To wspaniale, że jest ugoda Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Nie wiadomo jeszcze czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podaruje Polakom kary za utrzymanie pracy zakładu pomimo kontrowersyjnego orzeczenia. Być może będzie do tego potrzebna kolejna ugoda – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesalAlert.pl.
Czytaj dalej„Jest ugoda z Czechami o Turowie, czas na tę z Komisją”Tag: Kopalnia Turów
Atomowa dziesiątka z udziałem Polski ma receptę na walkę z kryzysem energetycznym | Premier Czech przegrał wybory. Czy będzie dogrywka i kto dostanie pieniądze za Kopalnię Turów?

Atomowa dziesiątka z udziałem Polski ma receptę na walkę z kryzysem energetycznym
Polska dołączyła do dziewięciu innych krajów podpisanych pod listem w obronie energetyki jądrowej w celu zmniejszenia zależności od gazu. Oprócz niej podpisały się pod nim Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Francja, Finlandia, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Atom ma pomóc w walce z kryzysem energetycznym.
Treść listu została już opublikowana w BiznesAlert.pl. Jego sygnatariusze przekonują, że kryzys energetyczny w Europie został wywołany przez niedostatki rynku gazu, który wymaga reformy między innymi poprzez lepszą koordynację zakupów. Autorzy listy przekonują także, że atom powinien zostać wpisany do zbioru regulacji określających technologie zasługujące na wsparcie unijne, czyli taksonomii, jako narzędzie obniżki cen energii. Postulują także reformę systemu handlu emisjami EU ETS.
Artykuł został opublikowany w dużych dziennikach europejskich, jak Le Figaro pod tytułem: „Dlaczego my, Europejczycy, musimy traktować energetykę jądrową na równi z innymi źródłami niskoemisyjnymi”. Jego inicjatorem była Francja.
Le Figaro/Kommiersant/Wojciech Jakóbik
Premier Czech przegrał wybory. Czy będzie dogrywka i kto dostanie pieniądze za Kopalnię Turów?
Czeska telewizja szacuje, że opozycja zyska 108 z 200 miejsc w parlamencie po wyborach przegranych przez partię ANO, która przegrała na dziesiąte procenta z koalicją centroporawicową. To ważna wiadomość w odniesieniu do sporu o Kopalnię Turów z Polską. Nie wiadomo, czy Czesi wrócą do rozmów. Od tego zależy kto dostanie rekompensatę.
ANO uzyskała wynik 27,8 procent głosów, a koalicja centroprawicowa złożona z kilku partii razem 27,13 procent i będzie mogła tworzyć rząd. Komentatorzy czescy jak Jakub Janda i Martin Ehl przekonują, że wobec takiego wyniku wyborów dojdzie prawdopodobnie do utworzenia rządu centroprawicowego. Niektórzy publicyści ostrzegali, że zwycięstwo partii ANO oznaczałoby dalsze rządy premiera Andreja Babisza, które spowodowałyby wydłużenie sporu o Kopalnię Turów z Polską. Inni uznają, że nie był to ważny temat wyborczy, a inni, że Babisz nie dążył do porozumienia z Polakami w obawie o jego wpływ na wynik wyborczy.
Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy Czechy i Polska wznowią rozmowy o rekompensacie szacowanej według informacji BiznesAlert.pl na kilkadziesiąt milionów euro, które trafiłyby do regionów czeskich. Alternatywa to oczekiwanie na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który będzie bardziej kosztowny, bo według informacji naszego portalu jest szacowany przez Polskę na 90-100 mln euro przez karę za niedostosowanie się do orzeczenia o zamknięciu Kopalni Turów na czas sporu. Ta nalicza 500 tysięcy euro dziennie liczone od 21 maja 2021 roku, kiedy zostało wydanie orzeczenie w tej sprawie. Te środki nie trafią jednak do regionów, ale do budżetu unijnego za pośrednictwem Trybunału.
Reuters/Wojciech Jakóbik
Rosja przyłapana na gorącym uczynku. Rośnie presja na zwiększenie dostaw gazu bez Nord Stream 2
Międzynarodowa Agencja Energii informuje, że Rosja ma wystarczające zasoby gazu, aby zwiększyć dostawy do Europy i ulżyć kryzysowi energetycznemu. Zachód zwiększa presję na zwiększenie dostaw niezależnie od losu gazociągu Nord Stream 2 który czeka na zatwierdzenie w Europie.
