyć, że porozumienie o Turowie to dopiero początek. Greenpeace już kwestionuje proces koncesyjny dziewięciu kopalni węgla kamiennego, a nieoficjalnie można usłyszeć, że niemieckie miasto Żytawa może zechcieć zaskarżyć Turów. Ostatecznie wydobycie węgla brunatnego w tych trzech państwach było wspólnym bogactwem w okresie prosperity tej branży i staje się wspólnym brzemieniem w czasach przyspieszającej polityki klimatycznej. Polacy mogą pokazać, że Czesi i Niemcy powinni także wziąć odpowiedzialność polityczną i finansową za wygaszanie odkrywek. Do tego potrzebna jest jednak logika współpracy zastępująca bojowe nastroje w naszych stolicach. Wystarczy wytrzymać tortury psychiczne wynikające z presji negocjacyjnej. Finisz jest na horyzoncie. Warto przekuć porażki na sukces z pożytkiem dla całego regionu.

Zapłacimy za to, że przyłapano nas na gorącym uczynku

Przedłużyliśmy koncesję na wydobycie w Turowie w sposób niezgodny z prawem unijnym. Teraz sami to prawo zmieniamy, potwierdzając niejako zarzuty Czechów – mówi DoRzeczy.pl Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Damian Cygan: Jak ocenia pan sprawę nałożenia na Polskę kar finansowych za działanie kopalni w Turowie?

Wojciech Jakóbik: Kara nałożona na Polskę jest skutkiem tego, że nie udało się dojść do porozumienia polubownie z końcem zimy 2021 roku, kiedy Czesi grozili złożeniem pozwu do Trybunału Sprawiedliwości UE. Ten orzekł, że na czas trwania sprawy w kopalni Turów nie powinno odbywać się wydobycie węgla na wypadek, gdyby okazało się, że czeskie obawy o środowisko są uzasadnione. Nie rozstrzygamy teraz, czy są uzasadnione, czy nie. Polska nie zastosowała się do orzeczenia TSUE i została na nią nałożona kara w wysokości 500 tys. euro dziennie.

Skąd taka kwota?

To nie jest najwyższa możliwa kara, ponieważ Czesi wnioskowali o 5 mln euro dziennie. Z punktu widzenia podatnika to jest duża kwota, natomiast z punktu widzenia budżetu państwa jest na pewno niższa niż koszty wyłączenia kopalni Turów – a co za tym idzie – elektrowni Turów. Dalsze rozmowy w tej sprawie będą odbywały się pod dodatkową presją finansową, ale myślę, że w końcu dojdzie do jakiegoś porozumienia. Polacy na pewno zastosują środki zaradcze, jakich oczekują Czesi. A na razie zapłacimy za to, że zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku, bo ważnym elementem zarzutów czeskich jest fakt, że przedłużyliśmy koncesję na wydobycie w Turowie w sposób niezgodny z prawem unijnym. Teraz sami to prawo zmieniamy, potwierdzając niejako te zarzuty.

Politycy PiS sugerują, że cała sprawa ma związek z wyborami w Czechach i że po wyborach problem sam się rozwiąże. Ile jest w tym prawdy?

Problem na pewno sam się nie rozwiąże. Oczywiście może być tak, że wewnętrzna polityka czeska odgrywa w tych rozmowach pewną rolę, ale ciężko rozstrzygnąć, jak jest naprawdę. Natomiast po owocach można poznać efekty dotychczasowej polityki. Nie udało się wygrać w sądzie, więc potrzebujemy porozumienia pozasądowego. Z punktu widzenia miejsc pracy i firm zajmujących się energetyką w tym regionie to porozumienie powinno nastąpić jak najszybciej.

Co bardziej opłaca się rządowi tak czysto ekonomicznie – zamknąć kopalnię ze wszystkimi tego konsekwencjami, czy płacić dziennie 500 tys. euro kary?

