Rząd podnosi poprzeczkę energetyce. Czy wystarczy węgla na zimę?

Rząd podnosi poprzeczkę energetyce. Czy wystarczy węgla na zimę?

– Spółki energetyczne mogą zacząć wykazywać niedobory zapasów węgla przez to, że rząd podniesie im poprzeczkę, aby zapewnić rezerwy na zimę – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Konferencja wynikowa Enei była okazją do małej burzy wokół stanu zapasów węgla w Polsce. Czy nagle okaże się, że mamy go za mało? Niekoniecznie. Burza pojawiła się po moim pytaniu do zarządu Enei o stan zapasów węgla. – Obligo utrzymywania zapasów wzrosło. Będziemy się starali te nasze zapasy dostosować do tychże nowych wymogów – powiedział Lech Żak, wiceprezes do spraw strategii i rozwoju Enei. – Minimalny poziom zapasów węgla w Kozienicach to 670 tysięcy ton. Mamy aktualny stan w wysokości 803 tysiące. W Połańcu jest 208 tysięcy obowiązku, a zapasy to 478 tysięcy. Poziom zapasów nie jest mniejszy niż ten wymagany przez Urząd Regulacji Energetyki. Nie ma problemu z zapasami w pozostałych elektrociepłowniach. Jest to na skraju, ale nie poniżej – zapewnił Leszek Żak w odpowiedzi na pytania BiznesAlert.pl. – Nie identyfikujemy zagrożeń ciągłości produkcji z powodu braku rezerw– powiedział Rafał Mucha, wiceprezes Enei ds. finansowych w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl.

Obligo wspomniane przez przedstawicieli Enei faktycznie zostanie podniesione. 28 listopada wchodzi w życie rozporządzenie ministra klimatu i środowiska w sprawie zapasów paliw w energetyce określające minimalne stany zapasy węgla kamiennego. Ma na celu podniesienie poziomu zapasów obowiązkowych w celu przygotowania systemu elektroenergetycznego na zakłócenia przed zimą. Atak Rosji na Ukrainie zaburzył ceny przez kryzys energetyczny podsycany przez Gazprom i dostępność węgla przez embargo na dostawy z Rosji, a nie wiadomo co jeszcze wydarzy się na Wschodzie.

– Utrzymywanie przez przedsiębiorstwa energetyczne wyższych w stosunku do obecnie wymaganych zapasów paliw ma za zadanie umożliwić tym podmiotom niezakłócone funkcjonowanie, niezależne od czynników zewnętrznych, a co za tym idzie zachowanie zdolności elektrowni i elektrociepłowni do nieprzerwanego dostarczenia energii elektrycznej oraz ciepła – dowiaduję się w rządzie.

Wejście w życie rozporządzenia może oznaczać w przypadku części elektrowni i elektrociepłowni, które według stanu prawnego na dzisiaj mają odpowiednie zapasy, że nie wypełnią obowiązku po podniesieniu poprzeczki. Docelowo jednak wszystkie mają spełnić ten obowiązek, a źródła rządowe przekonują, że już trwają przygotowania, aby nie było z tym problemu. Należy się zatem spodziewać z jednej strony raportów o niewypełnieniu nowego, wyższego obowiązku zapasów węgla, a z drugiej większej ilości przestojów bloków węglowych w celu oszczędzania paliwa. To zjawisko jest widoczne od wiosny 2022 roku, od kiedy BiznesAlert.pl pisze o „usterkach” w blokach węglowych, które są w rzeczywistości sposobem na zmniejszenie zużycia węgla.

Polacy zrzucają się na węgiel, ale związkowcy nie chcą się zrzucić na Polski Ład

Związkowcy górniczy chcą podzielić się ze społeczeństwem kosztami transformacji energetycznej, ale nie chcą już wspólnie ponosić konsekwencji Polskiego Ładu. Warto się zdecydować, szczególnie wobec kolejnego kroku ku stworzeniu Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, która będzie finansowana z naszych kieszeni – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Czytaj dalej„Polacy zrzucają się na węgiel, ale związkowcy nie chcą się zrzucić na Polski Ład”

Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją

Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją

To wspaniale, że jest ugoda Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Nie wiadomo jeszcze czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podaruje Polakom kary za utrzymanie pracy zakładu pomimo kontrowersyjnego orzeczenia. Być może będzie do tego potrzebna kolejna ugoda – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesalAlert.pl.

Czytaj dalej„Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją”

Polska powinna użyć polityki klimatycznej do rozwoju technologii napędzających gospodarkę

– Mamy wielkiego słonia w pokoju, o którym wszyscy mówią zamiast o szczycie klimatycznym, czyli kryzys energetyczny. Jest wielka pokusa żeby przekreślić politykę klimatyczną, bo przecież teraz energia i ciepło będą drogie, więc to nie ma sensu. Na szczęście na ratunek przychodzi technologia, która obiektywnie pokazuje, co będzie się rozwijać – powiedział redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik w programie Telewizji wPolsce.

– Jeżeli przyjąć, że rewolucja przemysłowa zapewniła nam największe emisje dwutlenku węgla w historii, to na pewno kraje najbardziej rozwinięte, które w XIX wieku zaczęły się bardzo szybko rozwijać, zaczęły emitować bardzo dużo gazów cieplarnianych i teraz w ich ślad dopiero idą państwa takie jak Indie, czy Chiny, które teraz mają swój boom gospodarczy i które teraz chcą się rozwijać, tak jak kraje Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych kilkadziesiąt czy nawet kilkaset lat temu – mówił Wojciech Jakóbik.