Szef MAE Fatih Birol odniósł się do słów prezydenta Władimira Putina, który sugerował w zeszłym tygodniu, że Rosja mogłaby zwiększyć dostawy. Wcześniej wicepremier Aleksander Nowak przekonywał, że pomożę tylko uruchomienie spornego gazociągu Nord Stream 2. Jednak potem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przyznał, że jest szansa na większenie dostaw istniejącymi szlakami. – Jest potencjał, ale zależy od zapotrzebowania, zobowiązań kontraktowych i umów handlowych – ocenił.
– Jeśli Rosja zrobi to co sugerowała i zwiększy dostawy do Europy, może uspokoić rynek – powiedział Birol gazecie Financial Times. – Nie mówię, że to zrobi, ale jeśli zechce, ma do tego niezbędne moce – dodał. MAE jako pierwsza zasugerowała, że Rosjanie mogą zwiększyć dostawy pomimo ich deklaracji o ograniczeniach i w ten sposób wywołała spekulacje na temat celowego ograniczania podaży w Europie w celu promocji Nord Stream 2.
Ambasador Unii Europejskiej w Rosji Markus Ederer udzielił gazecie RBK wywiadu, w którym ostrzegał, że brak reakcji Rosjan na apele Europy mogą im zaszkodzić. – Powinna pojawić się pewna obawa po stronie rosyjskiej, bo po pierwsze obecna sytuacja może przyspieszyć proces odchodzenia od gazu na rzecz odnawialnych źródeł energii w Europie. Po drugie, według mnie, reputacja Rosji jako dostawcy godnego gazufania może ucierpieć, jeśli powstanie wrażenie, że nie może albo nie chce odpowiedzieć na rosnące zapotrzebowanie w tej chwili. Nie mówię nawet o tym, ze brak reakcji może zostać potraktowany jako próba wywarcia presji w celu przyspieszenia oddania do użytku Nord Stream 2 – powiedział ambasador.
Putin zaproponował, aby zwiększyć podaż gazu na platformie cyfrowej Gazpromu. Ukraińcy przekonują jednak, że ma do dyspozycji gazociągi nad Dnieprem, które rezerwuje w minimalnym wymiarze. Według Kijowa jest to dowód na działanie polityczne i celowe omijanie tego szlaku w celu promocji Nord Stream 2. Ten gazociąg będzie mógł rozpocząć pracę dopiero po stwierdzeniu zgodności jego pracy z przepisami antymonopolowymi trzeciego pakietu energetycznego na mocy dyrektywy gazowej. Rosjanie sugerowali rozwiązanie tymczasowe pomijające tę certyfikację, ale spotkali się z gorącą krytyką, w tym apelem Parlamentu Europejskiego o sankcje i zablokowanie dostaw przez ten gazociąg w razie nadużyć Gazpromu.
Financial Times/RBK/Wojciech Jakóbik
Ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa. Polska na celowniku kontratakuje

Spór prawny o Kopalnię Turów to dopiero początek ścieżki zdrowia sektora węglowego, na który chcą go wysłać krytycy z Czech, Niemiec oraz organizacji jak Greenpeace. Administracja polska znajdująca się na celowniku przechodzi do kontrofensywy i odsłania karty – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Początek ścieżki zdrowia
Polacy są ciągani po sądach przez Czechów przez to, że zostali przyłapani na kruczku prawnym niezgodnym z przepisami unijnymi. Potem nie udało się dojść do porozumienia, które skłoniło stronę czeską do skierowania sprawy do Trybunału. Koncesja na wydobycie węgla brunatnego w Turowie została zmieniona niezgodnie z przepisami unijnymi za pomocą tak zwanego Lex Turów. Polacy przedłużyli tę koncesję o sześć lat bez oceny oddziaływania na środowisko naruszając dyrektywę 2011/92 oraz 2000/60. Uwarunkowania środowiskowe przedłużenia tego dokumentu zostały wydane przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Wadliwy przepis przyjęty jeszcze w 2018 roku został już usunięty z prawa geologicznego górniczego przez resort klimatu.
W międzyczasie trwa spór o środki zaradcze odpowiadające na obawy Czechów o wpływ odkrywki w Turowie na ich środowisko, w tym poziom wód. Polska Grupa Energetyczna zadeklarowała, że zakończy budowę ekranu przeciwfiltracyjnego mającego chronić wody czeskie. Obiektywne spojrzenie na sprawę pokazuje, że każda odkrywka może oddziaływać na środowisko a jest ich w okolicy wiele. Obiekt w Turowie jest jednym z mniejszych tego typu, a występują one w Czechach, Niemczech i Polsce.