Kopalnia Turów kiedyś zostanie zamknięta i zgodnie z polityką klimatyczną należy do tego dążyć. Natomiast rewolucyjne zamknięcie elektrowni z dnia na dzień tylko z tego powodu, że nie będzie mogła pracować kopalnia, to zagrożenie dla kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy i nie kilkaset tysięcy złotych dziennie strat, lecz miliony, jeśli nie miliardy.

Jakie wnioski ze sprawy Turowa powinni wyciągnąć politycy obozu rządzącego? Część z nich reagując na problemy z TSUE zajęła się tematem polexitu i bilansem członkostwa Polski w UE.

Postulat polexitu to absurd. Cieszymy się z wyroków TSUE, kiedy orzeka na naszą korzyść, jak w sprawie Nord Stream 2. W sytuacji, w której orzeczenie jest nie po naszej myśli, też trzeba je przyjąć. Nie możemy stosować moralności Kalego. Wyrok może nam się nie podobać, natomiast musimy z nim polemizować w sposób profesjonalny, wysyłając ekspertów i prowadząc aktywne rozmowy. Sądzę, że porozumienie polsko-czeskie jest możliwe.

DoRzeczy.pl

Polska zapłaci za grzech zaniechania w sprawie Turowa

– Pisaliśmy w BiznesAlert.pl, że spór o Kopalnię Turów między Polską a Czechami dotyczy obaw o środowisko oraz luki prawnej. Kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawi, że Polska będzie płacić za grzech zaniechania, bo dało się rozwiązać ten problem za porozumieniem stron – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Grzech zaniechania

Kopalnia Turów musi pracować, ponieważ zapewnia węgiel brunatny Elektrowni Turów. Polska Grupa Energetyczna Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, spółka-córka Polskiej Grupy Energetycznej, jest przedmiotem a nie podmiotem sporu. Może jedynie kontynuować pracę w celu dostarczenia energii elektrycznej. Trybunał zasądził karę pięciuset tysięcy euro dziennie za niezastosowanie się do orzeczenia. Negocjacje Polska-Czechy w sprawie polubownego zakończenia sporu poza wokandą zostały zerwane przez stronę czeską po tym, jak Praga i Warszawa wzajemnie oskarżyły się o opóźnianie rozmów.

Polska będzie zatem płacić karę za grzech zaniechania w sprawie Turowa. Jeszcze w lutym delegacja czeska odwiedziła Warszawę by rozmawiać o warunkach polubownego zakończenia sporu trwającego od dłuższego czasu. Minister spraw zagranicznych Czech Tomasz Petriczek spotkał się 12 lutego z jego polskim odpowiednikiem Zbigniewem Rau. Przedstawił listę oczekiwań: „budowa muru ochronnego, który ochroni mieszkańców Czech przed zwiększoną ilością pyłu; wypłata odszkodowania za utratę wody w okolicach Uhelnej w wysokości 175 mln koron, zobowiązanie do kontynuowania negocjacji w sprawie budowy alternatywnych źródeł wody na dotkniętych obszarach (szacunkowa cena 800 mln koron), utworzenie funduszu, z którego będą finansowane mniejsze projekty ochronne (w wysokości 2,5 mln koron), utworzenie międzyrządowej komisji do regularnej oceny wpływu wydobycia”. – Jest ostatnim gestem naszej woli wyrażenia zgody przed podjęciem decyzji o wniesieniu pozwu – mówił wówczas Petriczek o wizycie.

– Dziś miałem okazję wyjaśnić stronie polskiej wymagania regionu libereckiego, w tym zaopatrzenie mieszkańców regionu w wodę pitną, a jednocześnie poinformowałem, że czeski rząd zdecyduje o kolejnych krokach pod koniec lutego. Żałowaliśmy, że nie mogliśmy działać na szczeblu ministrów środowiska. Strona polska zaproponowała jedynie negocjacje na poziomie wiceministrów, z drugiej strony mieliśmy możliwość omówienia wspomnianych wymagań regionu i obietnicy, że Polska wkrótce wyrazi swoją opinię – mówił w lutym minister środowiska Czech Władisław Smrza.