Mityczny zielony fundusz

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl podkreślił, że największy ciężar emisji jest w świecie zachodnim, który się najbardziej rozwinął gospodarczo w ostatnich dziesięcioleciach. – Natomiast podział zobowiązań musi być w miarę sprawiedliwy. To znaczy, ci którzy mają więcej pieniędzy mają dać te pieniądze. Słyszymy już od lat o mitycznym zielonym funduszu, który nie został stworzony, bo z poszukiwaniem tych pieniędzy różnie nam idzie. Z drugiej strony kraje mniej zaawansowane też muszą się zobowiązać, do usunięcia gospodarki rabunkowej widocznej szczególnie w Chinach. Jest też komponent praw człowieka, który jest podnoszony przez Unię Europejską, Stany Zjednoczone i tutaj bardzo ciekawa jest inicjatywa, która jest mniej popularna, bo to dopiero nowy temat, czyli walka z emisjami metanu. To też gaz cieplarniany. Tak się składa, że jest nieodzownym elementem działalności sektora wydobywczego, ropy i gazu. Tak jak super rozwinięta Unia Europejska, USA i najsilniejsze kraje Unii Europejskiej, bo Polska już trochę mniej poradzą sobie z emisjami metanu. Rosja czy Chiny już niekoniecznie. Widać, że takie inicjatywy to jest właśnie atak tych krajów najbardziej rozwiniętych na rywali, takich jak Chiny czy Rosja. Nieprzypadkowo pod inicjatywą tej sprawy podpisała się koalicja krajów, a Chiny, Indie i Rosja nie, bo to dla nich jest wyrok – powiedział.

– Nie ma porozumienia także przez to, że mamy wielkiego słonia w pokoju, o którym wszyscy mówią zamiast o szczycie klimatycznym, czyli o kryzys energetyczny. Jest wielka pokusa żeby przekreślić politykę klimatyczną, bo przecież teraz energia i ciepło będą drogie, więc to nie ma sensu. Na szczęście na ratunek przychodzi technologia, która obiektywnie pokazuje, co będzie się rozwijać – dodał.

– Ciekawym elementem dyskusji z punktu widzenia Polski jest fakt, że na przykład Chińczycy ogłosili, że teraz będą szli bardzo mocno w atom. Komisja Europejska na pewno też dzięki staraniom Polski, czy Francji mówi o tym, że atom ma być narzędziem dekarbonizacji, ma być wsparciem polityki klimatycznej. Jeżeli mamy my Polacy coś wygrać na tych rozmowach to na przykład właśnie uznanie atomu – powiedział Jakóbik.

Ile ma kosztować walka ze zmianami klimatu i kto za nią zapłaci

– Oczywiście wszyscy za to zapłacą tak samo jak za wyższe ceny energii, wyższe ceny ciepła i za kryzys gospodarczy, który nas czeka, więc i tak będziemy płacić. W tej rzeczywistości warto zastanowić się za co chcemy płacić, czy chcemy konserwować węgiel wbrew trendom, które każą odchodzić od tego paliwa, czy chcemy iść na sto procent w odnawialne źródła energii, które jeszcze nie są gotowe, ponieważ nie mają zabezpieczeń w postaci magazynów energii na odpowiednią skalę. Atak zimy i kryzys energetyczny pokazują, że dalej jeszcze nie wystarczą, czy właśnie chcemy skorzystać z atomu, który jest sprawdzony i daje stabilne dostawy zeroemisyjne. Wyzwaniem są odpady nuklearne, jednak są one bezpiecznie składowane – mówił Wojciech Jakóbik.

Zdaniem redaktora, jeżeli Polskę czeka nas kryzys energetyczny to ona musi inwestować mądrze te miliardy, czy też biliony dolarów, które zostaną wydane na transformację energetyczną. – To też inwestycja w nowe dziedziny gospodarki. Inwestorzy często podejmują decyzję sami, ale decyzje regulacyjne pozwalają wskazać, które branże gospodarki będą faworyzowane. Oczywiście wodór będzie faworyzowany, bo jest w interesie Niemiec, OZE będą faworyzowane, bo są w interesie tych najsilniejszych gospodarek. Obecnie sprzyja im także administracja Stanów Zjednoczonych. Zobaczymy co będzie po ewentualnych zmianach politycznych – powiedział.

Gra interesów o to kto dostanie więcej

– Natomiast atom, czyste technologie węglowe, różne rozwiązania, które można poruszyć w debacie sprawdzą się lub nie. Oczywiście czyste technologie węglowe są bardzo niepopularne, więc Polakom trudno będzie je przeforsować na arenie międzynarodowej. Polacy są w awangardzie transportu zeroemisyjnego, elektrycznego, one mogą wygrać i zyskać środki z tego wielkiego koszyka. To gra interesów o to kto dostanie więcej. Jest jedno zastrzeżenie, Polska nie jest krajem trzeciego świata, jest w gronie 20-25 najsilniej rozwiniętych państw na świecie i z tej perspektywy powinniśmy na to patrzeć. Oczywiście jest wiele zaniedbań i niedostatków, ale możemy ambitną politykę klimatyczną. Znowu wracam tu do atomu, który jest naszą suwerenną decyzją nigdy niezrealizowaną od 30 lat. Jak w końcu zrealizujemy ten plan będziemy mogli swobodniej prowadzić politykę klimatyczną – mówił w rozmowie z Telewizją wPolsce.

Opracowała Gabriela Cydejko

Polska powinna użyć polityki klimatycznej do rozwoju technologii napędzających gospodarkę

Polska powinna użyć polityki klimatycznej do rozwoju technologii napędzających gospodarkę

– Mamy wielkiego słonia w pokoju, o którym wszyscy mówią zamiast o szczycie klimatycznym, czyli kryzys energetyczny. Jest wielka pokusa żeby przekreślić politykę klimatyczną, bo przecież teraz energia i ciepło będą drogie, więc to nie ma sensu. Na szczęście na ratunek przychodzi technologia, która obiektywnie pokazuje, co będzie się rozwijać – powiedział redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik w programie Telewizji wPolsce.