Do niedawna Praga i Warszawa zgadzały się, że kopalnia nie ma wpływu na warstwy geologiczne czwartorzędu w których znajdują się wody gruntowe. Ekran miał chronić warstwę trzeciorzędu, na którą wpływ nie został udowodniony, a Czesi nie używają tamtejszych zasobów wody. Pomimo braku spotkania ministrów środowiska obu krajów w lutym, o którym pisałem, doszło do spotkania resortów spraw zagranicznych. Minister klimatu i środowiska RP Michał Kurtyka dowiedział się o planie spotkania zaproponowanym przez jego czeskiego odpowiednika Richarda Brabeca za późno i nie mógł się z nim zobaczyć przez inne zobowiązania. Brabec nie zareagował na kontrpropozycję spotkania w innym terminie. Tymczasem ekran zbudowany przez Polaków ma być teraz monitorowany w celu ustalenia, czy pomaga chronić wody gruntowe tak, jak oczekują tego Czesi. Warto zaznaczyć, że w 2019 roku strona czeska zaakceptowała plan w tej sprawie i dopiero po czasie zaczęła go kwestionować. Łączny koszt był szacowany na ponad 80 mln zł.
Tak czy inaczej nie doszło do polubownego zakończenia sporu, na które były jeszcze nadzieje w lutym kiedy nasze resorty odpowiedzialne za środowisko prowadziły jeszcze dialog. Potem sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Można usłyszeć, że do Czechów może dołączyć niemiecka Brandenburgia, a spór sądowy o Turów będzie się ciągnął. Tymczasem Greenpeace podniósł zastrzeżenia do pracy dziewięciu kopalni węgla w Polsce. Argumenty środowiskowe posłużą do piętnowania wydobycia tego paliwa kopalnego wobec którego rośnie niechęć społeczna podsycana przez aktywną politykę klimatyczną oraz działalność organizacji jak Greenpeace. Wygląda na to, że ta swoista ścieżka zdrowia zaczyna się od Turowa i może być długa.
Polska na celowniku
Najnowsze informacje sugerują, że Czechy i Polska znów nie doszły do porozumienia o Turowie w kolejnej rundzie rozmów. Należy założyć z góry, że kruczek prawny, na którym zostaliśmy przyłapani prawdopodobnie będzie oznaczał, że lepiej porozumieć się poza wokandą. Porozumienie polsko-czeskie jest na wyciągnięcie ręki, ale nasi negocjatorzy muszą przezwyciężyć presję strony czeskiej odpowiadając pozytywnie na postulaty uzasadnione i odrzucając te nieuzasadnione. Negocjacje są trudne przez wiele czynników, ale prawdopodobnie są już tylko kwestią ceny do zapłacenia przez Polaków za błędy prawne.
Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze na czyje konto wpłyną te środki. Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego. Atmosfera jest podgrzewana przez wyciek dokumentów sugerujący, że premier Czech, który może stracić stanowisko po wyborach, mógł kupić sobie posiadłość we Francji z szemranych środków.
Polacy ujawniają fakty na temat rozmów, sugerując w ten sposób gotowość do pogodzenia się z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jaki by nie był. Kara naliczana po 500 tysięcy euro dziennie może się z sumować na kwotę podobną do 50 mln euro należnych Czechom w razie uznania ich roszczeń. Polacy chcą zademonstrować determinację i pokazać grę czeską.
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zdecydował się na odsłonięcie kulisów rozmów. – Nie mamy zwyczaju ujawniania treści negocjacji, ale skoro czeski minister spraw zagranicznych mija się z prawdą, jesteśmy zmuszeni to zrobić. Opinia publiczna w obu naszych krajach ma prawo do informacji kto ponosi odpowiedzialność za fiasko rozmów i pogorszenie stosunków – napisał na Twitterze. – Nie proponowaliśmy „umowy na 2 lata”. Nasza oferta to umowa obowiązująca do końca działalności górniczej, z możliwością wypowiedzenia – na wypadek nadużywania jej przez którąś ze stron. To absolutny standard w umowach międzynarodowych zawieranych na partnerskich zasadach. Co więcej – zaproponowaliśmy, by najważniejsze zapisy, wybrane i wskazane nam przez samą stronę czeską działały nadal nawet do 2049 roku – także w razie wypowiedzenia umowy. Te zapisy dotyczyły m. in. monitoringu wód podziemnych. Rząd czeski wierdził, że to kluczowa sprawa. Nasza oferta gwarantowała 50 mln euro na projekty wodne w Kraju Libereckim, ponadstandardowe zasady monitoringu wód, zanieczyszczeń, hałasu, regularne przekazywanie informacji – a nawet zakaz zbliżania się kopalni do czeskiej granicy, do czasu spełnienia całej listy warunków – wyliczał Jabłoński.