Sprawa skończyła się zatem w sądzie. Czesi przydybali także Polaków na furtce prawnej niezgodnej z przepisami unijnymi, która pozwoliła przedłużyć koncesję wydobywczą Kopalni Turów do 2044 roku, czyli tak zwanym Lex Turów. Polacy usuwają już tę lukę, ale zostali przyłapani i tego faktu nie da się cofnąć.

Oznacza to, że Praga i Warszawa ostatecznie dojdą do porozumienia w toku negocjacji albo wskutek ostatecznego wyroku TSUE. To pierwsze rozwiązanie byłoby zapewne mniej dolegliwe dla Polski. Rozmowy będą toczyć się odtąd pod jeszcze większą presją kary finansowej, która mimo to jest mała z punktu widzenia budżetu polskiego, a warto przypomnieć, że Czesi domagali się pięciu milionów euro dziennie. Jednak nawet te liczby to nic w porównaniu ze stratami wywołanymi ewentualnym zatrzymaniem pracy Kopalni Turów, a co za tym idzie Elektrowni w Turowie.

Kopalnia musi pracować, rząd musi płacić

Kara Trybunału sprawi, że Polacy będą musieli uelastycznić pozycję negocjacyjną. Najwyższy czas przyspieszyć negocjacje i zakończyć je porozumieniem kończącym ten spór. Nie powinno być mowy o niepodporządkowaniu się TSUE, bo działanie w zgodzie z przepisami w ramach systemu instytucjonalnego Unii Europejskiej to warunek skutecznej ochrony interesów Polski w jego ramach. Polacy jeszcze niedawno cieszyli się z wyroków TSUE na niekorzyść Gazpromu. To Trybunał stoi na straży zasady solidarności energetycznej, na gruncie której krytycy spornego projektu Nord Stream 2 stawiają mu kolejne kłody na drodze do rozpoczęcia dostaw. Spotkanie kryzysowe w Kancelarii Premiera ma umożliwić stworzenie dalszego planu działania.

Nowy Ład to polityka społeczna, ale co z energetyką napędzającą gospodarkę?

Nowy Ład to polityka społeczna, ale co z energetyką napędzającą gospodarkę?

Program Nowy Ład koalicji rządzącej stawia nacisk na politykę społeczną fundowaną z pieniędzy unijnego Funduszu Odbudowy. Brakuje w nim zapisów o innowacjach w sektorze energetycznym, które mogą się stać fundamentem rozwoju gospodarczego Polski w dobie kryzysu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Nic nowego dla energetyki

Program Nowy Ład został przedstawiony na konwencji Zjednoczonej Prawicy zwołanej 15 maja. – Trzeba wyciągnąć coś, co jest znakiem firmowym Zjednoczonej Prawicy. Polityka społeczna – powiedział otwierając to wydarzenie Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Faktycznie tak jest. Formacja zwana wciąż prawicą prezentuje program socjalny godny historycznej Polskiej Partii Socjalistycznej pokazując nieprzystawalność starych metek do nowych realiów, ale brakuje w nim nowych pomysłów na energetykę oraz klimat, które zostały potraktowane po macoszemu.

Należy zacząć od tego, że Nowy Ład nie prezentuje nowych pomysłów w sprawie wykorzystania środków unijnego Funduszu Odbudowy na rzecz energetyki. Podkreśla, że energetyka jądrowa (opisana w programie jako atomowa, budząc zapewne zdziwienie fizyków) ma być narzędziem dążenia Polski do neutralności klimatycznej. Zjednoczona Prawica nie zadeklarowała terminu dojścia do neutralności klimatycznej. Niemcy chcą być neutralni w 2050 roku, więc nieco mniej ambitna deklaracja Polaków mogłaby zostać przyjęta z zadowoleniem, choć pewnie nie w Solidarnej Polsce wchodzącej w skład koalicji. Warto podkreślić, że decyzja w sprawie atomu polskiego była wstrzymywana od 2015 roku przez spory frakcyjne wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Z tego względu pierwszy reaktor ma stanąć dopiero w 2033 roku, nie zmniejszając zależności Polski od gazu w latach dwudziestych tego wieku i zmuszając ją do importu 2,1-3,8 mld m sześc. gazu z terytorium Unii Europejskiej lub Rosji w 2023 roku, czyli roku wyborczym. Ewentualny spór o dostawy od Gazpromu może być czynnikiem destabilizującym przed wyborami parlamentarnymi w tym czasie.

