Hinkley Point C1Autorski przegląd informacji o energetyce

Londyn i Paryż murem za Hinkley Point

(Financial Times/Wojciech Jakóbik)

Rządy Francji i Wielkiej Brytanii potwierdziły swoje poparcie dla projektu elektrowni jądrowej Hinkley Point. Zostały do tego zmuszone po tym, jak osoba odpowiedzialna za projekt opuściła stanowisko w firmie EDF tuż przed ostateczną decyzją inwestycyjną.

Dyrektor finansowy Thomas Piquemal zrezygnował z zarządzania projektem szacowanym na 18 mld funtów. Przeciwnicy przedsięwzięcia oceniają, że nigdy nie będzie ono rentowne i pogrzebie firmę. Francuski rząd posiadający 85 procent akcji w firmie uznaje jednak, że projekt jest kluczowy dla utrzymania zamówień dla EDF w czasach dekoniunktury. Rząd brytyjski oczekuje, że w 2025 roku Hinkley Point zapewni do 7 procent zapotrzebowania na energię elektryczną na Wyspach.

O problemach projektu rozmawiali prezydent Francois Hollande i premier David Cameron podczas szczytu francusko-brytyjskiego w marcu tego roku, gdzie według źródeł Financial Timesa, mieli wyrazić ponownie poparcie dla Hinkley Point. W poniedziałek 7 marca minister gospodarki Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że jego kraj ponawia pełne poparcie dla projektu, który uznaje za bardzo dobrą inwestycję.

Po tej deklaracji dyrektor EDF Jean-Bernard Levy zapewnił, że wsparcie państwa gwarantuje realizację projektu. Rzecznik prasowy premiera Wielkiej Brytanii potwierdził pełne wsparcie Hinkley Point. Anonimowe źródła brytyjskiej gazety przekonują, że usunięcie Piquemala było tylko sposobem na pozbycie się ostatniego przeciwnika przed podjęciem finalnej decyzji inwestycyjnej.

Problemy projektu

Rząd brytyjski przedstawił mechanizm wsparcia, który miał zwiększyć rentowność inwestycji, która po realizacji ma zapewniać do 7 procent zapotrzebowania na energię elektryczną na Wyspach. Londyn przedstawił kontrakt różnicowy na 35 lat, z ceną gwarantowaną w wysokości 92,5 funtów za MWh. Oznacza to, że jeżeli hurtowa cena rynkowa spadnie poniżej tego poziomu, różnicę opłaci rząd.

Problemem są jednak złe wyniki EDF. Firma zadłużyła się na 37 mld euro. Jej kapitalizacja skurczyła się o prawie połowę do 21 mld euro. Financial Times wskazuje, że to zaledwie 67 procent kosztów Hinkley Point po stronie francuskiej firmy.

Problemy technologiczne projektu jądrowego Flamanville we Francji mogą doprowadzić do jego zamrożenia. To z kolei może sprawić, że pojawią się wątpliwości wokół brytyjskiej inwestycji, która znajduje się pod stałą krytyką środowisk ekologicznych i antynuklearnych.

Tymczasem rząd w Londynie zadeklarował rezygnację z energetyki węglowej w ogóle. Jeżeli Brytyjczycy zrezygnują z Hinkley Point, będą musieli obniżyć ambitne cele redukcji emisji do poziomu ustalonego przez wszystkie kraje. Jeżeli nie chcą porzucić projektu, będą musieli wydać więcej pieniędzy na jego wsparcie.

Wielka Brytania zadeklarowała, że porzuci energetykę węglową w 2025 roku na korzyść gazowej i jądrowej. Gaz ma pochodzić z brytyjskich złóż łupkowych, a energię jądrową ma zapewnić Hinkley Point.

Jak informował 15 lutego BiznesAlert.pl EDF kolejny raz zrezygnował z podjęcia ostatecznej decyzji inwestycyjnej w sprawie projektu Hinkley Point, czyli budowy dwóch reaktorów jądrowych w Wielkiej Brytanii.