– Wszystko to zostałoby wykonane w pierwszych miesiącach obowiązywania umowy. Zostało jednak odrzucone, ponieważ czeski rząd zażądał umowy, której Polska NIGDY nie mogłaby wypowiedzieć – także w sytuacji, gdyby była ona nadużywana w przyszłości. Partnerzy nie zawierają umów na takich zasadach. Odpowiedzialny negocjator nie może związać swojego państwa umową na 30 lat bez możliwości wyjścia, nie wiedząc czy druga strona nie będzie w przyszłości zachowywać się nieuczciwie. Efekt działań rządu czeskiego: mieszkańcy Kraju Libereckiego nie otrzymają żadnych pieniędzy na projekty wodne, żadnego dodatkowego monitoringu wód podziemnych, który nie jest wymagany przez prawo; kopalnia będzie mogła zbliżać się do granicy bez żadnych dodatkowych warunków – podsumował minister.
– W ostatnich godzinach, na ostatniej prostej w odpowiedzi na naszą propozycję strona czeska zaczęła eskalować swoje żądania w taki sposób, jakby ich celem było zerwanie rozmów – tłumaczył minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. – My nie możemy za czeski rząd przekazać tych środków do mieszkańców kraju Liberadzkiego, to gwarantowałoby polubowne załatwienie sprawy. Jeśli nie ma woli porozumienia, to musimy taką sytuację przyjąć do wiadomości. Chcemy rozmawiać z partnerem, który ma wolę do porozumienia i jeśli jej nie ma, to umowy nie podpiszemy sami ze sobą, dlatego też odeszliśmy od stołu – dodał.
Szansa na porozumienie po wyborach?
Być może po wyborach w Czechach nastąpi lepsza atmosfera polityczna do wznowienia rozmów z Polską. Może być jednak różnie, bo wpływ na władzę może zyskać Partia Piratów uznawana za jeszcze bardziej radykalną w odniesieniu do środowiska, niż ekipa Andrija Babisza. – Będziemy wykorzystywać wszystkie dostępne przepisy prawne, aby wykazać, że zasądzone środki tymczasowe grożą bezpośrednimi konsekwencjami dla mieszkańców naszego kraju, ale i krajów sąsiednich. Przedłożymy dodatkowe wnioski o wycofanie środków tymczasowych w związku z nowymi okolicznościami – zapewnił minister Kurtyka w Rzeczpospolitej. – Na tym etapie musielibyśmy widzieć zauważalną zmianę nastawienia po stronie naszego partnera, aby wrócić do stołu negocjacyjnego. Obecnie tego nie zauważamy – dodaje. Jest zatem szansa na powrót rozmów w razie uelastycznienia stanowiska Czech.
Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?

Afera premiera Czech po porażce rozmów z Polską o Turowie. Warszawa jest gotowa na Trybunał?
Rozmowy Czechy-Polska zostały zawieszone przez brak porozumienia, tymczasem wybuchła afera wokół premiera Andreja Babisza. Nieoficjalnie można usłyszeć, że Polska
Wyciek dokumentów z serii Pandora Leaks autorstwa Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych pokazuje, że premier Czech Adrej Babisz mógł kupić posiadłość we Francji wartą 22 mln dolarów z pomocą środków wyprowadzonych z jego kraju do firm zagranicznych. Miał utrzymywać ten fakt w tajemnicy.
Posiadłość Chateau Bigaud liczy sobie 9,4 akrów i znajduje się między ruinami średniowiecznego zamku oraz lasami. Ma należeć do jednej ze spółek-córek pod kontrolą Babisza. Premier uznaje wyciek informacji na ten temat za atak przed wyborami parlamentarnymi, które są zaplanowane na 8-9 października.
Od wyniku wyborów zależy z kim będą kontynuowane negocjacje Czechy-Polska w sprawie Kopalni Turów. Rozmowy na ten temat zakończyły się niepowodzeniem. Polacy oskarżają Czechów o eskalację żądań.
Nieoficjalnie można usłyszeć w kilku źródłach, że Warszawa jest gotowa przyjąć karę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przekazać te środki do budżetu unijnego zamiast w ugodzie sfinansować oczekiwania samorządów czeskich. Gdyby Praga była gotowa do ugody, pieniądze zapłacone przez Polaków posłużyłyby Krajowi Liberadzkiemu. Pieniądze przekazane Trybunałowi w razie wyroku bez porozumienia pozasądowego trafią do budżetu unijnego.
ICIJ/Wojciech Jakóbik
Gazprom robi „optymalizację”. Ukraina uważa, że presja na Nord Stream 2 to broń gazowa Rosji
Rosjanie wciąż obniżają dostawy przez tradycyjne szlaki dostaw gazu do Europy jak Gazociąg Jamalski. Gazprom przekonuje, że chodzi o optymalizację, ale Ukraina uważa, że chce ominąć ją w dostawach do Europy wbrew przesłankom biznesowym, ale w celu wymuszenia gazociągu Nord Stream 2. Tymczasem ceny gazu notują kolejne rekordy.
Gazprom przekonuje, że poziom jego dostaw do Europy jest w pełni zgodny ze zobowiązaniami kontraktowymi wobec jego klientów. W ten sposób skomentował spadek dostaw przez Gazociąg Jamalski.
– Na podstawie zgłoszeń oraz możliwej optymalizacji przepustowości w portfolio, nasza firma rezerwuje moce przesyłowe w określonych kierunkach – przekazał Interfaxowi po tym jak nie zarezerwował żadnej przepustowości w aukcjach dnia następnego od początku października przez Gazociąg Jamalski. Dostawy spadły z 2,2 mln m sześc. na godzinę do 0,5 mln pomimo faktu, że ceny na giełdach europejskich notują rekordowy poziom powyżej 1267 dolarów za 1000 m sześc. na giełdzie TTF. Rosjanie są z tego powodu oskarżani o działanie celowe i ograniczanie podaży w celu wymuszenia gazociau Nord Stream 2.
Prezes Naftogazu Jurij Witrenko ocenił, że Rosja używa broni gazowej ograniczając dostawy przez Ukrainę na Węgry z pomocą szlaku alternatywnego przez Turkish Stream. – Obserwujemy szok energetyczny i powtórkę z kryzysu naftowego lat siedemdziesiątych XX wieku w USA – pisze Serhiy Makogon, prezes operatora gazociągów przesyłowych na Ukrainie OGTSUA. Przypomina, że Gazprom informuje o wzroście wydobycia gazu o 19 procent w 2021 roku, ale nie towarzyszy mu wzrost dostaw pomimo dostępnych mocy przesyłowych na Ukrainie. Interfax podaje, że Rosja zwiększyła wydobycie gazu w pierwszych trzech kwartałach 2021 roku o 11,9 procent do 559,71 mld m sześc.
Gazprom zarezerwował przepustowość gazociągów ukraińskich na podstawie umowy z Naftogazem z 2019 roku, która obowiązuje do 2024 roku, ale opłaca ją, nie wykorzystując jej. – Gazprom komunikuje, że nie chce dostarczać gazu przez Ukrainę. Podnosi stawkę wypróżniając magazyny gazu w Europie. Ktokolwiek zastanawia się nad przyczyną kryzysu gazowego w Europie powinien przyjrzeć się ostatniemu stanowisku Kremla potwierdzającemu, że „uruchomienie Nord Stream 2 zrównoważy cenę gazu w Europie”. Jeśli nie jest to próba szantażowania Europy, to co nią jest – pyta retorycznie Makogon na łamach Atlantic Council.