– Jeżeli przyjąć, że rewolucja przemysłowa zapewniła nam największe emisje dwutlenku węgla w historii, to na pewno kraje najbardziej rozwinięte, które w XIX wieku zaczęły się bardzo szybko rozwijać, zaczęły emitować bardzo dużo gazów cieplarnianych i teraz w ich ślad dopiero idą państwa takie jak Indie, czy Chiny, które teraz mają swój boom gospodarczy i które teraz chcą się rozwijać, tak jak kraje Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych kilkadziesiąt czy nawet kilkaset lat temu – mówił Wojciech Jakóbik.

Mityczny zielony fundusz

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl podkreślił, że największy ciężar emisji jest w świecie zachodnim, który się najbardziej rozwinął gospodarczo w ostatnich dziesięcioleciach. – Natomiast podział zobowiązań musi być w miarę sprawiedliwy. To znaczy, ci którzy mają więcej pieniędzy mają dać te pieniądze. Słyszymy już od lat o mitycznym zielonym funduszu, który nie został stworzony, bo z poszukiwaniem tych pieniędzy różnie nam idzie. Z drugiej strony kraje mniej zaawansowane też muszą się zobowiązać, do usunięcia gospodarki rabunkowej widocznej szczególnie w Chinach. Jest też komponent praw człowieka, który jest podnoszony przez Unię Europejską, Stany Zjednoczone i tutaj bardzo ciekawa jest inicjatywa, która jest mniej popularna, bo to dopiero nowy temat, czyli walka z emisjami metanu. To też gaz cieplarniany. Tak się składa, że jest nieodzownym elementem działalności sektora wydobywczego, ropy i gazu. Tak jak super rozwinięta Unia Europejska, USA i najsilniejsze kraje Unii Europejskiej, bo Polska już trochę mniej poradzą sobie z emisjami metanu. Rosja czy Chiny już niekoniecznie. Widać, że takie inicjatywy to jest właśnie atak tych krajów najbardziej rozwiniętych na rywali, takich jak Chiny czy Rosja. Nieprzypadkowo pod inicjatywą tej sprawy podpisała się koalicja krajów, a Chiny, Indie i Rosja nie, bo to dla nich jest wyrok – powiedział.

– Nie ma porozumienia także przez to, że mamy wielkiego słonia w pokoju, o którym wszyscy mówią zamiast o szczycie klimatycznym, czyli o kryzys energetyczny. Jest wielka pokusa żeby przekreślić politykę klimatyczną, bo przecież teraz energia i ciepło będą drogie, więc to nie ma sensu. Na szczęście na ratunek przychodzi technologia, która obiektywnie pokazuje, co będzie się rozwijać – dodał.

– Ciekawym elementem dyskusji z punktu widzenia Polski jest fakt, że na przykład Chińczycy ogłosili, że teraz będą szli bardzo mocno w atom. Komisja Europejska na pewno też dzięki staraniom Polski, czy Francji mówi o tym, że atom ma być narzędziem dekarbonizacji, ma być wsparciem polityki klimatycznej. Jeżeli mamy my Polacy coś wygrać na tych rozmowach to na przykład właśnie uznanie atomu – powiedział Jakóbik.

Ile ma kosztować walka ze zmianami klimatu i kto za nią zapłaci

– Oczywiście wszyscy za to zapłacą tak samo jak za wyższe ceny energii, wyższe ceny ciepła i za kryzys gospodarczy, który nas czeka, więc i tak będziemy płacić. W tej rzeczywistości warto zastanowić się za co chcemy płacić, czy chcemy konserwować węgiel wbrew trendom, które każą odchodzić od tego paliwa, czy chcemy iść na sto procent w odnawialne źródła energii, które jeszcze nie są gotowe, ponieważ nie mają zabezpieczeń w postaci magazynów energii na odpowiednią skalę. Atak zimy i kryzys energetyczny pokazują, że dalej jeszcze nie wystarczą, czy właśnie chcemy skorzystać z atomu, który jest sprawdzony i daje stabilne dostawy zeroemisyjne. Wyzwaniem są odpady nuklearne, jednak są one bezpiecznie składowane – mówił Wojciech Jakóbik.

Zdaniem redaktora, jeżeli Polskę czeka kryzys energetyczny to ona musi inwestować mądrze te miliardy, czy też biliony dolarów, które zostaną wydane na transformację energetyczną. – To też inwestycja w nowe dziedziny gospodarki. Inwestorzy często podejmują decyzję sami, ale decyzje regulacyjne pozwalają wskazać, które branże gospodarki będą faworyzowane. Oczywiście wodór będzie faworyzowany, bo jest w interesie Niemiec, OZE będą faworyzowane, bo są w interesie tych najsilniejszych gospodarek. Obecnie sprzyja im także administracja Stanów Zjednoczonych. Zobaczymy co będzie po ewentualnych zmianach politycznych – powiedział.

Gra interesów o to kto dostanie więcej

– Natomiast atom, czyste technologie węglowe, różne rozwiązania, które można poruszyć w debacie sprawdzą się lub nie. Oczywiście czyste technologie węglowe są bardzo niepopularne, więc Polakom trudno będzie je przeforsować na arenie międzynarodowej. Polacy są w awangardzie transportu zeroemisyjnego, elektrycznego, one mogą wygrać i zyskać środki z tego wielkiego koszyka. To gra interesów o to kto dostanie więcej. Jest jedno zastrzeżenie, Polska nie jest krajem trzeciego świata, jest w gronie 20-25 najsilniej rozwiniętych państw na świecie i z tej perspektywy powinniśmy na to patrzeć. Oczywiście jest wiele zaniedbań i niedostatków, ale możemy ambitną politykę klimatyczną. Znowu wracam tu do atomu, który jest naszą suwerenną decyzją nigdy niezrealizowaną od 30 lat. Jak w końcu zrealizujemy ten plan będziemy mogli swobodniej prowadzić politykę klimatyczną – mówił w rozmowie z Telewizją wPolsce.