Nieoficjalne źródła Reutersa przekonują, że w kierownictwie spółki rośnie niepokój o rentowność inwestycji wartej 18 mld funtów, czyli 23,21 mld euro. To więcej niż wartość EDF, wynosząca 22,5 mld euro. Związki zawodowe spółki posiadające sześć na 18 miejsc w zarządzie, sprzeciwiają się inwestowaniu w projekt. W zamian zamierzają zaproponować, aby inwestora chińskiego CGN zainteresować Europejskimi Reaktorami Ciśnieniowymi, czyli alternatywną technologią, którą wykorzystano ją do budowy czterech reaktorów – w Finlandii, Francji i Chinach. Konstrukcja trwa. EPR ma dawać większe bezpieczeństwo i efektywność pracy.

Fitch obniża prognozę dla gospodarki Rosji. Tania ropa i sankcje zbierają żniwo

(Wiedomosti/RBC/Wojciech Jakóbik)

Agencja ratingowa Fitch zrewidowała prognozę dynamiki gospodarki rosyjskiej. Obniżyła ją o 1,5 procent.

Fitch obniżył już prognozę wzrostu PKB w 2016 roku i założył, że spadnie on o 1 procent i wzrośnie o 0,5 procent w grudniu tego roku. Powodem miał być spadek cen ropy naftowej i konsekwencje dla budżetu kraju.

Nowy raport Fitch sugeruje, że cena ropy Brent w tym roku będzie kosztować średnio 35 dolarów w tym roku i 45 dolarów za baryłkę w 2017 roku. W grudniu było to odpowiednio 55 i 65 dolarów.

Fitch przewiduje spadek wzrostu PKB w krajach rozwiniętych o 1,7 procent w 2016 roku. W zeszłym roku był to spadek o 2,1 procent. Kraje rozwijające się mają zanotować wzrost o 4 procent w porównaniu z wcześniej prognozowanym poziomem 4,4 procent. Powodem ma być szok spowodowany przez spadek cen ropy naftowej i kryzys w branży energetycznej.

Agencja obniżyła prognozę wzrostu gospodarczego w USA z 2,5 procent szacowanych w grudniu do 2,1 procent obecnie.

Światowy wzrost PKB ma według Fitch wynieść 2,5 procent. To rewizja w dół o 0,4 procent. Agencja nie przewiduje jednak światowej recesji.

Swoją rolę w pogorszeniu sytuacji gospodarczej w Rosji miały także sankcje USA i Unii Europejskiej nałożone na sektor bankowy, naftowy i zbrojeniowy w odpowiedzi na agresję rosyjską na Ukrainie. Stały przedstawiciel USA przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Samantha Power wyjaśniła powód podtrzymania sankcji.

Stwierdziła, że wpływają one negatywnie na generalny poziom życia w Rosji, ale muszą zostać utrzymane, ponieważ „nie wolno ze spokojem przyjmować faktu aneksji Krymu”. Power oceniła, że realizacja porozumień mińskich przez strony konfliktu na Ukrainie przebiega powoli i nie ma podstaw do znoszenia sankcji.

W zeszłym tygodniu prezydent USA Barack Obama podpisał rozporządzenie o przedłużeniu sankcji amerykańskich wobec Rosji o kolejny rok.

Trzy lata kryzysu?

Dnia 3 marca prezydent USA Barack Obama podpisał rozporządzenie o przedłużeniu o rok sankcji gospodarczych wobec Rosji. Jako powód, służby prasowe Białego Domu przedstawiły utrzymujący się stan zagrożenia związany z próbami podważenia procesu demokratycznego na Ukrainie, naruszenia jej suwerenności i integralności terytorialnej.

USA stwierdzają, że sytuacja stwarza „nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych”. W rozporządzeniu można przeczytać o pierwotnych powodach wprowadzenia sankcji, czyli nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję i agresji na wschodzie Ukrainy.

Decyzja Obamy oznacza, że sankcje wobec Rosji będą obowiązywać do 6 marca 2017 roku.