https://biznesalert.pl/niemcy-sankcje-nord-stream-2-nawalny-nord-stream-3-wodor-energetyka-gaz/embed/#?secret=SIaqhdiFqu

Jednakże atom powinien powstać mimo tych problemów, aby ograniczyć wzrost zależności Polski od importu gazu. BiznesAlert.pl informował, że w kręgach rządowych pojawiają się głosy, że bardziej realna data to 2035 rok. Jest to opóźnienie dopuszczalne, bo negatywne skutki opóźnienia atomu będą mimo wszystko odczuwalne już w latach dwudziestych. Jednakże sprawne przygotowania do budowy atomu z Amerykanami faworyzowanymi przez Warszawę mogą doprowadzić do budowy atomu na czas, w 2033 roku. Energetyka jądrowa jest niezbędna w celu zapewnienia stabilnej podstawy dostaw energii w czasie, gdy nie ma jeszcze wielkoskalowych magazynów energii ani gospodarki wodorowej. Warto dodać, że atom może być kolejną innowacyjną branżą gospodarki napędzającą powstawanie miejsc pracy i wzrost gospodarczy. Należy także doprowadzić do budowy 6-9 GW atomu zapisanych w planach rządowych w celu zmniejszenia zależności od gazu…i węgla.

Nowy Ład nie podejmuje tematu gazu jako paliwa przejściowego, którego wykorzystanie nie jest wciąż pewne. Jeżeli taksonomia oraz inne regulacje na rzecz klimatu w Unii Europejskiej pomimo starań Polaków w Brukseli albo problemy z tempem inwestycji w Polsce nie pozwolą zbudować wystarczających mocy gazowych na czas, okaże się, że zostanie nam nowy węgiel zbudowany jeszcze na mocy decyzji rządu Ewy Kopacz, na czele z nowym blokiem Elektrowni Turów uruchomionym 14 maja, który zamiast Elektrowni Ostrołęka C, ma być ostatnią polską instalacją tego typu. Jego emisyjność to 800 g CO2 na kWh i z tego względu będzie blokiem najmniej szkodliwym dla klimatu w Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego mającej subsydiować energetykę węglową. Program Nowy Ład nie daje jeszcze odpowiedzi na pytanie o mechanizm wsparcia tego tworu ani czasu jej pracy.

Program Nowy Ład informuje o celu uniezależnienia od importu ropy oraz gazu w ogóle i jest to błąd merytoryczny (mamy za małe złoża i zbyt duże zapotrzebowanie by zrezygnować z importu) lub zapychacz, których nie brakuje w tym dokumencie, być może ze względu na istotne spory o politykę energetyczną miedzy frakcjami Zjednoczonej Prawicy z prowęglową Solidarną Polską, zielonym Porozumieniem i stojącym między nimi PiS-em. Znalazły się w nim za to zapisy o gazyfikacji wyspowej z użyciem LNG, czyli programie funkcjonującym już ponad pięć lat oraz Funduszu Niskoemisyjnego Transportu zamkniętym w 2020 roku. Jeżeli spory frakcyjne będą opóźniać dostarczanie nowych mocy dalej, Polsce zostanie zwiększanie importu energii elektrycznej od sąsiadów i dłuższe wspieranie energetyki węglowej.

Chociaż program Nowy Ład odnosi się do strategii wodorowej, która ma zostać przedstawiona jeszcze w 2021 roku, to nie proponuje żadnego megaprojektu mającego rozwijać innowacje. Programy Mój Prąd i Czyste Powietrze słusznie będą wspierać kolejne technologie obniżające koszty energii jak energetyka odnawialna, magazyny energii, pompy ciepła czy zanieczyszczenie powietrza, jak termomodernizacja. To jednocześnie czarne, a raczej zielone konie, które mają unowocześniać energetykę Polski. Nie padły jednak deklaracje na temat liberalizacji ustawy odległościowej mogącej otworzyć drogę rozwojowi energetyki wiatrowej na lądzie. W dokumencie nie pojawiło się także rozstrzygnięcie w sprawie portu instalacyjnego dla morskiej energetyki wiatrowej, który mógłby być źródłem nowych miejsc pracy w obliczu dekarbonizacji. Nie ma także wzmianek o programie odejścia od węgla ani obliczu sprawiedliwej transformacji energetycznej na Śląsku. Nie ma megaprojektu fabryki samochodów elektrycznych Izera na Śląsku. Te plany pojawiają się w wypowiedziach polityków koalicji, ale nie przebiły się do programu. Można tylko zastanawiać się dlaczego – przez ograniczenia merytoryczne czy spory koalicjantów.

https://biznesalert.pl/cena-emisje-co2-50-tona-energetyka-klimat-reforma/embed/#?secret=ecHoYUuyaB

Polityka społeczna jest potrzebna, ale innowacje też

Należy mieć nadzieję, że energetyka została potraktowana w programie Nowy Ład po macoszemu, podobnie jak polityka zagraniczna, o której w ogóle nie ma wzmianek, tylko ze względu na rozpoznanie przez polityków akcentów najlepiej przemawiających współcześnie do elektoratu Zjednoczonej Prawicy. Może jednak wynikać z faktu, że koalicjanci nie są zgodni odnośnie do polityki energetycznej, czego przejawem mogło być głosowanie Solidarnej Polski przeciwko przyjęciu obecnej Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. Wiadomo od strony formalnej, że rząd przyjął strategię energetyczną i Program Polskiej Energetyki Jądrowej, a także zamierza przyjąć strategię wodorową, w których znajduje się polski pomysł na innowację. Krajowy Plan Odbudowy uwzględnia 25 mld złotych na transformację energetyczną. Niedostatki merytoryczne albo spory frakcyjne nie pozwoliły jednak dodać zapisów na ten temat do programu Nowy Ład. Tymczasem to transformacja energetyczna da niskie ceny energii oraz innowacje potrzebne gospodarstwom domowym oraz firmom do rozwoju. Nowy Ład stawia na politykę socjalną, ale w dużej mierze pominął kluczowy aspekt zapewnienia Polakom taniej energii, który może przesądzić o konkurencyjności gospodarki na dekady.

https://biznesalert.pl/krajowy-plan-odbudowy-transformacja-energetyczna-25-mld-zl-konsultacje-energetyka-klimat/embed/#?secret=b4PsmN9qMI

Polityka klimatyczna może przegrać z węglem. Polski plan może się udać. Rosja musi szukać chętnych na akcje Rosnieftu za granicą

WęgielNorweski Statoil ostrzega, że napięcia geopolityczne mogą zaszkodzić procesowi odchodzenia energetyki od węgla na rzecz źródeł niskoemisyjnych. Jako przykład wskazuje decyzję Wielkiej Brytanii o wyjściu z Unii Europejskiej, czyli tzw. Brexit.

Zaplanowana na ten rok dalsza prywatyzacja akcji rosyjskiej spółki naftowej Rosnieft może się zakończyć sprzedażą udziałów za granicę. Największa prywatna firma naftowa w Rosji – Surgutnieftegaz – nie jest zainteresowana ofertą. Czytaj dalej„Polityka klimatyczna może przegrać z węglem. Polski plan może się udać. Rosja musi szukać chętnych na akcje Rosnieftu za granicą”

NOKE pod znakiem zapytania. Bułgaria kręci ws. South Stream. Wielka Brytania rozda latem koncesje łupkowe

fot. Darek Iwanski www.iwanski.com.pl +48 601 362 305 d.iwanski@interia.pl
Minister Środowiska Maciej Grabowski – przyspieszy rozwój sektora gazu łupkowego czy zablokuje ważną reformę? Opinie są podzielone

Autorski przegląd informacji o energetyce Czytaj dalej„NOKE pod znakiem zapytania. Bułgaria kręci ws. South Stream. Wielka Brytania rozda latem koncesje łupkowe”