Opracowała Gabriela Cydejko

Atomowa dziesiątka z udziałem Polski ma receptę na walkę z kryzysem energetycznym | Premier Czech przegrał wybory. Czy będzie dogrywka i kto dostanie pieniądze za Kopalnię Turów?

Europaforum Wachau, Stift Göttweig, 13.05.2015, Foto: Dragan Tatic

Atomowa dziesiątka z udziałem Polski ma receptę na walkę z kryzysem energetycznym

Polska dołączyła do dziewięciu innych krajów podpisanych pod listem w obronie energetyki jądrowej w celu zmniejszenia zależności od gazu. Oprócz niej podpisały się pod nim Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Francja, Finlandia, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Atom ma pomóc w walce z kryzysem energetycznym.

Treść listu została już opublikowana w BiznesAlert.pl. Jego sygnatariusze przekonują, że kryzys energetyczny w Europie został wywołany przez niedostatki rynku gazu, który wymaga reformy między innymi poprzez lepszą koordynację zakupów. Autorzy listy przekonują także, że atom powinien zostać wpisany do zbioru regulacji określających technologie zasługujące na wsparcie unijne, czyli taksonomii, jako narzędzie obniżki cen energii. Postulują także reformę systemu handlu emisjami EU ETS.

Artykuł został opublikowany w dużych dziennikach europejskich, jak Le Figaro pod tytułem: „Dlaczego my, Europejczycy, musimy traktować energetykę jądrową na równi z innymi źródłami niskoemisyjnymi”. Jego inicjatorem była Francja.

Le Figaro/Kommiersant/Wojciech Jakóbik

Premier Czech przegrał wybory. Czy będzie dogrywka i kto dostanie pieniądze za Kopalnię Turów?

Czeska telewizja szacuje, że opozycja zyska 108 z 200 miejsc w parlamencie po wyborach przegranych przez partię ANO, która przegrała na dziesiąte procenta z koalicją centroporawicową. To ważna wiadomość w odniesieniu do sporu o Kopalnię Turów z Polską. Nie wiadomo, czy Czesi wrócą do rozmów. Od tego zależy kto dostanie rekompensatę.

ANO uzyskała wynik 27,8 procent głosów, a koalicja centroprawicowa złożona z kilku partii razem 27,13 procent i będzie mogła tworzyć rząd. Komentatorzy czescy jak Jakub Janda i Martin Ehl przekonują, że wobec takiego wyniku wyborów dojdzie prawdopodobnie do utworzenia rządu centroprawicowego. Niektórzy publicyści ostrzegali, że zwycięstwo partii ANO oznaczałoby dalsze rządy premiera Andreja Babisza, które spowodowałyby wydłużenie sporu o Kopalnię Turów z Polską. Inni uznają, że nie był to ważny temat wyborczy, a inni, że Babisz nie dążył do porozumienia z Polakami w obawie o jego wpływ na wynik wyborczy.

Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy Czechy i Polska wznowią rozmowy o rekompensacie szacowanej według informacji BiznesAlert.pl na kilkadziesiąt milionów euro, które trafiłyby do regionów czeskich. Alternatywa to oczekiwanie na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który będzie bardziej kosztowny, bo według informacji naszego portalu jest szacowany przez Polskę na 90-100 mln euro przez karę za niedostosowanie się do orzeczenia o zamknięciu Kopalni Turów na czas sporu. Ta nalicza 500 tysięcy euro dziennie liczone od 21 maja 2021 roku, kiedy zostało wydanie orzeczenie w tej sprawie. Te środki nie trafią jednak do regionów, ale do budżetu unijnego za pośrednictwem Trybunału.

Reuters/Wojciech Jakóbik

Rosja przyłapana na gorącym uczynku. Rośnie presja na zwiększenie dostaw gazu bez Nord Stream 2

Międzynarodowa Agencja Energii informuje, że Rosja ma wystarczające zasoby gazu, aby zwiększyć dostawy do Europy i ulżyć kryzysowi energetycznemu. Zachód zwiększa presję na zwiększenie dostaw niezależnie od losu gazociągu Nord Stream 2 który czeka na zatwierdzenie w Europie.

Szef MAE Fatih Birol odniósł się do słów prezydenta Władimira Putina, który sugerował w zeszłym tygodniu, że Rosja mogłaby zwiększyć dostawy. Wcześniej wicepremier Aleksander Nowak przekonywał, że pomożę tylko uruchomienie spornego gazociągu Nord Stream 2. Jednak potem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przyznał, że jest szansa na większenie dostaw istniejącymi szlakami. – Jest potencjał, ale zależy od zapotrzebowania, zobowiązań kontraktowych i umów handlowych – ocenił.

– Jeśli Rosja zrobi to co sugerowała i zwiększy dostawy do Europy, może uspokoić rynek – powiedział Birol gazecie Financial Times. – Nie mówię, że to zrobi, ale jeśli zechce, ma do tego niezbędne moce – dodał. MAE jako pierwsza zasugerowała, że Rosjanie mogą zwiększyć dostawy pomimo ich deklaracji o ograniczeniach i w ten sposób wywołała spekulacje na temat celowego ograniczania podaży w Europie w celu promocji Nord Stream 2.

Ambasador Unii Europejskiej w Rosji Markus Ederer udzielił gazecie RBK wywiadu, w którym ostrzegał, że brak reakcji Rosjan na apele Europy mogą im zaszkodzić. – Powinna pojawić się pewna obawa po stronie rosyjskiej, bo po pierwsze obecna sytuacja może przyspieszyć proces odchodzenia od gazu na rzecz odnawialnych źródeł energii w Europie. Po drugie, według mnie, reputacja Rosji jako dostawcy godnego gazufania może ucierpieć, jeśli powstanie wrażenie, że nie może albo nie chce odpowiedzieć na rosnące zapotrzebowanie w tej chwili. Nie mówię nawet o tym, ze brak reakcji może zostać potraktowany jako próba wywarcia presji w celu przyspieszenia oddania do użytku Nord Stream 2 – powiedział ambasador.

Putin zaproponował, aby zwiększyć podaż gazu na platformie cyfrowej Gazpromu. Ukraińcy przekonują jednak, że ma do dyspozycji gazociągi nad Dnieprem, które rezerwuje w minimalnym wymiarze. Według Kijowa jest to dowód na działanie polityczne i celowe omijanie tego szlaku w celu promocji Nord Stream 2. Ten gazociąg będzie mógł rozpocząć pracę dopiero po stwierdzeniu zgodności jego pracy z przepisami antymonopolowymi trzeciego pakietu energetycznego na mocy dyrektywy gazowej. Rosjanie sugerowali rozwiązanie tymczasowe pomijające tę certyfikację, ale spotkali się z gorącą krytyką, w tym apelem Parlamentu Europejskiego o sankcje i zablokowanie dostaw przez ten gazociąg w razie nadużyć Gazpromu.

Financial Times/RBK/Wojciech Jakóbik

Ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa. Polska na celowniku kontratakuje

Spór prawny o Kopalnię Turów to dopiero początek ścieżki zdrowia sektora węglowego, na który chcą go wysłać krytycy z Czech, Niemiec oraz organizacji jak Greenpeace. Administracja polska znajdująca się na celowniku przechodzi do kontrofensywy i odsłania karty – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Początek ścieżki zdrowia

Polacy są ciągani po sądach przez Czechów przez to, że zostali przyłapani na kruczku prawnym niezgodnym z przepisami unijnymi. Potem nie udało się dojść do porozumienia, które skłoniło stronę czeską do skierowania sprawy do Trybunału. Koncesja na wydobycie węgla brunatnego w Turowie została zmieniona niezgodnie z przepisami unijnymi za pomocą tak zwanego Lex Turów. Polacy przedłużyli tę koncesję o sześć lat bez oceny oddziaływania na środowisko naruszając dyrektywę 2011/92 oraz 2000/60. Uwarunkowania środowiskowe przedłużenia tego dokumentu zostały wydane przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Wadliwy przepis przyjęty jeszcze w 2018 roku został już usunięty z prawa geologicznego górniczego przez resort klimatu.

W międzyczasie trwa spór o środki zaradcze odpowiadające na obawy Czechów o wpływ odkrywki w Turowie na ich środowisko, w tym poziom wód. Polska Grupa Energetyczna zadeklarowała, że zakończy budowę ekranu przeciwfiltracyjnego mającego chronić wody czeskie. Obiektywne spojrzenie na sprawę pokazuje, że każda odkrywka może oddziaływać na środowisko a jest ich w okolicy wiele. Obiekt w Turowie jest jednym z mniejszych tego typu, a występują one w Czechach, Niemczech i Polsce.

Do niedawna Praga i Warszawa zgadzały się, że kopalnia nie ma wpływu na warstwy geologiczne czwartorzędu w których znajdują się wody gruntowe. Ekran miał chronić warstwę trzeciorzędu, na którą wpływ nie został udowodniony, a Czesi nie używają tamtejszych zasobów wody. Pomimo braku spotkania ministrów środowiska obu krajów w lutym, o którym pisałem, doszło do spotkania resortów spraw zagranicznych. Minister klimatu i środowiska RP Michał Kurtyka dowiedział się o planie spotkania zaproponowanym przez jego czeskiego odpowiednika Richarda Brabeca za późno i nie mógł się z nim zobaczyć przez inne zobowiązania. Brabec nie zareagował na kontrpropozycję spotkania w innym terminie. Tymczasem ekran zbudowany przez Polaków ma być teraz monitorowany w celu ustalenia, czy pomaga chronić wody gruntowe tak, jak oczekują tego Czesi. Warto zaznaczyć, że w 2019 roku strona czeska zaakceptowała plan w tej sprawie i dopiero po czasie zaczęła go kwestionować. Łączny koszt był szacowany na ponad 80 mln zł.

Tak czy inaczej nie doszło do polubownego zakończenia sporu, na które były jeszcze nadzieje w lutym kiedy nasze resorty odpowiedzialne za środowisko prowadziły jeszcze dialog. Potem sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Można usłyszeć, że do Czechów może dołączyć niemiecka Brandenburgia, a spór sądowy o Turów będzie się ciągnął. Tymczasem Greenpeace podniósł zastrzeżenia do pracy dziewięciu kopalni węgla w Polsce. Argumenty środowiskowe posłużą do piętnowania wydobycia tego paliwa kopalnego wobec którego rośnie niechęć społeczna podsycana przez aktywną politykę klimatyczną oraz działalność organizacji jak Greenpeace. Wygląda na to, że ta swoista ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa i może być długa.

Polska na celowniku

Najnowsze informacje sugerują, że Czechy i Polska znów nie doszły do porozumienia o Turowie w kolejnej rundzie rozmów. Należy założyć z góry, że kruczek prawny, na którym zostaliśmy przyłapani prawdopodobnie będzie oznaczał, że lepiej porozumieć się poza wokandą. Porozumienie polsko-czeskie jest na wyciągnięcie ręki, ale nasi negocjatorzy muszą przezwyciężyć presję strony czeskiej odpowiadając pozytywnie na postulaty uzasadnione i odrzucając te nieuzasadnione. Negocjacje są trudne przez wiele czynników, ale prawdopodobnie są już tylko kwestią ceny do zapłacenia przez Polaków za błędy prawne.

Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze na czyje konto wpłyną te środki. Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego. Atmosfera jest podgrzewana przez wyciek dokumentów sugerujący, że premier Czech,  który może stracić stanowisko po wyborach, mógł kupić sobie posiadłość we Francji z szemranych środków.

Polacy ujawniają fakty na temat rozmów, sugerując w ten sposób gotowość do pogodzenia się z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jaki by nie był. Kara naliczana po 500 tysięcy euro dziennie może się z sumować na kwotę podobną do 50 mln euro należnych Czechom w razie uznania ich roszczeń. Polacy chcą zademonstrować determinację i pokazać grę czeską.

Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zdecydował się na odsłonięcie kulisów rozmów. – Nie mamy zwyczaju ujawniania treści negocjacji, ale skoro czeski minister spraw zagranicznych mija się z prawdą, jesteśmy zmuszeni to zrobić. Opinia publiczna w obu naszych krajach ma prawo do informacji kto ponosi odpowiedzialność za fiasko rozmów i pogorszenie stosunków – napisał na Twitterze. – Nie proponowaliśmy „umowy na 2 lata”. Nasza oferta to umowa obowiązująca do końca działalności górniczej, z możliwością wypowiedzenia – na wypadek nadużywania jej przez którąś ze stron. To absolutny standard w umowach międzynarodowych zawieranych na partnerskich zasadach. Co więcej – zaproponowaliśmy, by najważniejsze zapisy, wybrane i wskazane nam przez samą stronę czeską działały nadal nawet do 2049 roku – także w razie wypowiedzenia umowy. Te zapisy dotyczyły m. in. monitoringu wód podziemnych. Rząd czeski wierdził, że to kluczowa sprawa. Nasza oferta gwarantowała 50 mln euro na projekty wodne w Kraju Libereckim, ponadstandardowe zasady monitoringu wód, zanieczyszczeń, hałasu, regularne przekazywanie informacji – a nawet zakaz zbliżania się kopalni do czeskiej granicy, do czasu spełnienia całej listy warunków – wyliczał Jabłoński.

– Wszystko to zostałoby wykonane w pierwszych miesiącach obowiązywania umowy. Zostało jednak odrzucone, ponieważ czeski rząd zażądał umowy, której Polska NIGDY nie mogłaby wypowiedzieć – także w sytuacji, gdyby była ona nadużywana w przyszłości. Partnerzy nie zawierają umów na takich zasadach. Odpowiedzialny negocjator nie może związać swojego państwa umową na 30 lat bez możliwości wyjścia, nie wiedząc czy druga strona nie będzie w przyszłości zachowywać się nieuczciwie. Efekt działań rządu czeskiego: mieszkańcy Kraju Libereckiego nie otrzymają żadnych pieniędzy na projekty wodne, żadnego dodatkowego monitoringu wód podziemnych, który nie jest wymagany przez prawo; kopalnia będzie mogła zbliżać się do granicy bez żadnych dodatkowych warunków – podsumował minister.

– W ostatnich godzinach, na ostatniej prostej w odpowiedzi na naszą propozycję strona czeska zaczęła eskalować swoje żądania w taki sposób, jakby ich celem było zerwanie rozmów – tłumaczył minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. – My nie możemy za czeski rząd przekazać tych środków do mieszkańców kraju Liberadzkiego, to gwarantowałoby polubowne załatwienie sprawy. Jeśli nie ma woli porozumienia, to musimy taką sytuację przyjąć do wiadomości. Chcemy rozmawiać z partnerem, który ma wolę do porozumienia i jeśli jej nie ma, to umowy nie podpiszemy sami ze sobą, dlatego też odeszliśmy od stołu – dodał.

Szansa na porozumienie po wyborach?

Być może po wyborach w Czechach nastąpi lepsza atmosfera polityczna do wznowienia rozmów z Polską. Może być jednak różnie, bo wpływ na władzę może zyskać Partia Piratów uznawana za jeszcze bardziej radykalną w odniesieniu do środowiska, niż ekipa Andrija Babisza. – Będziemy wykorzystywać wszystkie dostępne przepisy prawne, aby wykazać, że zasądzone środki tymczasowe grożą bezpośrednimi konsekwencjami dla mieszkańców naszego kraju, ale i krajów sąsiednich. Przedłożymy dodatkowe wnioski o wycofanie środków tymczasowych w związku z nowymi okolicznościami – zapewnił minister Kurtyka w Rzeczpospolitej. – Na tym etapie musielibyśmy widzieć zauważalną zmianę nastawienia po stronie naszego partnera, aby wrócić do stołu negocjacyjnego. Obecnie tego nie zauważamy – dodaje. Jest zatem szansa na powrót rozmów w razie uelastycznienia stanowiska Czech.

Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?

Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?

Rozmowy Czechy-Polska zostały zawieszone przez brak porozumienia, tymczasem wybuchła afera wokół premiera Andreja Babisza. Nieoficjalnie można usłyszeć, że Polska

Wyciek dokumentów z serii Pandora Leaks autorstwa Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych pokazuje, że premier Czech Adrej Babisz mógł kupić posiadłość we Francji wartą 22 mln dolarów z pomocą środków wyprowadzonych z jego kraju do firm zagranicznych. Miał utrzymywać ten fakt w tajemnicy.

Posiadłość Chateau Bigaud liczy sobie 9,4 akrów i znajduje się między ruinami średniowiecznego zamku oraz lasami. Ma należeć do jednej ze spółek-córek pod kontrolą Babisza. Premier uznaje wyciek informacji na ten temat za atak przed wyborami parlamentarnymi, które są zaplanowane na 8-9 października.

Od wyniku wyborów zależy z kim będą kontynuowane negocjacje Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Rozmowy na ten temat zakończyły się niepowodzeniem. Polacy oskarżają Czechów o eskalację żądań.

Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego.

ICIJ/Wojciech Jakóbik

Gazprom robi „optymalizację”. Ukraina uważa, że presja na Nord Stream 2 to broń gazowa Rosji

Rosjanie wciąż obniżają dostawy przez tradycyjne szlaki dostaw gazu do Europy jak Gazociąg Jamalski. Gazprom przekonuje, że chodzi o optymalizację, ale Ukraina uważa, że chce ominąć ją w dostawach do Europy wbrew przesłankom biznesowym, ale w celu wymuszenia gazociągu Nord Stream 2. Tymczasem ceny gazu notują kolejne rekordy.

Gazprom przekonuje, że poziom jego dostaw do Europy jest w pełni zgodny ze zobowiązaniami kontraktowymi wobec jego klientów. W ten sposób skomentował spadek dostaw przez Gazociąg Jamalski.

– Na podstawie zgłoszeń oraz możliwej optymalizacji przepustowości w portfolio, nasza firma rezerwuje moce przesyłowe w określonych kierunkach – przekazał Interfaxowi po tym jak nie zarezerwował żadnej przepustowości w aukcjach dnia następnego od początku października przez Gazociąg Jamalski. Dostawy spadły z 2,2 mln m sześc. na godzinę do 0,5 mln pomimo faktu, że ceny na giełdach europejskich notują rekordowy poziom powyżej 1267 dolarów za 1000 m sześc. na giełdzie TTF. Rosjanie są z tego powodu oskarżani o działanie celowe i ograniczanie podaży w celu wymuszenia gazociau Nord Stream 2.

Prezes Naftogazu Jurij Witrenko ocenił, że Rosja używa broni gazowej ograniczając dostawy przez Ukrainę na Węgry z pomocą szlaku alternatywnego przez Turkish Stream. – Obserwujemy szok energetyczny i powtórkę z kryzysu naftowego lat siedemdziesiątych XX wieku w USA – pisze Serhiy Makogon, prezes operatora gazociągów przesyłowych na Ukrainie OGTSUA. Przypomina, że Gazprom informuje o wzroście wydobycia gazu o 19 procent w 2021 roku, ale nie towarzyszy mu wzrost dostaw pomimo dostępnych mocy przesyłowych na Ukrainie. Interfax podaje, że Rosja zwiększyła wydobycie gazu w pierwszych trzech kwartałach 2021 roku o 11,9 procent do 559,71 mld m sześc.

Gazprom zarezerwował przepustowość gazociągów ukraińskich na podstawie umowy z Naftogazem z 2019 roku, która obowiązuje do 2024 roku, ale opłaca ją, nie wykorzystując jej. – Gazprom komunikuje, że nie chce dostarczać gazu przez Ukrainę. Podnosi stawkę wypróżniając magazyny gazu w Europie. Ktokolwiek zastanawia się nad przyczyną kryzysu gazowego w Europie powinien przyjrzeć się ostatniemu stanowisku Kremla potwierdzającemu, że „uruchomienie Nord Stream 2 zrównoważy cenę gazu w Europie”. Jeśli nie jest to próba szantażowania Europy, to co nią jest – pyta retorycznie Makogon na łamach Atlantic Council.

Interfax/Kommiersant/Atlantic Council/Wojciech Jakóbik

Polska importuje coraz więcej węgla z Rosji. Możliwości są jednak ograniczone

Polacy sprowadzają coraz więcej węgla z Rosji, ale możliwości zwiększenia dostaw z tego kierunku są ograniczone pomimo rekordowej ceny na giełdzie Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia (ARA).

Cena węgla rośnie przez wysokie zapotrzebowanie na świecie, ale Rosjanie nie mogą znacznie zwiększyć dostaw na Zachód. Ograniczenia infrastruktury, kontraktów długoterminowych oraz kurs na Azje nie pozwala im skierować więcej czarnych bryłek do Europy, o czym pisze Kommiersant.

Firmy węglowe z Rosji nie będą w stanie szybko zwiększyć dostaw węgla do Europy. Eurostat podaje, że dostarczyły tam 27,8 mln ton węgla w pandemicznym 2020 roku, czyli o 10,2 mln mniej niż rok wcześniej. Stany Zjednoczone dostarczyły wówczas 6,6 mln ton, a Kolumbia 5,7 mln ton.

Ministerstwo energetyki Rosji podaje, że dostawy do Europy sięgnęły w pierwszej połowie 2021 roku 22,5 mln ton i wzrosły o 2,4 procent w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku. Jednak firmy rosyjskie informują o barierach infrastrukturalnych ograniczających możliwość dostaw morskich z Murmańska czy kolejowych. Wyzwaniem jest też fakt zawarcia kontraktów długoterminowych na ten rok, które nie mogą ulec zmianie.

Samo wydobycie węgla może wzrosnąć, ale stopniowe. Dyrektor generalny Karakan Investment Group zarządzającej odkrywką węgla w Kuzbasie Dmitrij Bogdanow powiedział Kommiersantowi, że cykl inwestycyjny od decyzji o wzroście wydobycia do faktycznego zwiększenia produkcji to około dwa lata.

Kommiersant podaje, że Polska jest największym importerem węgla rosyjskiego dostarczanego koleją. Z danych rosyjskich wynika, że dostawy do tego kraju wzrosły w siedmiu miesiącach 2021 roku o 29,3 procent do 3,7 mln ton za pośrednictwem firmy SUEK, ale zmalały dostawy Kuzbasrazrezugol i CPC, odpowiednio o 71,2 i 27,9 procent do 48 i 416 tysięcy ton. Reszta Eropy odbiera węgiel morzem, a dostawy tą drogą wzrosły o 2,3 procent przez porty na północnym zachodzie i o 47,3 procent na południu.

Oznacza to, że Polska sprowadziła w siedmiu miesiącach 2021 roku niecałe 4 mln ton węgla z Rosji. Ten kraj zaimportował według danych Eurostatu w pierwszej połowie 2021 roku 6,2 mln ton węgla, czyli o 15 procent więcej niż przed rokiem. Jak widać, największy udział ma surowiec z Rosji, niżej plasują się dostawcy z Australii, Kolumbii i Kazachstanu

Cena tony węgla ARA wynosi obecnie 208,50 dolarów i notuje istotny wzrost trwający od końca września. Jeszcze w ostatnim tygodniu minionego miesiąca kosztowała około 150 dolarów.

Kommiersant/Wojciech Jakóbik

Izba tor-Turów

– Polacy przechodzą przez tortury negocjacyjne z Czechami w sporze o Kopalnię Turów. Ten jest praktycznie na finiszu, a porozumienie jest w zasięgu ręki pomimo wielkich emocji towarzyszących tym rozmowom – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Polska i Czechy zgodnie informują, że porozumienie jest bliskie, a jego szkic ma zostać niebawem przedstawiony premierom tych krajów do ostatecznej decyzji. Jednakże kolejne rozmowy w Pradze zakończyły się ostatniego dnia września bez przełomu. Październik powinien go przynieść, szczególnie wobec faktu, że wybory parlamentarne w Czechach są zaplanowane na 8-9 października. Ostrzegaliśmy jednak w BiznesAlert.pl, że hardego premiera Andrija Babisza mogą zastąpić jeszcze bardziej nieustępliwi politycy Partii Piratów, jeśli uzyskają odpowiedni wpływ na politykę rządu.

Pomimo wizji zakończenia sporu o wydobycie węgla brunatnego w Kopalni Turów utrzymuje się spór odnośnie do terminu obowiązywania umowy. Resort spraw zagranicznych alarmował, że postawa Czechów jest „irracjonalna” bo domagają się bezterminowego obowiązywania umowy w tej sprawie. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński porównał taki zapis z kontrowersyjnymi klauzulami odnośnie do Gazociągu Jamalskiego zapisanych w umowach z Gazpromem oraz Federacją Rosyjską. Minister środowiska Czech Richard Brabec przekonuje, że ten zapis to nic nowego i to Polacy chcą negocjować od nowa z dawna ustaloną sprawę.

Narzędzie nacisku na Polaków możliwe do wykorzystania przez Czechów przez nieprawidłowości przy przedłużaniu koncesji wydobywczej w Turowie (Lex Turów – warto poczytać) to kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości 500 tysięcy euro dziennie naliczana od 21 maja, kiedy to sąd orzekł, ze Polska ma zatrzymać wydobycie w tej kopalni do czasu zakończenia sporu prawnego. Oczywiście nie należy zatrzymywać pracy kompleksu turowskiego z dwóch powodów: porozumienie z Czechami może uwzględniać brak kary TSUE, jego koszt i tak będzie niższy od tego spowodowanego ewentualnym zamknięciem kopalni z dnia na dzień.

Emocje w mediach są rozgrzane do czerwoności, a spór o Turów to kolejna okazja do wieszania psów na instytucjach europejskich, które czasem wydają decyzje kontrowersyjne jak ta o zatrzymaniu pracy Turowa. Ta jest możliwa do zakwestionowania przez prawników, ale ci niekoniecznie będą zmuszeni do takiego działania, jeśli Warszawie uda się porozumieć z Pragą. Jednakże Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nierzadko bronił interesów Polski, na przykład stając na straży solidarności energetycznej w sporach z Gazpromem o Nord Stream 1, Nord Stream 2 oraz ich odnogi.

Największym przegranym sporu o Turów jest integracja europejska krytykowana przez tych, którzy nie chcą krytykować osiągnięć negocjatorów z Polski. Największymi wygranymi będą Czesi wykorzystujący okoliczności oraz dostępne narzędzia polityczne oraz prawne do egzekucji swych interesów. Warszawa może ograniczać straty z jednej strony i użyć precedensu Turowa do regionalnej dyskusji o kopalniach węgla brunatnego w Czechach oraz Niemczech oraz dodatkowych środkach na transformację energetyczną w tych krajach oraz Polsce.

Warto jednak zaznaczyć, że porozumienie o Turowie to dopiero początek. Greenpeace już kwestionuje proces koncesyjny dziewięciu kopalni węgla kamiennego, a nieoficjalnie można usłyszeć, że niemieckie miasto Żytawa może zechcieć zaskarżyć Turów. Ostatecznie wydobycie węgla brunatnego w tych trzech państwach było wspólnym bogactwem w okresie prosperity tej branży i staje się wspólnym brzemieniem w czasach przyspieszającej polityki klimatycznej. Polacy mogą pokazać, że Czesi i Niemcy powinni także wziąć odpowiedzialność polityczną i finansową za wygaszanie odkrywek. Do tego potrzebna jest jednak logika współpracy zastępująca bojowe nastroje w naszych stolicach. Wystarczy wytrzymać tortury psychiczne wynikające z presji negocjacyjnej. Finisz jest na horyzoncie. Warto przekuć porażki na sukces z pożytkiem dla całego regionu.