Jak podaje Wall Street Journal politycy państw Unii Europejskiej zgodzili się na przedłużenie sankcji personalnych wobec 149 osób związanych z agresją na Ukrainie. Sankcje gospodarcze Unii wobec Rosji zostały przedłużone pod koniec stycznia do 31 lipca 2016 roku. WSJ podaje jednak, że może dojść do zmiany stanowiska w Europie, czego symptomem ma być zgoda przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana Claude’a Junckera na udział w Forum Ekonomicznym w Petersburgu, zaplanowanym na czerwiec. Byłaby to pierwsza wizyta przedstawiciela UE tego kalibru w Moskwie od czasu aneksji Krymu w marcu 2014 roku.

Sankcje ekonomiczne są jednym z czynników potęgujących kryzys gospodarczy w Rosji. Ministerstwo rozwoju gospodarczego przewiduje zamrożenie pensji w sektorze publicznym do 2019 roku. Przedstawiło prognozę rozwoju ekonomicznego na lata 2017-2019.

Rosja przewiduje, że ceny ropy naftowej, mające istotny wpływ na poziom dochodów budżetowych, będą w nadchodzących czterech latach utrzymywały się poniżej 50 dolarów za baryłkę. W 2016 roku mają kosztować średnio 35 dolarów, potem odpowiednio 40, 45 i 45 dolarów. Rozmówcy Wiedomosti przekonują jednak, że dokument jest bardziej przyczynkiem do dyskusji, niż realną prognozą, bo budżet uwzględnia także warianty z ceną ropy w wysokości 25 dolarów.

Ograniczony dostęp do rynków kapitałowych, spowodowany także przez sankcje gospodarcze, ma jednak utrzymać się. Państwo zamierza ciąć koszty socjalne. Pensje państwowe zostaną uzależnione od poziomu inflacji wyznaczonego na 4 procent rocznie. W nadchodzących latach inflacja może być jednak wyższa i powoli spadać. Bank Centralny Rosji przewiduje, że wyniesie w tym roku 7,7 procent, 6,2 procent w 2017 roku, w 2018 roku – 5,5 procent i tego samego poziomu w 2019 roku. Oznacza to, że realnie pensje w sektorze publicznym mogą zmaleć do 2019 roku o około 10 procent. Na mocy dekretu prezydenckiego średnia krajowa płaca spadnie o 12 procent.

Procentowy udział wydatków socjalnych, jak służba zdrowia, edukacja i kultura, zostanie utrzymany w stosunku do wzrostu Produktu Krajowego Brutto. Oznacza to w praktyce, że wydatki spadną razem z PKB. Ministerstwo rozwoju gospodarczego nie podało jednak dotąd prognozy wzrostu gospodarczego w opisywanych latach. Przyznaje jednak, że przy niskich cenach ropy gospodarka będzie zwalniać jeszcze co najmniej przez rok.

Gaz z Turkmenistanu może trafić do Europy za trzy lata. Możliwości techniczne już są

(Trend/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Przez gazociąg Wschód-Zachód przebiegający przez terytorium Turkmenistanu, do miejscowości w regionie wilajetu Ahal dotarła pierwsza dostawa błękitnego paliwa. O sprawie poinformowało 7 marca w swoim oświadczeniu turkmeńskie ministerstwo ropy i gazu

Długość gazociągu wynosi 733 kilometry. Jego przepustowość to 30 mld m3 rocznie. Trwa jeszcze konstrukcja stacji kompresorowej Szatlyk. Gaz z gazociągu Wschód-Zachód wesprze przemysł prowincji Ahal. Ze względu na to, że połączył dotąd rozdzielone systemy przesyłowe gazu na terenie kraju, umożliwi także dostarczenie surowca ze złóż na wschodzie, do potencjalnych klientów za granicą na Zachodzie, w tym w Unii Europejskiej.

Rozwój eksportu do Europy to jeden z priorytetów strategii energetycznej Turkmenistanu. To czwarty pod względem zasobów gazu ziemnego kraj na świecie. Obecnie eksportuje gaz do Iranu i Chin. Od 2016 roku z importu turkmeńskiego gazu zrezygnowała Rosja.

Europa liczy na gaz z Turkmenistanu w 2019 roku

Podczas grudniowej ceremonii oddania do eksploatacji wspomnianej magistrali prezydent Turkmenistanu Gurbanguly Berdymuhamedow stwierdził, że pod względem technicznym jego państwo jest obecnie przygotowane do rozpoczęcia dostaw gazu do Europy.