Interfax/Kommiersant/Atlantic Council/Wojciech Jakóbik
Izba tor-Turów

– Polacy przechodzą przez tortury negocjacyjne z Czechami w sporze o Kopalnię Turów. Ten jest praktycznie na finiszu, a porozumienie jest w zasięgu ręki pomimo wielkich emocji towarzyszących tym rozmowom – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Polska i Czechy zgodnie informują, że porozumienie jest bliskie, a jego szkic ma zostać niebawem przedstawiony premierom tych krajów do ostatecznej decyzji. Jednakże kolejne rozmowy w Pradze zakończyły się ostatniego dnia września bez przełomu. Październik powinien go przynieść, szczególnie wobec faktu, że wybory parlamentarne w Czechach są zaplanowane na 8-9 października. Ostrzegaliśmy jednak w BiznesAlert.pl, że hardego premiera Andrija Babisza mogą zastąpić jeszcze bardziej nieustępliwi politycy Partii Piratów, jeśli uzyskają odpowiedni wpływ na politykę rządu.
Pomimo wizji zakończenia sporu o wydobycie węgla brunatnego w Kopalni Turów utrzymuje się spór odnośnie do terminu obowiązywania umowy. Resort spraw zagranicznych alarmował, że postawa Czechów jest „irracjonalna” bo domagają się bezterminowego obowiązywania umowy w tej sprawie. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński porównał taki zapis z kontrowersyjnymi klauzulami odnośnie do Gazociągu Jamalskiego zapisanych w umowach z Gazpromem oraz Federacją Rosyjską. Minister środowiska Czech Richard Brabec przekonuje, że ten zapis to nic nowego i to Polacy chcą negocjować od nowa z dawna ustaloną sprawę.
Narzędzie nacisku na Polaków możliwe do wykorzystania przez Czechów przez nieprawidłowości przy przedłużaniu koncesji wydobywczej w Turowie (Lex Turów – warto poczytać) to kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości 500 tysięcy euro dziennie naliczana od 21 maja, kiedy to sąd orzekł, ze Polska ma zatrzymać wydobycie w tej kopalni do czasu zakończenia sporu prawnego. Oczywiście nie należy zatrzymywać pracy kompleksu turowskiego z dwóch powodów: porozumienie z Czechami może uwzględniać brak kary TSUE, jego koszt i tak będzie niższy od tego spowodowanego ewentualnym zamknięciem kopalni z dnia na dzień.
Emocje w mediach są rozgrzane do czerwoności, a spór o Turów to kolejna okazja do wieszania psów na instytucjach europejskich, które czasem wydają decyzje kontrowersyjne jak ta o zatrzymaniu pracy Turowa. Ta jest możliwa do zakwestionowania przez prawników, ale ci niekoniecznie będą zmuszeni do takiego działania, jeśli Warszawie uda się porozumieć z Pragą. Jednakże Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nierzadko bronił interesów Polski, na przykład stając na straży solidarności energetycznej w sporach z Gazpromem o Nord Stream 1, Nord Stream 2 oraz ich odnogi.
Największym przegranym sporu o Turów jest integracja europejska krytykowana przez tych, którzy nie chcą krytykować osiągnięć negocjatorów z Polski. Największymi wygranymi będą Czesi wykorzystujący okoliczności oraz dostępne narzędzia polityczne oraz prawne do egzekucji swych interesów. Warszawa może ograniczać straty z jednej strony i użyć precedensu Turowa do regionalnej dyskusji o kopalniach węgla brunatnego w Czechach oraz Niemczech oraz dodatkowych środkach na transformację energetyczną w tych krajach oraz Polsce.
Warto jednak zaznaczyć, że porozumienie o Turowie to dopiero początek. Greenpeace już kwestionuje proces koncesyjny dziewięciu kopalni węgla kamiennego, a nieoficjalnie można usłyszeć, że niemieckie miasto Żytawa może zechcieć zaskarżyć Turów. Ostatecznie wydobycie węgla brunatnego w tych trzech państwach było wspólnym bogactwem w okresie prosperity tej branży i staje się wspólnym brzemieniem w czasach przyspieszającej polityki klimatycznej. Polacy mogą pokazać, że Czesi i Niemcy powinni także wziąć odpowiedzialność polityczną i finansową za wygaszanie odkrywek. Do tego potrzebna jest jednak logika współpracy zastępująca bojowe nastroje w naszych stolicach. Wystarczy wytrzymać tortury psychiczne wynikające z presji negocjacyjnej. Finisz jest na horyzoncie. Warto przekuć porażki na sukces z pożytkiem dla całego regionu.
Zapłacimy za to, że przyłapano nas na gorącym uczynku

Przedłużyliśmy koncesję na wydobycie w Turowie w sposób niezgodny z prawem unijnym. Teraz sami to prawo zmieniamy, potwierdzając niejako zarzuty Czechów – mówi DoRzeczy.pl Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Damian Cygan: Jak ocenia pan sprawę nałożenia na Polskę kar finansowych za działanie kopalni w Turowie?
Wojciech Jakóbik: Kara nałożona na Polskę jest skutkiem tego, że nie udało się dojść do porozumienia polubownie z końcem zimy 2021 roku, kiedy Czesi grozili złożeniem pozwu do Trybunału Sprawiedliwości UE. Ten orzekł, że na czas trwania sprawy w kopalni Turów nie powinno odbywać się wydobycie węgla na wypadek, gdyby okazało się, że czeskie obawy o środowisko są uzasadnione. Nie rozstrzygamy teraz, czy są uzasadnione, czy nie. Polska nie zastosowała się do orzeczenia TSUE i została na nią nałożona kara w wysokości 500 tys. euro dziennie.
Skąd taka kwota?
To nie jest najwyższa możliwa kara, ponieważ Czesi wnioskowali o 5 mln euro dziennie. Z punktu widzenia podatnika to jest duża kwota, natomiast z punktu widzenia budżetu państwa jest na pewno niższa niż koszty wyłączenia kopalni Turów – a co za tym idzie – elektrowni Turów. Dalsze rozmowy w tej sprawie będą odbywały się pod dodatkową presją finansową, ale myślę, że w końcu dojdzie do jakiegoś porozumienia. Polacy na pewno zastosują środki zaradcze, jakich oczekują Czesi. A na razie zapłacimy za to, że zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku, bo ważnym elementem zarzutów czeskich jest fakt, że przedłużyliśmy koncesję na wydobycie w Turowie w sposób niezgodny z prawem unijnym. Teraz sami to prawo zmieniamy, potwierdzając niejako te zarzuty.
Politycy PiS sugerują, że cała sprawa ma związek z wyborami w Czechach i że po wyborach problem sam się rozwiąże. Ile jest w tym prawdy?
Problem na pewno sam się nie rozwiąże. Oczywiście może być tak, że wewnętrzna polityka czeska odgrywa w tych rozmowach pewną rolę, ale ciężko rozstrzygnąć, jak jest naprawdę. Natomiast po owocach można poznać efekty dotychczasowej polityki. Nie udało się wygrać w sądzie, więc potrzebujemy porozumienia pozasądowego. Z punktu widzenia miejsc pracy i firm zajmujących się energetyką w tym regionie to porozumienie powinno nastąpić jak najszybciej.
Co bardziej opłaca się rządowi tak czysto ekonomicznie – zamknąć kopalnię ze wszystkimi tego konsekwencjami, czy płacić dziennie 500 tys. euro kary?
Kopalnia Turów kiedyś zostanie zamknięta i zgodnie z polityką klimatyczną należy do tego dążyć. Natomiast rewolucyjne zamknięcie elektrowni z dnia na dzień tylko z tego powodu, że nie będzie mogła pracować kopalnia, to zagrożenie dla kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy i nie kilkaset tysięcy złotych dziennie strat, lecz miliony, jeśli nie miliardy.
Jakie wnioski ze sprawy Turowa powinni wyciągnąć politycy obozu rządzącego? Część z nich reagując na problemy z TSUE zajęła się tematem polexitu i bilansem członkostwa Polski w UE.
Postulat polexitu to absurd. Cieszymy się z wyroków TSUE, kiedy orzeka na naszą korzyść, jak w sprawie Nord Stream 2. W sytuacji, w której orzeczenie jest nie po naszej myśli, też trzeba je przyjąć. Nie możemy stosować moralności Kalego. Wyrok może nam się nie podobać, natomiast musimy z nim polemizować w sposób profesjonalny, wysyłając ekspertów i prowadząc aktywne rozmowy. Sądzę, że porozumienie polsko-czeskie jest możliwe.
Polska zapłaci za grzech zaniechania w sprawie Turowa

– Pisaliśmy w BiznesAlert.pl, że spór o Kopalnię Turów między Polską a Czechami dotyczy obaw o środowisko oraz luki prawnej. Kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawi, że Polska będzie płacić za grzech zaniechania, bo dało się rozwiązać ten problem za porozumieniem stron – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Grzech zaniechania
Kopalnia Turów musi pracować, ponieważ zapewnia węgiel brunatny Elektrowni Turów. Polska Grupa Energetyczna Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, spółka-córka Polskiej Grupy Energetycznej, jest przedmiotem a nie podmiotem sporu. Może jedynie kontynuować pracę w celu dostarczenia energii elektrycznej. Trybunał zasądził karę pięciuset tysięcy euro dziennie za niezastosowanie się do orzeczenia. Negocjacje Polska-Czechy w sprawie polubownego zakończenia sporu poza wokandą zostały zerwane przez stronę czeską po tym, jak Praga i Warszawa wzajemnie oskarżyły się o opóźnianie rozmów.
Polska będzie zatem płacić karę za grzech zaniechania w sprawie Turowa. Jeszcze w lutym delegacja czeska odwiedziła Warszawę by rozmawiać o warunkach polubownego zakończenia sporu trwającego od dłuższego czasu. Minister spraw zagranicznych Czech Tomasz Petriczek spotkał się 12 lutego z jego polskim odpowiednikiem Zbigniewem Rau. Przedstawił listę oczekiwań: „budowa muru ochronnego, który ochroni mieszkańców Czech przed zwiększoną ilością pyłu; wypłata odszkodowania za utratę wody w okolicach Uhelnej w wysokości 175 mln koron, zobowiązanie do kontynuowania negocjacji w sprawie budowy alternatywnych źródeł wody na dotkniętych obszarach (szacunkowa cena 800 mln koron), utworzenie funduszu, z którego będą finansowane mniejsze projekty ochronne (w wysokości 2,5 mln koron), utworzenie międzyrządowej komisji do regularnej oceny wpływu wydobycia”. – Jest ostatnim gestem naszej woli wyrażenia zgody przed podjęciem decyzji o wniesieniu pozwu – mówił wówczas Petriczek o wizycie.
– Dziś miałem okazję wyjaśnić stronie polskiej wymagania regionu libereckiego, w tym zaopatrzenie mieszkańców regionu w wodę pitną, a jednocześnie poinformowałem, że czeski rząd zdecyduje o kolejnych krokach pod koniec lutego. Żałowaliśmy, że nie mogliśmy działać na szczeblu ministrów środowiska. Strona polska zaproponowała jedynie negocjacje na poziomie wiceministrów, z drugiej strony mieliśmy możliwość omówienia wspomnianych wymagań regionu i obietnicy, że Polska wkrótce wyrazi swoją opinię – mówił w lutym minister środowiska Czech Władisław Smrza.
Sprawa skończyła się zatem w sądzie. Czesi przydybali także Polaków na furtce prawnej niezgodnej z przepisami unijnymi, która pozwoliła przedłużyć koncesję wydobywczą Kopalni Turów do 2044 roku, czyli tak zwanym Lex Turów. Polacy usuwają już tę lukę, ale zostali przyłapani i tego faktu nie da się cofnąć.
Oznacza to, że Praga i Warszawa ostatecznie dojdą do porozumienia w toku negocjacji albo wskutek ostatecznego wyroku TSUE. To pierwsze rozwiązanie byłoby zapewne mniej dolegliwe dla Polski. Rozmowy będą toczyć się odtąd pod jeszcze większą presją kary finansowej, która mimo to jest mała z punktu widzenia budżetu polskiego, a warto przypomnieć, że Czesi domagali się pięciu milionów euro dziennie. Jednak nawet te liczby to nic w porównaniu ze stratami wywołanymi ewentualnym zatrzymaniem pracy Kopalni Turów, a co za tym idzie Elektrowni w Turowie.
Kopalnia musi pracować, rząd musi płacić
Kara Trybunału sprawi, że Polacy będą musieli uelastycznić pozycję negocjacyjną. Najwyższy czas przyspieszyć negocjacje i zakończyć je porozumieniem kończącym ten spór. Nie powinno być mowy o niepodporządkowaniu się TSUE, bo działanie w zgodzie z przepisami w ramach systemu instytucjonalnego Unii Europejskiej to warunek skutecznej ochrony interesów Polski w jego ramach. Polacy jeszcze niedawno cieszyli się z wyroków TSUE na niekorzyść Gazpromu. To Trybunał stoi na straży zasady solidarności energetycznej, na gruncie której krytycy spornego projektu Nord Stream 2 stawiają mu kolejne kłody na drodze do rozpoczęcia dostaw. Spotkanie kryzysowe w Kancelarii Premiera ma umożliwić stworzenie dalszego planu działania.