Według Berdymuhamedowa oddanie do eksploatacji gazociągu Wschód-Zachód stwarza możliwość wznowienia współpracy z państwami regionu kaspijskiego w ramach budowy Gazociągu Transkaspijskiego (TCP).

Berdymuhamedow stwierdził, że w związku z oddaniem do eksploatacji Gazociągu Wschód-Zachód pojawią się nowe perspektywy w realizacji TCP oparte na zwiększeniu bazy surowcowej i infrastrukturalnej ale obecnie ta kwestia zależy tylko i wyłącznie od woli politycznej.

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczowicz stwierdził, że UE liczy, że otrzyma turkmeński gaz już w 2019 roku.

Gazociąg Wschód-Zachód ma przepustowość 30 mld m3 rocznie i długość 800 km. Magistrala pozwoli na transport surowca z bogatych złóż na wschodzie kraju, na Zachód. Dzięki temu będzie możliwy eksport do krajów zachodnich, który uzupełni istniejący już na Wschód.

Następnym krokiem będzie budowa TCP, którą popierają Azerbejdżan i Komisja Europejska. Inwestycja znalazła się jednak w ogniu krytyki Rosji i Iranu, które wykorzystują do niej względy środowiskowe oraz fakt, że należą do krajów basenu Morza Kaspijskiego. Przekonują, że bez ich zgody żadna inwestycja strategiczna przebiegająca przez akwen nie będzie mogła powstać.

Kwitnie tranzyt ropy Orlenu przez Butyngę

(BNS/Wojciech Jakóbik)

Dostawy ropy naftowej do terminala w litewskiej Butyndze wzrosły o 23,3 procent w pierwszych dwóch miesiącach tego roku – podaje agencja LETA/BNS. Obiekt należy do Orlen Lietuva, czyli litewskiej spółki-córki PKN Orlen.

Przez terminal przeszło 1,6 mln ton ropy naftowej w styczniu i lutym tego roku, w porównaniu z 1,3 mln ton przeładowane w analogicznym okresie poprzeniego roku. W lutym wzrost w porównaniu z analogicznym okresem w zeszłym roku wyniósł 33,1 procent. Lutowy przeładunek sięgnął 798,600 ton.

– Dostawy ropy rosną w bardzo szybkim tempie, co daje podstawy do uznania, że nasze terminale, których operatorami są Klaipedos Nafta i Cargo Terminal będą miały na pewno co robić w tym roku – powiedział kierownik władz portu w Butyndze, Arvydas Vaitkus.

W 2015 roku w terminalu przeładowano 8,679 mln ton ropy, czyli o 18,4 procent więcej niż w zeszłym roku. Orlen Lietuva sprowadza przez Butyngę ropę na potrzeby rafinerii w Możejkach. Jest jedynym odbiorcą surowca tym szlakiem.

Na mocy aneksowanej umowy o dostawach ropy naftowej między PKN Orlen a rosyjskim Rosnieftem, Polacy mogą wybierać punkt odbioru surowca. Mają także mieli możliwość sprowadzenia ropy do rafinerii Możejki na Litwie przez terminal w Butyndze i ciągnący się stamtąd rurociąg pod kontrolą polskiej firmy. To szansa na urentownienie tego obiektu i utrzymanie roli Orlen Lietuva na litewskim rynku, gdzie jest największym pracodawcą.

Aneks

Dnia 30 grudnia PKN Orlen podpisał aneks do długoterminowej umowy na dostawy ropy naftowej z Rosneft Oil Company. Porozumienie zapewnia dostawę od 18 mln ton do 25,2 mln ton ropy naftowej, a szacunkowa maksymalna wartość kontraktu wyniesie około 26 mld złotych przy obecnych warunkach rynkowych.

Dostawy będą realizowane w okresie od 1 lutego 2016 r. do 31 stycznia 2019 r. do zakładu w Płocku. Koncern będzie także posiadał opcję odbioru części dostaw w Gdańskim Naftoporcie lub w terminalu w Butyndze na Litwie. Dotychczas PKN Orlen posiadał umowę na dostawy około 18 mln ton ropy naftowej od 1 lutego 2013 r. do 31 stycznia 2016 r. Kontynuacja współpracy z Rosneft Oil Company, na bazie pierwszej w historii długoterminowej umowy na dostawy ropy naftowej bezpośrednio od producenta, poza aspektami handlowymi, gwarantuje stabilność dostaw w dłuższym horyzoncie.

Oprócz podpisanego aneksu, PKN Orlen dysponuje kontraktem z Tatneft Europe AG, handlowym ramieniem producenta ropy Tatneft, na podstawie którego dostawy ropy będą realizowane do 31 grudnia 2018 r. Przyjęta struktura dostaw umożliwi reagowanie na zmiany na rynku ropy i pozostawia przestrzeń do pozyskiwania surowca z alternatywnych kierunków.

Więcej: Czy PKN Orlen zdradził Polskę z Rosjanami?

Kolejny bank odwraca się od węgla

(Financial Times/Wojciech Jakóbik)

Bank JPMorgan Chase, jeden z największych na świecie, zdecydował o zakończeniu bezpośredniego finansowania inwestycji w nowe kopalnie i elektrownie węglowe. To odpowiedź na ustalenia szczytu klimatycznego w Paryżu (COP21), na którym zapadła deklaracja o dekarbonizacji.

Amerykański bank umieścił inwestycje węglowe na liście zakazanych transakcji, obok pracy nieletnich. Do tej pory JPMorgan Chase był jednym z 10 największych promotorów elektrowni węglowych. Utrzyma wsparcie dla firm posiadających aktywa węglowe w portfolio, ale nie dofinansuje już żadnej nowej kopalni ani elektrowni węglowej w krajach OECD.

Decyzja banku to kolejny sygnał niekorzystny dla branży, która znajduje się w kryzysie ze względu na załamanie cen surowców energetycznych jak ropa i węgiel. Po szczycie w Paryżu szereg banków zachodnich postanowiło zrewidować politykę pożyczkową. Nie zamierzają wspierać inwestycji węglowych. Ta presja wymusza na największych koncernach energetycznych deklarację zmniejszania udziału paliw kopalnych w działalności.

Polska wybiera swoją drogę

Po COP 21 minister środowiska Jan Szyszko zapewnił, że Polska będzie się angażować w realizację postanowień paryskiego porozumienia. – Chcemy ograniczać dalsze ocieplanie się klimatu przy poszanowaniu możliwości gospodarczych poszczególnych krajów – stron nowej umowy. Takie jest przesłanie Porozumienia Klimatycznego. Będziemy też dążyć do tego, aby uzgodnienia z COP21 – dotyczące uwzględnienia w redukcji emisji pochłaniania CO2 przez lasy i glebę – znalazły się w prawie europejskim – powiedział Jan Szyszko, dziękując za docenienie polskiego wkładu w sukces COP21.

Kraje wspierające porozumienie na Konferencji stron Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu opowiedziały się za wiążącym celem ograniczenia wzrostu średniej temperatury na globie o 2 stopnie, i obiecały poczynić wszelkie starania na rzecz obniżenia go do 1,5 stopnia. Nie narzuciły jednak sobie sposobów realizacji tego założenia.

Brak wiążących zobowiązań dla poszczególnych graczy w Paryżu, nie oznacza, że Polaków nie obowiązują już ustalenia odnośnie polityki klimatycznej z Brukseli. Polska nadal jest stroną pakietu energetyczno-klimatycznego Unii Europejskiej. Trwa debata na temat reformy europejskiego systemu handlu emisjami (ETS), która może doprowadzić do zwiększenia kosztów uprawnień, co przełoży się na większe obciążenia dla przemysłu. Rozważane jest także wprowadzenie mechanizmów redukcji emisji na sektory spoza ETS, na przykład rolnictwo, nadal kluczowe dla polskiej gospodarki. Inne to transport, odpady, emisje przemysłowe spoza ETS oraz sektor komunalno-bytowy.

Więcej w przeglądzie informacji BiznesAlert.pl

Leave a Reply

Trending

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Wojciech Jakóbik Blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading